Polska

Strefa Interesów Polski | Kompaktowy

  • 30 maja, 2024
  • 9 min read
Strefa Interesów Polski |  Kompaktowy


Film o Holokauście pozbawiony Żydów i skupiający się na trudach domowych komendanta Auschwitz Rudolfa Hössa i jego rodziny z pewnością wywołał kontrowersje, nawet jeśli nie został wyemitowany zaledwie dwa miesiące po atakach Hamasu na południowy Izrael z 7 października 2023 roku. Reżyser Jonathan Glazer, odbierając Oscara za najlepszy film międzynarodowy, podsycił ogień jeszcze bardziej, wyraźnie łącząc nazistowską „dehumanizację” przedstawioną w filmie Strefa Zainteresowań do działań Izraela w Gazie. W odpowiedzi wybitne głosy żydowskie, a nawet producent wykonawczy filmu, potępiony Przemówienie Glazera.

Jednak we wszystkich toczących się wokół polemikach pominięto coś ważnego Strefa Zainteresowań. To nie jest tylko film o psychologii nazistowskiej czy pryzmat, przez który patrzy się na konflikt izraelsko-palestyński. To także film polski. Koprodukcją filmu był Polski Instytut Sztuki Filmowej; w widoczny sposób przedstawiają Polaków; a w jej narrację wplecione jest niepokojące ustępstwo na rzecz bardzo polskiego rodzaju rewizjonizmu Holokaustu.

Słyszy się, że ten film ma opowiadać o tym, co Hannah Arendt nazwała „banalnością zła” (sformułowanie, które samo w sobie stało się banalne). Dlatego nie widzimy na ekranie obozu koncentracyjnego – to nie jest, jak nam się mówi, film o dobru i złu. Zamiast tego Glazer skupia się rzekomo na amoralnym świecie walczących i przestrzegających zasad Hössów, żyjących w sąsiedztwie koszmarnego obozu poza ekranem. Ale w tym świecie wyrzeźbiony jest pojazd oparty na opowieściach moralnych i agitacji.

W Strefa ZainteresowańHössowie zatrudniają polskie gospodynie. Są ledwo widoczne i przeważnie milczą: krzątają się, nerwowo balansują drinkami na tacach, pożądliwie spoglądają na Hedwigę Höss (Sandra Hüller), która przymierza luksusowe futro zrabowane z majątku Żydówki. W jednej ze scen, zły na pokojówkę Anielę za to, że postawiła dwa nakrycia na śniadanie po wywiezieniu Rudolfa z Auschwitz, Höss spokojnie jej mówi: „Mogłabym, żeby mój mąż rozsypał twoje prochy na babickich polach”. Polaków z Babic, małej wioski niedaleko Auschwitz, wypędzono w 1941 roku, aby zrobić miejsce dla obozów.

Film kończy się przedstawieniem Polek. Tylko tutaj widzimy ich jako współczesnych pracowników Auschwitz-Birkenau, już nie obozu, a muzeum państwowego. Mają tendencję do ekspozycji butów, toreb, włosów – pozostałości po zamordowanych Żydach. Polaków przedstawia się więc najpierw jako ofiary, potem jako strażników pamięci. Ale pośrodku są one również przedstawiane jako coś więcej. W szczególnie efektownej scenie, pokazanej po raz pierwszy mniej więcej w jednej trzeciej filmu i powtórzonej po takiej samej przerwie, Polacy stają się bohaterami.

Warto przeczytać!  Polska podpisała z Koreą Południową umowę o wartości 1,6 miliarda dolarów na dostawę wyrzutni artylerii rakietowej

Już na pierwszy rzut oka widz jest oszołomiony nagłym przejściem kamery na monochromatyczny obraz termowizyjny. Podąża za jedną z polskich pokojówek zbierających w ciemnościach jabłka, aby przemycić przez rów dla Żydów w Auschwitz. Pozornie niespójny wątek poboczny, który nie pojawia się nigdzie w powieści Martina Amisa z 2014 roku, na której oparty jest film, pojawia się niczym rozłam w swojej moralnej wartości. W którym miejscu to wszystko się dzieje?nie-banalny przejaw odwagi i prawości w kronice amoralności, poprzez którą Glazer stara się „zdemistyfikować” nazistów? Jego odwrócenie koloru jest wyjątkiem w kinie, w taki sam sposób, w jaki ta prawa kobieta, podróżując między swoimi obozami, podważa znormalizowany wyjątek, w którym żyje.

Ta scena przerywa film i przypomina widzowi, że ten świat też istnieje bohaterstwo; istnieją akty jednoznacznej moralności. Ale dlaczego? W tle obu scen czyta Rudolf Höss Jaś i Małgosia swoim małym dzieciom, gdy zasypiają. Czy Jaś i Małgosia to naród polski i żydowski, niewinne rodzeństwo zdane na łaskę kanibalistycznego potwora, polski Jaś próbujący uratować swojego żydowskiego brata z pieca wiedźmy?

Taką interpretację poparłaby polska partia Prawo i Sprawiedliwość, czyli PiS sprawująca władzę przez całą produkcję filmu. PiS jest bijącym sercem polskiego populizmu i narodowego konserwatyzmu XXI wieku – ideologii, które w Polsce są nierozerwalnie związane z narodową amnezją wokół Holokaustu i polskiego w nim współudziału.

Od 1945 r. instytucja, która przekształciła się w IPN, ma za zadanie prowadzenie archiwaliów, działalność edukacyjną oraz ściganie zbrodni wojennych na „Narodzie Polskim”. Ustawa o IPN, uchwalona w 1998 r. na krótko przed powstaniem PiS, jest ustawą o pamięci, która utrwala polską wizję historii II wojny światowej: Polaków jako pojedynczych ofiar. Ostatnia i notoryczna nowelizacja miała miejsce w 2018 r. Artykuł 55a tej nowelizacji, na którego czele stoi PiS, przewiduje odpowiedzialność karną, w tym karę do trzech lat pozbawienia wolności, za twierdzenia, że ​​Polska jest współodpowiedzialna za nazistowskie zbrodnie wojenne. Został częściowo uchylony pod wpływem znacznych nacisków Stanów Zjednoczonych i Izraela (chociaż kary cywilne za to samo naruszenie nadal podlegają innym artykułom).

„Niemcy zostali zdemistyfikowani; Żydów po prostu nie ma; Polacy, zaszczyceni.”

Strefa Zainteresowań jest odporny na odpowiedzialność zgodnie z nowelizacją. Promuje stanowisko partii PiS w sprawie Holokaustu. Niemcy zostali zdemistyfikowani; Żydów po prostu nie ma; Polacy, uhonorowani. Wspomina się o likwidacji Babic, ale nie ma oczywiście mowy o wydarzeniach w Jedwabnem trzy miesiące później.

Warto przeczytać!  „Wszystko jest możliwe” – Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy mówi, że patrioci w Polsce mogliby chronić granice Ukrainy

W Jedwabnem w lipcu 1941 r., wkrótce po wkroczeniu wojsk hitlerowskich, miejscowi Polacy rozpoczęli mordowanie miejscowych Żydów. Jeden został ukamienowany. Innego zadźgano nożem, wyłupano mu oczy i odcięto język. Dwie matki, zaalarmowane tym, co się dzieje, utopiły swoje dzieci, aby zapobiec ich morderstwu. Miejscowy ksiądz ostrzegł, że należy zaprzestać pogromu; oznajmił, że naziści mają zamiar wydać własny rozkaz zagłady Żydów w Jedwabnem. Tak też się stało 10 lipca, ale sami naziści się tym nie podjęli. Zamiast tego zrobili to etniczni Polacy, torturując pozostałych Żydów – głowę jednej dziewczyny wykorzystano jako piłkę nożną – a następnie spalono ich żywcem w stodole. Wielu naocznych świadków podkreślało, że Niemcy odmówili udziału w zniszczeniach. Z 1600 mieszkańców Żydów przeżyło siedmiu.

Szczegóły pogromu w Jedwabnem były szerzej znane w Polsce i za granicą dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Niewielki pomnik w pobliżu stodoły, w której spalono żywcem Żydów, obwiniał wyłącznie nazistów. Była to jedynie publikacja Sąsiedzi: Zagłada gminy żydowskiej w Jedwabnem, autorstwa historyka z Princeton, Jana T. Grossa w 2000 r., który rzucił te wydarzenia na światło dzienne. Książka Grossa i film dokumentalny Agnieszki Arnold pod tym samym tytułem nie zostały dobrze przyjęte w Polsce (delikatnie mówiąc), co wywołało ogólnokrajową debatę na temat wojennego wizerunku kraju i jego historii antysemityzmu. Centrolewicowi prezydenci Aleksander Kwaśniewski w 2001 r. i Bronisław Komorowski w 2011 r. złożyli oficjalne przeprosiny za pogrom w Jedwabnem. IPN przeprowadził dochodzenie i uznał za winnych Polaków, wznosząc nowy pomnik, co spotkało się z potępieniem mieszkańców Jedwabnego.

Warto przeczytać!  Sunak złoży rekordowy pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy podczas podróży Polska-Niemcy

Ale to nie miał być koniec tej historii. O Jedwabnym znów zrobiło się głośno po dojściu PiS do władzy w 2015 roku, mniej więcej wtedy, gdy Glazer wpadł na pomysł swojego filmu. W wywiadzie dla gazety z 2016 r Gazety Wyborczejnowy szef IPN Jarosław Szarek zrzucał winę za Jedwabne wyłącznie na Niemców, co w istocie zaprzeczało dotychczasowym 15-letnim działaniom kierowanego przez niego instytutu. Polski rewizjonizm osiągnął apogeum pod koniec 2010 roku Strefa Zainteresowań nie był odporny.

Polski Instytut Sztuki Filmowej jest podmiotem państwowym, którego działalność, w tym produkowane przez niego filmy, jest nadzorowana i zatwierdzana przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Praktycznie dla wszystkich Strefa Zainteresowańministrem tym był Piotr Gliński, który był zdecydowanym zwolennikiem nowelizacji z 2018 roku. W 2017 r. Gliński odsunął dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, które udostępniało klucze do żydowskich domów w Jedwabnem, przypisując winę za pogrom Polakom. Twierdząc, że chce w muzeum bardziej „polskiego punktu widzenia”, Gliński zastąpił go Karolem Nawrockim, który od 2021 r. dogodnie jest także szefem IPN. I, jak na ironię, przyszłościowa kamera na podczerwień, za pomocą której Glazer ujęcia scen przemytu jabłek przez polską pokojówkę wykonało samo wojsko polskie.

Nie chcę zarzucać Glazerowi, że kręcił ten film na zlecenie, żeby Polakom wyglądać jak najlepiej. Chcę tylko zwrócić uwagę, że tak właśnie wyglądają. Porównaj magisterski, dziewięciogodzinny dokument Claude’a Lanzmanna z 1985 r., Szoapełen wywiadów z Polakami składającymi zeznania naocznych świadków zagłady Żydów w ich narodzie, często okraszonych antysemickimi dobre momenty. To także spotkało się ze sprzeciwem i kontrowersjami w Polsce. Ale nie Strefa Zainteresowań, z jego walecznymi portretami. Co mamy na myśli mówiąc, że to nie jest film o dobru i złu?

W swoim przemówieniu z okazji wręczenia Oscarów Glazer podkreślił, że film powstał, aby „konfrontować się z nami w teraźniejszości”. Być może jednak Glazer powinien był zacząć od większej ostrożności w konfrontacji z… przeszłość. To mogłoby stworzyć film zawierający bardziej istotne lekcje na temat dzisiejszego człowieczeństwa, moralności i pamięci.


Źródło