Szersza wojna może wywołać potężny ostrzał rakietowy przeciwko Izraelowi
- Izrael i Hezbollah regularnie wymieniają między sobą ogień, ale nieustannie wymieniają uwagi o charakterze eskalacyjnym.
- W ciągu ostatnich dwóch dekad Hezbollah znacznie zwiększył swój potencjał bojowy.
- Wspierani przez Iran bojownicy posiadają obecnie ogromny arsenał amunicji, który może zagrozić Izraelowi.
Nad Izraelem wisi widmo wojny na większą skalę, a jego miasta i strategiczne cele militarne mogą zostać narażone na masowe bombardowania, jakich kraj ten do tej pory nie doświadczył.
Izrael i Hezbollah, wspierana przez Iran grupa bojowników działająca w Libanie, regularnie wymieniają ogień od czasu, gdy Hamas — który również cieszy się znacznym wsparciem ze strony Teheranu — dokonał 7 października masakry na granicy.
Tego typu wzajemne zaczepki ograniczały się dotychczas do rejonów przygranicznych, jednak w ostatnich tygodniach napięcia między Izraelem a Hezbollahem wzrosły, co wzbudziło obawy, że dwaj zagorzali wrogowie nieuchronnie zmierzają w kierunku konfliktu.
Przedstawiciele ONZ ostrzegają, że taka walka miałaby katastrofalne skutki i doprowadziłaby do licznych ofiar i zniszczeń.
Dla Izraela większa wojna z Hezbollahem wyglądałaby zupełnie inaczej niż pełnoskalowy konflikt, jaki toczy z Hamasem w Gazie. Bojownicy z Libanu są o wiele bardziej niebezpieczną siłą, dysponującą o wiele większą ilością broni i bojowników.
W walce z Hezbollahem Izrael potrzebowałby dużej ilości amunicji, ponieważ „jest to o wiele trudniejszy konflikt” niż ten w Strefie Gazy, który i tak był wystarczająco ciężką walką, jak powiedział w maju w wywiadzie dla Business Insider Daniel Byman, były analityk ds. Bliskiego Wschodu pracujący dla amerykańskiej służby wywiadowczej.
Hezbollah stał się silniejszy
Hezbollah spędził dekady na budowaniu swojego arsenału i potencjału militarnego. Przed wojną libańską w 2006 r., trwającym miesiąc konfliktem z Izraelem, Hezbollah utrzymywał około 15 000 pocisków. Liczba ta wzrosła do ponad 130 000 dzisiaj, a niektóre szacunki mówią o 150 000 pocisków i rakiet.
Analitycy z think tanku Center for Strategic and International Studies napisali w raporcie z 2018 r., że „Hezbollah jest najsilniej uzbrojonym podmiotem niepaństwowym na świecie, posiadającym duży i zróżnicowany arsenał niekierowanych rakiet artyleryjskich, a także pocisków balistycznych, przeciwlotniczych, przeciwpancernych i przeciwokrętowych”.
Znaczna część inwentarza Hezbollahu składa się z różnych niekierowanych pocisków o krótszym zasięgu. Analitycy stwierdzili, że chociaż broń ta może nie być szczególnie celna, istnieje w wystarczająco dużych ilościach, aby budzić obawy. Bojownicy posiadają również precyzyjnie kierowaną broń, która może dotrzeć głębiej do Izraela.
„Hezbollah postrzega swój arsenał rakietowy i pociskowy jako główny środek odstraszający przed izraelskimi działaniami militarnymi” – wyjaśnili analitycy CSIS, zauważając, że są one „również przydatne do szybkich uderzeń odwetowych i dłuższych działań militarnych”.
Hamas rozpoczął trwającą wojnę w Gazie z 30 000 rakiet i pocisków, według Institute for National Security Studies, izraelskiego think tanku. To znacznie mniejsza liczba, ale nadal stwarza problemy dla Izraela i podkreśla wartość utrzymywania dużych zapasów, zwłaszcza że nadal wydaje dużo w Gazie.
Ta wojna przyniosła „całkiem poważną szybkostrzelność. A w przypadku Hezbollahu byłoby to jeszcze bardziej widoczne” — powiedział Byman, starszy pracownik naukowy Transnational Threats Project CSIS. „Hezbollah ma o wiele większą siłę ognia. Izrael w zamian użyłby o wiele większej siły ognia”.
Izrael obsługuje zaawansowaną sieć obrony powietrznej, która jest w stanie zwalczać różne zagrożenia, od rakiet krótkiego zasięgu po pociski balistyczne średniego zasięgu w atmosferze. Systemy Iron Dome, David’s Sling i Arrow były zajęte od 7 października, ale w większości przypadków udało im się chronić kraj przed wrogą amunicją.
Jednak większa wojna z udziałem Hezbollahu może doprowadzić do zniszczenia niektórych z tych systemów, co budzi obawy w Waszyngtonie.
Podczas wojny w 2006 r. Hezbollah wystrzelił w kierunku Izraela od 100 do 200 rakiet dziennie, według szacunków think tanku Foundation for Defense of Democracies. W przyszłej wojnie między tymi dwoma stronami bojownicy mogliby wystrzelić ponad 4000 rakiet dziennie na wczesnych etapach konfliktu, ale ostatecznie musieliby zmniejszyć tę liczbę do 1500. Nawet wtedy jest to znacznie wyższa szybkostrzelność niż w 2006 r. i może wywrzeć ogromne obciążenie na obronę Izraela.
„Środki ataku Hezbollahu są bardzo imponujące” – stwierdził izraelski think tank INSS w ocenie z października 2023 r. W wojnie z Hezbollahem ogromny arsenał broni tej grupy „będzie wymagał od Izraela przekierowania systemów przeciwdziałania na ukierunkowaną ochronę infrastruktury cywilnej i wojskowej”.
Britain Israel Communications and Research Center, organizacja wspierająca Izrael, napisała w zaktualizowanym komunikacie z października 2019 r., że „nawet przy izraelskim systemie wczesnego ostrzegania i przechwytywania pocisków rakietowych, pociski wystrzeliwane w duże skupiska ludności mogą być śmiertelne, zmuszając ludność cywilną do pozostania w schronach lub w ich pobliżu, zamykając szkoły i firmy oraz paraliżując normalne życie”.
„Nikt” nie chce wojny
Hezbollah pokazał swoją siłę ognia na początku tego tygodnia, wystrzeliwując ponad 200 rakiet i dronów szturmowych w kierunku Izraela w odwecie za zabicie starszego dowódcy. Był to jeden z największych ataków bojowników w trwającym dziewięć miesięcy konflikcie.
Oprócz zagrożenia powietrznego Hezbollah ma również siły osobowe liczące ponad 50 000 bojowników, zgodnie z raportem Congressional Research Service z maja 2024 r. Hamas, z kolei, miał mieć do 30 000 bojowników na początku wojny w Strefie Gazy, a od października widział tysiące zabitych i rannych swoich członków.
Potencjalne siły bojowe Hezbollahu zostały wzmocnione tysiącami bojowników z grup wspieranych przez Iran w całym regionie, którzy zaoferowali walkę przeciwko Izraelowi w przypadku wybuchu wojny na pełną skalę.
Na razie konflikt między Izraelem a Hezbollahem jest wciąż stosunkowo mało intensywny, ale rosną obawy, że może tak nie pozostać. Bojownicy powiązali swoje działania z zawieszeniem broni w Strefie Gazy, mówiąc, że dopiero wtedy ataki ustaną. A ponieważ niektóre państwa zachodnie wzywają do deeskalacji, dwaj wrogowie nadal grożą sobie nawzajem, mówiąc, że w razie potrzeby uciekną się do siły.
Ponad dwa tuziny żołnierzy i cywilów zostało już zabitych w Izraelu, a w Libanie liczba ta przekroczyła 450. Większość z nich to bojownicy, ale zginęli również cywile. Ponadto dziesiątki tysięcy ludzi zostało przesiedlonych ze swoich domów w obu krajach.
„Jednym z naszych głównych celów od pierwszego dnia — od października — było zrobienie wszystkiego, co w naszej mocy, aby upewnić się, że ten konflikt się nie rozprzestrzeni” — powiedział sekretarz stanu USA Antony Blinken na wydarzeniu Brookings Institution na początku tego miesiąca, dodając: „Nikt tak naprawdę nie chce wojny”.