Polska

Sześć wniosków z wyborów europejskich w Polsce

  • 10 czerwca, 2024
  • 9 min read
Sześć wniosków z wyborów europejskich w Polsce


autorstwa Daniela Tillesa

W niedzielnych wyborach europejskich zwyciężyła centrowa Koalicja Obywatelska (KO) premiera Donalda Tuska, zdobywając 37% głosów przed narodowo-konserwatywną PiS (36%). Po raz pierwszy od dziesięciu lat PiS w polskich wyborach nie zajął pierwszego miejsca.

Tymczasem skrajnie prawicowa Konfederacja (Konfederacja) wspięła się na trzecie miejsce z 12%, podczas gdy dwaj koalicjanci KO, centroprawicowa Trzecia Droga (Trzecia Droga) i Lewica (Lewica), zakończyli wybory z odpowiednio 7% i 6%.

Nasz redaktor naczelny Daniel Tilles szczegółowo analizuje, co kryje się za wynikami i co mogą one oznaczać w przyszłości.

To nie było zwycięstwo nad prawicą

Biorąc pod uwagę sukcesy w tych wyborach partii prawicowych i skrajnie prawicowych w wielu częściach Europy, niektórzy będą chętnie przedstawiać zwycięstwo Tuska jako rzadki sukces centrum politycznego.

Byłoby to w najlepszym razie przesadą. Przewaga KO nad PiS wyniosła niecały punkt procentowy. W międzyczasie Konfederacja wzrosła w poparciu, podczas gdy Trzecia Droga upadła, a Lewica znalazła się w stagnacji.

W sumie prawicowa opozycja zdobyła większy udział w głosach (48%) niż w kwietniowych wyborach samorządowych (42%) czy październikowych wyborach parlamentarnych (43%).

Ponadto KO w swojej kampanii skupiała się na kwestiach często domenowych prawicy, takich jak bezpieczeństwo granic, gotowość wojskowa i przeciwstawienie się nielegalnej migracji (którą Tusk na początku tego roku nazwał zagrożeniem dla „przetrwania cywilizacji zachodniej”).

Tusk połyka swoich koalicjantów

Kiedy pod koniec ubiegłego roku Trzecia Droga i Lewica weszły do ​​rządu zdominowanego przez KO, część komentatorów ostrzegała, że ​​w dłuższej perspektywie grozi im pochłonięcie lub zniszczenie przez ugrupowanie Tuska. Choć dla koalicji jest jeszcze stosunkowo wcześnie, wyniki wyborów wydają się potwierdzać te ostrzeżenia.

Od objęcia urzędu przez rząd Tuska Trzecia Droga i Lewica walczą o widoczność. Połączenie sprawowania stosunkowo mniejszych ministerstw z mianowaniem stosunkowo mało znanych ministrów (z wyjątkiem Władysława Kosiniaka-Kamysza na stanowisku obrony) pozostawiło ich poza centrum uwagi.

Warto przeczytać!  Absolwent, który kierował przejściem Polski do kapitalizmu, wygłasza wykład Henry’ego George’a

Najbardziej widoczni ministrowie rządu – Adam Bodnar od wymiaru sprawiedliwości, Radosław Sikorski od spraw zagranicznych, Bartłomiej Sienkiewicz (dawniej) od kultury – wywodzą się z KO.

Tymczasem, choć mimo iż lider Trzeciej Drogi (i były prezenter telewizyjny) Szymon Hołownia w roli nowego marszałka parlamentu początkowo wzbudził pozytywne emocje, zainteresowanie nieuchronnie opadło. To zwłaszcza jego ugrupowanie będzie głęboko rozczarowane wczorajszymi wynikami, w których stwierdziło, że 14% głosów, jakie zdobyło w październikowych wyborach parlamentarnych i kwietniowych wyborach samorządowych, spadło obecnie do zaledwie 7%.

Tymczasem lewica w dalszym ciągu stara się przemówić do wyborców. Choć kojarzony jest przede wszystkim z tak zwanymi w Polsce kwestiami „światopoglądowymi” – takimi jak aborcja i prawa LGBT – znaczna część jego terytorium została zagarnięta przez Tuska, który skierował KO w bardziej liberalny społecznie kierunek. To sprawiło, że lewica nie była w stanie zdobyć więcej niż 9% głosów w trzech ostatnich wyborach.

PiS upadł, ale daleko mu do upadku

PiS będzie zawiedziony symboliką niepowodzenia w wyborach po raz pierwszy od dekady. Jednak partia powinna nadal być dość zadowolona z wyniku, który będzie niemal łeb w łeb z KO.

Rzeczywiście, jego udział w głosach wczoraj (36,2%) był wyższy niż zarówno w kwietniowych wyborach samorządowych (34,3%), jak iw październikowych wyborach parlamentarnych (35,4%).

Po utracie władzy przez PiS w zeszłym roku niektórzy przewidywali implozję partii. Jednak jej dominująca postać, Jarosław Kaczyński, w imponujący sposób potrafiła wszystko połączyć w całość.

Tymczasem, choć rząd Tuska zabiegał o pociągnięcie byłej administracji PiS do odpowiedzialności za rzekomą korupcję i inne nadużycia władzy, najbardziej politycznie udany z tych wysiłków trafił w Suwerenną Polską, młodszego partnera PiS.

To nie tylko uchroniło PiS przed konsekwencjami, ale w dłuższej perspektywie może nawet pomóc partii, usuwając „wroga”, który zawsze był cierniem w boku Kaczyńskiego.

Skrajna prawica czerpie korzyści z kameralnej kampanii

Częstym wzorcem polskich ugrupowań skrajnie prawicowych w poprzednich wyborach było prowadzenie głośnych, kontrowersyjnych kampanii, na czele których często stały osobistości znane z publikowania oburzających i obraźliwych komentarzy (przede wszystkim Janusz Korwin-Mikke).

Warto przeczytać!  Wyniki głosowania w Polsce i na Słowacji sygnalizują kłopoty sił proeuropejskich w wyborach europejskich

Chociaż często kończyło się to krótkotrwałym wzrostem sondaży, już w dniu wyborów te skrajnie prawicowe grupy zwykle kończyły się rozczarowaniem.

Konfederacja tym razem postąpiła inaczej, prowadząc bardziej powściągliwą kampanię, która pozwoliła uniknąć kontrowersji. Ta strategia wyraźnie się opłaciła – Sławomir Mentzen, jeden z dwóch głównych liderów grupy, świętował „najlepszy wynik w naszej historii”.

Podczas swojego przemówienia w niedzielny wieczór Mentzen poczynił również bardzo wymowne uwagi:

„Wygrywa ten, kto popełnia mniej błędów. Tym razem popełniliśmy bardzo mało błędów. Wyciągnęliśmy wnioski z poprzedniej kampanii, naprawiliśmy wiele błędów, dokonaliśmy pewnych zmian i wszyscy włożyliśmy dużo ciężkiej pracy.

Brak gaf i oburzających wypowiedzi, które charakteryzowały poprzednie kampanie, sprawił, że Konfederacja znacząco zwiększyła swój udział w głosach z 7% w dwóch ostatnich wyborach. Być może teraz będzie można spodziewać się mocnego wyniku w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

Polacy jednoczą się w obliczu kryzysu

Politolodzy zauważyli, że w czasach międzynarodowego kryzysu wyborcy mają tendencję do skupiania się wokół przywódcy. To mogło być czynnikiem, który pomógł KO odnieść zwycięstwo.

Okres poprzedzający wybory zdominowały kwestie bezpieczeństwa związane z zagrożeniem, przed którym stoi Polska ze wschodu. Za serię dużych pożarów i innych aktów sabotażu oskarżono rosyjskich agentów, podobnie jak cyberatak na Polską Agencję Prasową.

Tymczasem nasilił się długotrwały kryzys migracyjny organizowany przez Białoruś i Rosję na wschodniej granicy Polski. Obejmowało to coraz większą liczbę ataków na polskich oficerów, w wyniku których zaledwie trzy dni przed wyborami zginął żołnierz.

W obliczu tych wydarzeń Tusk starał się nie tylko zaprezentować siebie jako silnego przywódcę, ale także przedstawić wybory jako szansę na zemstę na Putinie i jego wysiłkach na rzecz wspierania partii skrajnie prawicowych w UE.

Warto przeczytać!  Polski MND oficjalnie zatwierdza pięć projektów offsetowych w I Fazie WISŁY

Na ubiegłotygodniowym wiecu Tusk oświadczył, że „na Kremlu ważniejsze jest ewentualne polityczne zdobycie Brukseli niż zdobycie Charkowa”. Namawiał zatem Polaków, aby głosowali (czytaj: na niego), jeśli chcą chronić swój kraj i całą UE przed Rosją.

Niska frekwencja: zmęczenie wyborców czy powrót do normy?

Na wczorajsze wyniki – i jakąkolwiek ich analizę – należy patrzeć z zastrzeżeniem, że frekwencja wyniosła zaledwie 40%, najniższego poziomu we wszystkich wyborach w Polsce od 2014 roku. Biorąc pod uwagę, jak szybko nastąpiło to po wyborach samorządowych i parlamentarnych, prawdopodobne jest, że wyborcy byli zmęczeni .

Kampania była stosunkowo stonowana. Niemiecki dziennikarz, który niedawno przyjechał do Krakowa, ze zdziwieniem napisał do mnie z pytaniem, dlaczego w całym mieście widać tak mało plakatów wyborczych.

Zamiast tego dwie główne ugrupowania, PiS i KO, skupiły się w trakcie kampanii na mobilizacji stosunkowo dużego elektoratu podstawowego – i wydaje się, że im się to udało.

Tymczasem Konfederacja również była prawdopodobnym beneficjentem niskiej frekwencji, zwłaszcza wśród młodych ludzi. W październiku ubiegłego roku ogromna frekwencja wśród młodych wyborców sprzeciwiających się PiS zwiększyła poparcie dla opozycji centrowej i lewicowej.

Ponieważ PiS utracił władzę, a wybory europejskie nie były tak ważne jak parlamentarne, tym razem głosowali tylko bardziej zaangażowani politycznie młodzi ludzie – wśród których tradycyjnie stosunkowo popularna jest skrajna prawica.

Choć zmęczenie wyborców może mieć znaczenie, możliwe jest również, że wysoka frekwencja obserwowana podczas ośmiu lat sprawowania władzy przez PiS była wyjątkiem i obecnie Polska powróciła do poprzedniej normy, czyli stosunkowo niskiej frekwencji jak na standardy europejskie.


Notatki z Polski są prowadzone przez niewielki zespół redakcyjny i wydawane przez niezależną fundację non-profit, która utrzymuje się z datków naszych czytelników. Bez Waszego wsparcia nie możemy zrobić tego, co robimy.

Źródło zdjęcia głównego: Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.pl




Źródło