Rozrywka

„The Killer” w serwisie Netflix ma jedną z najlepszych scen walki w historii

  • 10 listopada, 2023
  • 6 min read
„The Killer” w serwisie Netflix ma jedną z najlepszych scen walki w historii


Michael Fassbender jako zabójca w "Zabójca."

Michael Fassbender w roli zabójcy w „Zabójcy”.

Dzięki uprzejmości Netflixa

Jeśli tak jak ja dorastałeś w latach 90., z niecierpliwością czekałeś na „Zabójcę” Davida Finchera, odkąd Netflix opublikował zwiastun. „The Killer” powraca do kinowych korzeni Finchera, ponownie łącząc go ze scenarzystą „Seven” Andrew Kevinem Walkerem i przedstawiając w narracji głównego bohatera nieskończoną liczbę cytatów w stylu „Fight Club”. Poza tym: mnóstwo ludzi strasznie w nim umiera. To rodzaj filmu, z którego udaję, że wyrosłem, ale tak naprawdę nie.

„Zabójca” nie jest tak sadystyczny jak „Siedem” – który ustanowił mroczną, szorstką estetykę, którą dzisiejsi reżyserzy bezskutecznie starają się naśladować. To raczej zwykły film akcji. Michael Fassbender, który zawsze będzie przystojniejszy ode mnie, to tytułowy bohater: anonimowy zabójca kontraktowy, który pracuje samotnie, a towarzystwa dotrzymuje mu jedynie wewnętrzny monolog. Nasz zabójca jest niezwykle wybredny w swoich metodach i nigdy nie pozwala, aby emocje stanęły mu na przeszkodzie w jego interesach… aż do momentu, gdy spieprzy pracę i zobaczy, jak jego dziewczyna (w tej roli Sophie Charlotte) ponosi konsekwencje swojego błędu , a następnie postanawia uzyskać zemstę.

Jeśli to wszystko brzmi dla Ciebie jak John Wick, nie jesteś daleko. Jest nawet wymagana scena, w której nasz antybohater musi wykopać tajny skład broni i fałszywych dokumentów tożsamości, które trzyma zakopany na swoim podwórku. Wtedy wiesz, że to coś wkrótce stanie się rzeczywistością.

Reklama

Kontynuacja artykułu pod tą reklamą

Zatem tylko dotyk Finchera odróżnia „Zabójcę” od jego rodzeństwa gatunkowego, ale wiesz, jak skuteczny może być ten dotyk: flary obiektywu, krystalicznie czyste nocne zdjęcia, eleganckie poczucie zagrożenia w powietrzu w każdej chwili. A jeśli kochasz Finchera tak samo jak ja, wiesz, że to więcej niż wystarczająco, aby „Zabójca” był wart obejrzenia, zwłaszcza gdy rozpoczyna się sama akcja.

Nieco ponad godzinę po rozpoczęciu filmu pojawia się scena walki, najlepsza, jaką widziałem w tym roku w jakimkolwiek filmie. To jedna z najlepszych scen walki, jakie kiedykolwiek widziałem, kropka. To jest tak dobre, że nie chcę ci tego w pełni psuć. Zamiast tego wymienię kilka elementów, które uczyniły go bezbłędnym, zarówno z punktu widzenia wykonania, jak i rozrywki:

– Pies stróżujący, którego należy odurzić silnymi środkami uspokajającymi włożonymi do surowego mięsa hamburgera.
– Zły facet występujący tylko pod pseudonimem „The Brute” (w tej roli Sala Baker, która na co dzień nie wygląda jak brutal).
– Pistolet wytrącony z ręki dobrego faceta, wślizgujący się pod łóżko i poza zasięgiem. Broń kończy scenę walki o wiele za szybko. Trzeba się ich na chwilę pozbyć, żeby widz mógł zostać potraktowany…
– Dużo walki wręcz.
– Tępe przedmioty.
– Ogniste pogrzebacze.
– Desperackie poszukiwania noża, który podkręci tylko tarkę do sera.
– Obraz rozbity na głowie brutala.
– Dobry facet wsiada na barana do złego faceta, próbując go zatrzymać. To jest ruch, który bym zastosował, gdyby pewnego dnia jakikolwiek inny brutal próbował mnie zabić.
– Ludzie uderzani przez szklane okna.
– Ludzie kładzieni na stołach w jadalni.
– Ludzie uderzani w zamontowany na ścianie telewizor (nie w telewizor!).
– Ludzie z wielką wściekłością uderzają w drewniane podłogi.
– Zły facet zostaje wbity w tyłek przewróconą nogą stołu.
– Rozbite szkło. W tej walce całe szkło zostaje rozbite. Zabójca Fassbendera stawia czoła brutalowi, podając mu butelkę ORAZ wielokrotnie rozbijając go szklaną fajką wodną. POROZMAWIAJ O HITACH Z BONG!
– Dobry facet w końcu położył ręce na broni.
– Krew z decydującego wystrzału rozpryskuje się po całej toalecie.

Reklama

Kontynuacja artykułu pod tą reklamą

Michael Fassbender i Tilda Swinton w „Zabójcy”.Dzięki uprzejmości Netflixa

Samo pisanie tego wszystkiego sprawiło, że zapragnąłem walczyć z niedźwiedziem grizzly. To bezbłędna choreografia akcji, a wszystko to zamknięte w schludnych, spójnych czterech minutach. Widziałeś już sceny walki z tymi elementami, prawie na pewno w jakimś wycinanym do ciastek filmie Marvela. Powodem, dla którego te inne sceny zawodzą, jest to, że są za długie, nadmiernie opierają się na kiepskich efektach wizualnych i, co najważniejsze, nie bolą. Jeśli postać zostanie wrzucona w ziemię przez osobę typu Thanosa, która jest silniejsza od armii goryli srebrnogrzbietych, powinna przynajmniej na chwilę złapać oddech. Bo jeśli postać nie rani, to ty nie możesz zrobić jej krzywdy.

Będziesz cierpiał za Fassbendera w „Zabójcy” (i jego ofiary także). Nic w tym filmie o zdolności Fassbendera do przyjęcia ciosu nie jest realistyczne, ale CZUJESZ to, gdy raz za razem przechodzi przez szybę. Rozbite szkło jest ważne w scenach walki, ponieważ ty i ja dokładnie wiemy, jakie szkody może wyrządzić potłuczone szkło w prawdziwym życiu. Wiemy, jak to jest być ciętym. Wiemy, jak to jest mocno upaść. Wiemy, jakie to uczucie przestraszony. Dobra scena walki oddziałuje na te wspomnienia w nas i na strach, że będziemy musieli je znosić jeszcze raz w przyszłości.

W porównaniu do innych filmów akcji, w tym „Wicka”, ta centralna walka w „Zabójcy” jest krótka. Ale podobnie jak w przypadku prawdziwej walki, wydaje się ona znacznie dłuższa niż kilka minut, które trwa. Czas się wydłuża, kiedy odczuwasz ból, kiedy jesteś w niebezpieczeństwie i kiedy musisz uciec przed krzywdą. To, że Fincher był w stanie dokładnie przedstawić tę brutalną formę przeciążenia zmysłów na celuloidzie, jest zarówno przewidywalne (w końcu to David Fincher), jak i ekscytujące.

Reklama

Kontynuacja artykułu pod tą reklamą

Obraz 1 z 2
Obraz 2 z 2
Dzięki uprzejmości NetflixaMichaela Fassbendera w „Zabójcy”.

Pomimo podwójnej przerwy w pracy, która zatrzymała Hollywood aż do tego tygodnia, rok 2023 okazał się najlepszym rokiem dla kina nie tylko od czasu pandemii, ale być może w ciągu ostatniej dekady i zmian. Starzy mistrzowie, tacy jak Martin Scorsese, wykonali kilka swoich najlepszych dzieł, podczas gdy stosunkowo młodsza reżyserka Greta Gerwig zdołała – tam, gdzie zawiodło wielu jej rówieśnikom – dostosować wielomilionową franczyzę do własnego kinowego głosu.

Tymczasem David Fincher robi stylowo krwawy romans. Nie przysporzy mu to żadnych Oscarów i być może nie utrzyma się na kulturowym firmamencie tak, jak inne jego dzieła. Ale mówi wyraźnie – zarówno widzom, jak i samej branży filmowej – tak się to robi. W „Zabójcy” nie ma nic nowego, ale nie musi tak być. Po prostu musi być jakaś noga od stołu, która wchodzi w tyłek złego faceta.

Reklama

Kontynuacja artykułu pod tą reklamą


Źródło

Warto przeczytać!  „Płonąc w piekle” czy „Bardzo dobrze”? Odsłonięto pierwszy oficjalny portret króla Karola