Świat

To był rok, w którym umarła strategia Netanjahu

  • 25 grudnia, 2023
  • 8 min read
To był rok, w którym umarła strategia Netanjahu


Niewielu spodziewało się, że rok 2023 będzie spokojny w Izraelu.

Nowy rok rozpoczął się od nowego rządu, który miał zaledwie trzy dni. kierowany przez najdłużej urzędującego premiera Izraela, a jednocześnie rząd niepodobny do żadnego, który go poprzedzał. Benjamin Netanjahu, który przez całą swoją karierę prowadził kampanię jako prawicowiec, a potem zawsze starał się rządzić pragmatycznie, wprowadzając do swojej koalicji centrystów, po miesiącach spędzonych na pustyni opozycji udało mu się wrócić do władzy jedynie dzięki zbudowaniu nowej koalicji, która zjednoczyła niegdyś nietykalne Skrajnie prawicowe odłamowe partie w końcu zapewniły nieuchwytną większość, której nie udało mu się zdobyć w czterech poprzednich wyborach. Po raz pierwszy cały jego gabinet znalazł się po jego prawej stronie i był zdany na łaskę swoich partnerów.

W nowym rządzie zasiadał minister finansów, który z dumą ogłaszał, że jego polityka gospodarcza nie jest ani socjalizmem, ani kapitalizmem, ale zgodna z prawem Bożym. Minister bezpieczeństwa narodowego, który większość swojego dorosłego życia spędził będąc okresowo zabieranym na przesłuchanie przez policję i Szin Bet oraz broniąc się przed aktami oskarżenia. I minister sprawiedliwości, który zaprzysiężył likwidację niezależności Sądu Najwyższego.

Być może nigdy nie dowiemy się, czy Netanjahu podpisał się pod przemówieniem ministra sprawiedliwości Yariva Levina, zanim 4 stycznia przedstawił on swoją „reformę prawa”. Przyznanie się do tego byłoby równoznaczne z przyznaniem się do konfliktu interesów w związku z toczącym się procesem korupcyjnym. Tak czy inaczej, propozycje nakreślone przez Levina, które sprowadzały się do patroszenia sądownictwa i zawodowych radców prawnych w służbie cywilnej, wywołały najdłuższą i najszerszą falę protestu, jaką kiedykolwiek znał Izrael. I chociaż protesty dotyczyły rzekomo spraw konstytucyjnych, dotyczyły one znacznie więcej.

Chodziło o rodzaj demokracji, jaką chcieli mieć Izraelczycy. Oraz związek między tymi wartościami demokratycznymi a żydowską tożsamością kraju. I kto zdecydował i zdefiniował, czym jest żydowskość i judaizm w Izraelu. Chodziło o to, czy pragmatyczny i świecki syjonizm starej szkoły, który służył jako podstawa izraelskiego establishmentu, ostatecznie ustąpił miejsca bardziej nacjonalistycznej i religijnej formie syjonizmu. Czy napięcie pomiędzy tymi bardzo różnymi wizjami syjonistycznymi może zakończyć się rozbiciem izraelskiego społeczeństwa? A jeśli jeszcze tak się nie stało, czy nie było to nieuniknione ze względu na demografię?

Warto przeczytać!  Kim jest Jordan Bardella, skrajnie prawicowa gwiazda Francji, która ma nadzieję zostać premierem? | Wiadomości

Jedna rzecz, której nie dotyczyły te protesty, dotyczyła konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Na wczesnym etapie niektóre grupy szerszego ruchu protestacyjnego próbowały także namówić do zakończenia okupacji. Bardziej mainstreamowe elementy kierownictwa ruchu były mniej skłonne do dodawania kwestii palestyńskiej do swoich sztandarów i uważały, że w ten sposób zdystansują wielu Izraelczyków, którzy w przeciwnym razie do nich dołączyliby. Zażądali więc, aby grupy antyokupacyjne pozostały na uboczu i zalali protesty niebiesko-białymi flagami, próbując odzyskać izraelski patriotyzm z obozu Netanjahu.

Jednak robiąc to, nieumyślnie uwierzyli w podstawowe założenia strategii Netanjahu. Ponieważ przez lata premier utrzymywał, że kwestia palestyńska to odwrócenie uwagi i królicza nora, do której chcą wejść tylko obsesje. Izrael mógłby zachować status quo z Autonomią Palestyńską kontrolującą półautonomiczne enklawy Zachodniego Brzegu i Hamasem rządzącym w Gazie, i nie byłby potrzebny żaden proces dyplomatyczny. Przez lata strategia Netanjahu działała. Zmniejszyła się międzynarodowa presja na ustępstwa wobec Palestyńczyków. Na Zachodnim Brzegu miały miejsce wybuchy przemocy i okresowe starcia z Hamasem i Islamskim Dżihadem w Gazie, ale można je było „powstrzymać” i nie trwały długo. A w międzyczasie niektóre państwa arabskie, które podobnie jak Netanjahu postrzegały Iran jako swoje główne zagrożenie, stopniowo „normalizowały” swoje stosunki z Izraelem, jedynie deklarując się w sprawie palestyńskiej.

Zamiast kwestionować strategię Netanjahu, ruch protestacyjny skupił się na innych kwestiach, w których wydawało się, że uda im się przesunąć tarczę. I rzeczywiście, latem wydawało się, że reforma sądownictwa traci impet. Tylko jeden z jej elementów został przyjęty przez Kneset i zdecydowana większość Izraelczyków, a także część członków koalicji, była przeciwna uchwaleniu kolejnych części.

Warto przeczytać!  Syria zgadza się na ograniczenie handlu narkotykami na spotkaniu z arabskimi ministrami | Wiadomości polityczne

Netanjahu i jego partia Likud już tracili w sondażach, ale miał jedną świecącą gwiazdę na horyzoncie. Podejmowane przez administrację Bidena próby wynegocjowania kolejnego porozumienia „normalizacyjnego”, tym razem z regionalną Arabią Saudyjską wagi ciężkiej. Książę koronny Mohammed bin Salman wydawał się chętny i we wrześniowym wywiadzie dla Fox News otwarcie mówił, że takie porozumienie jest tuż za rogiem. Miał też niejasne obietnice wobec Palestyńczyków, ale wyglądało na to, że przełożyły się one głównie na miliardy dolarów i kilka symbolicznych gestów dyplomatycznych wobec Autonomii Palestyńskiej.

W opozycji mamrotano o „szczęściu Bibi”, które, gdy wydawało się, że się skończyło, nagle zostało ożywione przez otwarcie Arabii Saudyjskiej. Umowa z MBS, jak wielu przewidywało, ponownie podniesie notowania Netanjahu i pozwoli mu odejść od nieudanych reform prawnych. Teoria ta nie została przetestowana w 2023 r. Zamiast tego byłaby to strategia Netanjahu polegająca na powstrzymywaniu i ignorowaniu Palestyńczyków, która, jak przyznało już wielu jego przeciwników, odniosła sukces, a która zakończy się niepowodzeniem 7 października, zaledwie kilka dni po wywiadzie z MBS.

Hamas od lat planował swój niszczycielski atak z zaskoczenia na społeczności izraelskie i bazy IDF w pobliżu granicy z Gazą. Jednak wielu analityków i funkcjonariuszy wywiadu uważa, że ​​ich chęć udaremnienia porozumienia z Arabią Saudyjską – w wyniku czego zostaliby podwójnie zmarginalizowani, po pierwsze, gdy kwestia palestyńska została ponownie odsunięta na boczny tor, a po drugie, gdyby to ich rywale w AP otrzymaliby saudyjskie odszkodowania – było jednym z kluczowych czynników wyboru 7 października na dokonanie masakry i radykalną zmianę całej narracji o roku 2023.

Gdy rok dobiega końca, IDF jest na dobrej drodze do zniszczenia zdolności wojskowych Hamasu w Gazie. Władza Hamasu nad pasem przybrzeżnym rozciąga się obecnie na zaledwie jedną trzecią terytorium i jest codziennie uciskana. To, czy te kluczowe cele wojny – wraz z uwolnieniem prawie 130 zakładników nadal przetrzymywanych w Gazie – uda się osiągnąć, okaże się w 2024 r. Ale kiedy przywódcy Hamasu w Gazie, Yahya Sinwar, Mohammed Deif i Marwan Issa, twórcy masakry w końcu spotkają się z zaplanowaną śmiercią w nowym roku, a Hamas nie odgrywa żadnej roli w rozwiązaniach dla Gazy, które nastąpią dzień później, mimo to uda im się ponownie umieścić kwestię palestyńską w porządku obrad zarówno izraelskim, jak i międzynarodowym.

Warto przeczytać!  Premier Gruzji oskarża USA o podsycanie „prób rewolucji”

7 października oznaczał, że w 2023 r. Izrael musiał stawić czoła wszystkim podstawowym wyzwaniom. I chociaż wojna oznaczała, że ​​polityka jak zwykle została zawieszona i większość Izraelczyków stanowczo odłożyła na bok swoje wewnętrzne różnice w obliczu mobilizacji narodu. Jednak iluzją byłoby myśleć i mieć nadzieję, że głębokie podziały ujawnione w społeczeństwie izraelskim przed wojną nie wyjdą ponownie na powierzchnię po jej zakończeniu, zaostrzone przez głębokie podziały dotyczące przyszłości stosunków Izraela z Palestyńczykami, których nie chcą już nie mogę ignorować.

Być może jest jednak promyk nadziei na rok 2024. W sondażach przeprowadzonych na kilka tygodni wcześniej zdecydowana większość Izraelczyków, w tym wielu, którzy w zasadzie popierali reformę prawa, stwierdziła, że ​​jest przeciwna kontynuowaniu jej ustawodawstwa. Podobna większość zdecydowanie popiera wojnę w Gazie, wzywając jednocześnie do wyborów i zastąpienia Netanjahu po zakończeniu wojny.

Izraelczycy wiedzą, że w 2024 r. czeka ich okres głębokiego rozliczenia, w którym będą musieli podjąć trudne decyzje, które zadecydują o przyszłości kraju na co najmniej pokolenie. Jeśli jednak sondażom można ufać, chcą znaleźć lepszy sposób na przeprowadzenie tej debaty bez przechwytywania i wykorzystywania ich sporów przez dzielącą i zdyskredytowaną przywódcę


Źródło