Trener na wylocie, pi³karze w do³ku, a zewsz±d krytyka. „Mój temat zostawmy” Reprezentacja Polski

Jaroslav Silhavy jest drugim najdłużej pracującym trenerem z kadrą Czech w XXI r. Drużynę prowadzi od pięciu lat. I choć czeski futbol sporo mu zawdzięcza, to – jak tłumaczy nam jeden z czeskich dziennikarzy – media i fani kręcą na niego nosem. „Jest na wylocie i gra o swoją przyszłość” – kwituje jeden z nich. A o przyszłość zagra z przeciętnymi kartami w dłoni.
Mistrzowski trener i znakomity start
Dla jasności: całokształt pracy Silhavy’ego z czeską kadrą oceniany jest na plus, choć ta ocena może się zmienić w ciągu kilku dni. To przecież trener, który w 2018 roku był do kadry wywoływany i powierzenie mu reprezentacyjnej misji miało wtedy sens.
Dał się poznać jako ligowy magik. Zdobywał mistrzostwa w dobrym stylu i workiem bramek z tymi, którzy wówczas faworytami do triumfu w czeskiej lidze nie byli: Slovanem Liberec, a kilka lat później Slavią Praga. Pracę z kadrą zaczął od wygranej w prestiżowym meczu ze Słowacją w Lidze Narodów. W eliminacjach do Euro prowadzonej przez niego kadrze udało się wygrać jeden mecz z Anglią.
Co ważniejsze – dość szybko okazało się, że Czesi są w stanie grać jak równy z równym z najlepszymi. Kibice przypomnieli sobie o pięknych czasach swego futbolu, czyli brązie na Euro 2004 r. Kadra Silhavy’ego na ostatnich mistrzostwach Europy po bitwie w trudnej grupie (z Anglią, Chorwacją i Szkocją) doszła do ćwierćfinału, pokonując po drodze Holendrów. Kwalifikacje do MŚ w Katarze już tak udane nie były. Czesi na tę imprezę znów nie pojechali (nie jeżdżą na nią od 2006 roku). Potem też spadli z dywizji A Ligi Narodów. Złość narastała.
Walkę o Euro 2024 zaczęli jednak efektownie, od wygranej z Polską (3:1), i wydawało się, że będą faworytami grupy. Tyle że potem zaczęło się gubienie punktów: z Mołdawią na wyjeździe, Albanią u siebie, aż w końcu przyszła bolesna porażka z tym ostatnim rywalem (0:3). Głosy krytyki spadały na reprezentację już po domowym spotkaniu z Albańczykami, w którym Czesi prowadzili. Kubeł zimnej wody został na nich wylany po bolesnej porażce z liderem grupy. Fanom i dziennikarzom nie podobał się ani styl gry, ani dobór zawodników, ani bezradność w spotkaniu, które było kluczowe dla rozwoju wypadków w tabeli.
Silhavy: Mój temat zostawmy
To po tym meczu Czesi przestali mieć wszystko w swoich rękach. Na szczęście dla nich Polska tylko zremisowała z Mołdawią i los się do nich znów uśmiechnął. Uśmiechnął się też do trenera Silhavy’ego, bo Porażka z Albanią sprawiła, że prezes czeskiej federacji Petr Fousek bez ogródek mówił, że zastanawia się nad dalszymi losami trenera i już sprawdzał jego następców. Zwołał też nadzwyczajne posiedzenie Komitetu Wykonawczego, które jednak ostatecznie selekcjonera nie zwolniło. Uznano, że skoro Czesi dalej są w uprzywilejowanej pozycji, a czasu przed kolejnym zgrupowaniem jest mało, to lepiej spotkać się i pogadać z Silhavym pod koniec listopada, kiedy będą już znane wszystkie rozstrzygnięcia. W tym momencie według tego, co przekazują nam czescy koledzy ze sportowych mediów, tylko awans ich drużyny na Euro jest w stanie uratować posadę selekcjonera. Silhavy jednak wszelkie pytania o swoją sytuację ucina.
– My mamy jeden cel i wszystko jest mu podporządkowane. Skupmy się lepiej na zespole, na naszej grze. Mój temat zostawmy na zakończenie tych eliminacji – odbijał piłeczkę na konferencji prasowej na Stadionie Narodowym.
„Czesi muszą spojrzeć w lustro”
Ale to nie Silhavy jest winien całemu złu w czeskiej kadrze. – Gracze muszą zacząć od siebie, spojrzeć w lustro – punktował temat atmosfery Vladimir Smicer, były reprezentant kraju i zawodnik m.in. Liverpoolu w podcaście na portalu Sport.cz. Gwiazda tamtejszej piłki dodała, że wspólne wyjaśnienie sobie wszystkiego na kawie może i jest fajne, ale „dobre samopoczucie wynika głównie z dobrych występów i meczów”.
Smicerowi nie podobało się też podejście do selekcji graczy i mało przekonujące decyzje selekcjonera. Przed listopadowymi meczami trener najpierw ogłosił listę 23 powołanych i zaznaczył, że jeszcze dorzuci do niej obrońcę i napastnika. W rozmowie z mediami tłumaczył m.in., dlaczego nie powołał Tomasa Cvancara i wskazywał na nie najlepszą formę zawodnika Moenchengladbach. A kiedy ten dosłownie chwilę później strzelił gola, dostał powołanie. – Na moje słowa o formie zareagował w najlepszy możliwy sposób – uśmiechał się Silhavy.
– Nie rozumiem, dlaczego wcześniej go nie było i inni zawodnicy też mogą tego nie zrozumieć. Jednego dnia był bez formy, następnego dnia strzelił gola i już był w kadrze – zastanawia się Smicer. Były piłkarz nie rozumie też, dlaczego w kadrze nie ma Antonina Baraka z Fiorentiny, jednego z bardziej doświadczonych czeskich pomocników.
– Wcześniej miał problemy zdrowotne, teraz jest ok. Nie mamy wielu takich zawodników. Naprawdę nie znam powodu, dlaczego go odstawiono. Jak zasugerował sam zainteresowany, zarzucono mu naruszenie wewnętrznych przepisów. To jednak szerokie pojęcie, więc dalej nic nie rozumiem – zwrócił uwagę Smicer.
Grający niegrający
Problemy dotyczące powołanych graczy wskazują też komentatorzy portalu Sport.cz. Niepokojąca jest dla nich długa lista nazwisk „ważnych zawodników trenera Silhavy’ego”, którzy po meczu z Wyspami Owczymi nie spędzali na boiskach zbyt dużo czasu podczas ligowych meczów. Dla przykładu pomocnik Ondrej Lingr z Feyenoordu Rotterdam od ostatniego meczu kadry w swoim klubie zagrał przez pół godziny. Adam Hlozek z Bayeru Leverkusen biegał po boiskach przez łącznie 118 minut. Po około 30 procent możliwej gry w swoich klubach mają na koncie obrońca David Jurasek z Benfiki Lizbona i skrzydłowy Vaclav Cerny z Wolfsburga. Dowołany na końcu Cvancar grał niecałe 45 procentach meczów. Wszyscy wymienieni gracze w ostatnim meczu Czech znaleźli się w pierwszej jedenastce. Powołania z powodu kontuzji ominęły z kolei bramkarza Jirego Pavlenkę, obrońcę Ladislava Krejciego i napastnika Patricka Schicka.
Ta sytuacja sprawia, że nasi rywale nie są pewni zestawienia personalnego na starcie z Polkami i martwią się o korzystny wynik. Tylko że po drugiej stronie będą też mieli rywala, który porywające i cieszące swoich kibiców mecze również rozgrywał dawno.
Polacy, by zachować szansę na bezpośredni awans na Euro, muszą piątkowy mecz wygrać. Czechom do szczęścia może wystarczyć remis lub wygrana w ich kolejnym spotkaniu z Mołdawią.
Kadra Czech na listopadowe mecze:
- bramkarze: Matej Kovar (Bayer Leverkusen), Jindrich Stanek (Viktoria Pilzno), Ales Mandous (Slavia Praga);
- obrońcy: Jakub Brabec (Aris Saloniki), Vladimir Coufal (West Ham United), David Doudera (Slavia Praga), Tomas Holes (Slavia Praga), David Jurasek (Benfica Lizbona), Patrizio Stronati (Puskas Akademia FC), Martin Vitik (Sparta Praga), David Zima (Torino);
- pomocnicy: Vaclav Cerny (VfL Wolfsburg), Alex Kral (Union Berlin), Ondrej Lingr (Feyenoord Rotterdam), Lukas Masopust (Slavia Praga), Lukas Provod (Slavia Praga), Lukas Sadilek (Sparta Praga), Michal Sadilek (Twente Enschede), Tomas Soucek (West Ham United);
- napastnicy: Adam Hlozek (Bayer Leverkusen), Tomas Chory (Viktoria Pilzno), Mojmir Chytil (Slavia Praga), Jan Kuchta (Sparta Praga), Vasil Kusej (FK Mladá Boleslav), Tomas Cvancara (Borussia Moenchengladbach).