Nauczyciele zazwyczaj wspierają swoich uczniów, ale sytuacja się odwróciła, gdy Stefanie Poland, nauczycielka ze szkoły Family Partnership Charter School, dowiedziała się, że ma raka piersi.
Studenci wysyłali notatki z wyrazami wsparcia i pojawiali się w jej domu, aby wręczać prezenty, uśmiechy i uściski. Rodzice, personel, rodzina i przyjaciele koordynowali posiłki przez sześć miesięcy. A gdy skończyły się jej płatne dni chorobowe, jej koledzy przekazali własne, aby nie została bez wypłaty, mając do czynienia z rachunkami za leczenie.
„Ubezpieczenie nie pokrywa wszystkiego. Jest odliczenie z własnej kieszeni. Więc masz raka i teraz musisz za niego również zapłacić. Ponieważ nauczyciele w Kalifornii nie płacą składek na ubezpieczenie społeczne, nie dostajemy renty inwalidzkiej. To śmieszne. Ale byli tak wspierający w pracy, że to było niesamowite. Nie mogę wystarczająco podkreślić, jak niesamowite jest Family Partnership” – powiedziała Poland.
Centrum Onkologiczne Mission Hope również okazało się dla niej ratunkiem, nie tylko dzięki leczeniu raka, ale także dzięki grantom na badania, które pomogły pokryć koszty, programom takim jak Hats for Hope, który zapewnia bony na peruki i kapelusze, a także grupie wsparcia dla osób chorych na raka piersi i programowi terapii przez sztukę, który Poland uznała za budujący.
„Musisz po prostu żyć dalej. Musisz się ruszać. Musisz wstać. Musisz wiedzieć, że będzie dobrze. Musisz wierzyć, że będzie dobrze. To kropla w morzu twojego życia. Wyzdrowiejesz. Jesteś wystarczająco silna. Dasz sobie radę. Bądź pozytywnie nastawiona. Miej w swoim życiu pozytywnych ludzi. Otaczaj się miłością i bądź dla siebie łaskawa, aby to przetrwać” – powiedziała Poland.
Był czerwiec 2023 roku, a ona wraz ze swoją córką Lily przebywała w Puerto Escondido, aby świętować ukończenie przez najmłodszą córkę szkoły Righetti High School.
„Przebierałam się w kostium kąpielowy i zauważyłam dziwne marszczenie na piersi. Wyglądało jak plama wielkości dziesięciocentówki, przypominająca skórkę pomarańczy. Nie jestem typem osoby, która się martwi. Zazwyczaj powierzam sprawy Bogu. Ale zdecydowanie się tym martwiłam” – powiedziała Poland.
Już zdecydowała, że to będzie lato, aby nadrobić wszystkie badania przesiewowe. Miała 53 lata i minęło już kilka lat od ostatniej mammografii, więc po wakacjach zaczęły się wizyty.
To właśnie wtedy asystentka lekarza zbadała jej piersi pod kątem nieprawidłowości, wysłała ją na mammografię i tomografię komputerową, a w końcu na biopsję, która potwierdziła diagnozę raka piersi.
„Jeśli masz raka, musisz upewnić się, że twój zespół, który będzie pracował, aby uratować ci życie, jest kimś, komu możesz zaufać. Dr (April) Kennedy była super 'do dzieła’. W Mission Hope wszyscy są tak wspierający, pomocni i niesamowici. Placówka Arroyo Grande była jasna i pogodna, a cała atmosfera była świetna” – powiedziała Poland.
W sierpniu skierowano ją do dr Katriny Mitchell, dyplomowanej chirurg ogólnej i specjalistki w zakresie chirurgii onkologicznej piersi, w Santa Barbara.
„Przedstawiła mi wszystkie możliwe scenariusze: przyjmowanie leków, aby spróbować zmniejszyć guz, albo usunięcie guza, możliwość zajęcia węzłów chłonnych, możliwość rekonstrukcji w tym samym czasie co pierwotna operacja, z udziałem chirurga plastycznego. Wymagało to wielu żonglerek, aby nakłonić wszystkich potrzebnych ludzi do współpracy” – powiedziała Poland.
Na początku listopada oddała się w ręce zespołu medycznego.
„Znaleźli o wiele więcej guzów nowotworowych w mojej pachwinie, niż się spodziewali, więc przeszliśmy na chemioterapię” – powiedział Poland.
Szesnaście rund chemioterapii. Tam znalazła się w parze z Aniołem Chemii Mission Hope Cancer Center, który wysłał jej paczki z jej ulubionymi rzeczami, listy wsparcia i zorganizował deszcz kartek urodzinowych.
„To takie wzruszające i słodkie, że nie mogłeś w to uwierzyć. Kiedy wyzdrowieję, chcę zostać Chemo Angel” – powiedziała Poland.
Jej rodzina z pracy włączyła się w projekt Take Them A Meal, internetowe narzędzie do koordynowania posiłków, aby zapewnić jej posiłki, dzięki czemu mogła odpocząć, a nie robić zakupy, gotować i sprzątać.
„Ludzie, których nawet nie znałam, przynosili posiłki lub karty podarunkowe na posiłki. To tragiczna, smutna rzecz, gdy ktoś diagnozuje raka, ale zawsze jest jasna strona rzeczy. Zawsze musisz pamiętać, żeby tego szukać i zachować wiarę, a sprawy się poprawią” – powiedziała Poland.
Przeżyła wyjątkowo ciężkie chwile podczas pierwszych rund chemioterapii.
„Pierwsza runda z Red Devil prawie mnie wykończyła. Wyczerpuje twoje krwinki, które zwykle walczą z infekcją, więc dostałem poważną infekcję. Przez kilka dni byłem w szpitalu z infekcją. To było okropne. Miałem naprawdę ciężki czas z ciężką chemioterapią” – wspominał Poland.
Na początku stycznia wróciła do schematu wlewów chemioterapii, sądząc, że wkrótce wróci do szkoły.
„Myślałam, że będę mogła wrócić do pracy, ale nie. Chemioterapia była naprawdę ciężka” – powiedziała Poland.
Tęskniła za swoimi uczniami, a oni tęsknili za nią.
„Zaczęli mnie odwiedzać i jedna z nich zapytała mnie: 'Co jest najgorsze w byciu chorym na raka?’ To takie przykre, bo nie mogę uczyć. Potem zapytała: 'Co jest najlepsze?’ To było proste: że przyszli mnie odwiedzić.
„Kiedy i dlaczego miałbyś mnie odwiedzić w inny sposób, przyjść do mnie do domu i zwiedzić dom swojego nauczyciela” – powiedział Poland.
Zakończyła ostatnią rundę chemioterapii w maju i nabrała sił na lato. Pomogła 18-letniej Lily wyprowadzić się z akademika po udanym pierwszym roku na UC Santa Cruz, a 19-letniej Daisy wyprowadzić się z domu siostrzeństwa na UCSB po jej własnym udanym drugim roku.
Zaczęła brać udział w programach Mission Hope, wśród których najważniejsze były grupy wsparcia i program artystyczny.
„To superfajne. To wszystkie rodzaje kobiet. Rak dotknie każdego, każdej narodowości, czegokolwiek, więc jesteś z kobietami, z którymi możesz nie być w swoim codziennym życiu. Jestem piechurem, więc spotykam się z moimi przyjaciółmi piechurami. Tutaj są starsi ludzie, młodsi ludzie, ludzie, którzy mówią innym językiem. To takie fajne” – powiedziała Poland.
Przed kolejną turą operacji powiedziała, że czuje się dobrze, planuje kolejny etap leczenia, który prawdopodobnie potrwa aż do nowego roku szkolnego, i stara się jak najlepiej wykorzystać dobre dni.
„Nigdy w życiu nie wiedziałam tak wiele o układzie węzłów chłonnych. Jestem całkowicie łysa. Nie mam rzęs. Wyglądam szalenie” – powiedziała ze śmiechem.
Z niecierpliwością czeka na powrót do dawnej formy, tak jak obiecał jej zespół medyczny.
„Niektóre dni są trudniejsze od innych. Musisz cieszyć się dobrymi dniami i zdecydowanie masz nową perspektywę na życie. Wykorzystuj każdy dzień i mów ludziom, że ich kochasz. To jest najważniejsze: relacje i doświadczenia, nie rzeczy. Te małe rzeczy nie są już tak ważne” – powiedziała Poland.