Trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii: najmniejsi ocaleni w opanowanej przez rebeliantów północnej Syrii czekają na pomoc spowolnioną przez wojnę domową
Harem, Syria — Pięcioletni Jinan leżał w szpitalnym łóżku, przestraszony i cierpiący. Lekarze stwierdzili, że trzeba będzie amputować jej nogę. Stała się symbolem okrucieństwa śmierci trzęsienia ziemi, które nawiedziły Turcję i Syrię po tym, jak wideo, na którym jest uwięziona pod gruzami ze swoim młodszym bratem Abdullahem, stało się wirusowe.
„Proszę”, młoda dziewczyna błagała ratowników, „zabierz mnie stąd”.
Jinan był leczony w szpitalu w opanowanej przez rebeliantów, dotkniętej trzęsieniami ziemi północnej prowincji Idlib. Abdullah był pod opieką w łóżku obok niej. Ich matka, ojciec, bracia i siostry nie przeżyli trzęsienia ziemi.
Umm Abdullah, ich ciotka, była z dziećmi w szpitalu.
„Moje serce płonie” – powiedziała CBS News, odwracając się i płacząc.
Szpital miejski Harem w Idlib został obciążony ciężarem tak wielu pacjentów w tak wielkiej potrzebie.
Doktor Hassan Jolaiq powiedział nam, że pierwszego dnia po trzęsieniach ziemi w placówce leczono rany 1500 osób. Liczba ofiar śmiertelnych z powodu dwóch ogromnych turbulencji, które uderzyły w ciągu dziewięciu godzin 6 lutego, przekroczyła 41 000 do środy w południowej Turcji i północnej Syrii.
Zapytaliśmy Jolaiqa, czy ma środki potrzebne do leczenia ofiar trzęsienia ziemi.
„Świat zdecydowanie o nas zapomniał” – powiedział. – Od bardzo dawna nie otrzymaliśmy pomocy.
Trzęsienia zniszczyły setki budynków w opanowanej przez rebeliantów północnej Syrii. Potrzeba pomocy jest ogromna, ale niewiele pomocy dotarło do regionu, a osoby, które przeżyły, są coraz bardziej zdesperowane.
Ta desperacja jest zaplątana w linie uskoków 12-letnia wojna domowa w Syrii.
Prezydent Baszar al-Assad chce zachować kontrolę nad wszystkimi drogami dostaw do kraju, ale światowi przywódcy nie chcą legitymizować reżimu, na który nałożyli surowe sankcje podczas wojny.
Skomplikowana geopolityka nadal utrudniała dotarcie z pomocą do ciężko rannych ofiar, w tym małej Bayan, którą odwiedzała jej kuzynka w szpitalu w Haremie.
Jej starsza siostra Fatima leżała obok niej w łóżku z kontuzją nogi. Ich ciotka, Umm Hassan, powiedziała nam, że ich matka zginęła w trzęsieniu ziemi.
„Jeszcze nie powiedzieliśmy im o ich matce” – powiedziała. „Ciągle mówią, że coś przed nimi ukrywam. Ale nie mam serca powiedzieć im, że ona nie żyje”.
Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że 2,5 miliona syryjskich dzieci zostało dotkniętych trzęsieniami ziemi i rozpaczliwie potrzebuje podstaw, w tym czystej wody pitnej i schronienia.
Assad zgodził się w poniedziałek na otwarcie dwóch dodatkowych przejść granicznych do północnej Syrii z Turcji, aby przyspieszyć przepływ pomocy humanitarnej. ONZ pochwaliła to posunięcie, ale od środy do Syrii przybył tylko jeden konwój ONZ składający się z 11 ciężarówek.
Kolejny konwój z pomocą, złożony przez arabskich przywódców plemiennych, przekroczył w środę granicę z terytorium kontrolowanego przez rząd do strefy trzęsienia ziemi opanowanej przez rebeliantów. Ale przepływ pomocy wciąż był strużką, a nie tsunami, którego desperacko potrzebowały tysiące ocalałych z trzęsienia ziemi, w tym najmłodsi.