Świat

Uciekli walcząc w Sudanie, tylko po to, by znaleźć kryzys na granicy egipskiej

  • 28 kwietnia, 2023
  • 8 min read
Uciekli walcząc w Sudanie, tylko po to, by znaleźć kryzys na granicy egipskiej


Khalid i jego żona Somia, pokazani na przystanku autobusowym w czwartek w pobliżu Asuanu w południowym Egipcie, opowiedzieli o wstrząsającej ucieczce, gdy oddziały paramilitarne weszły do ​​ich domu w Chartumie w Sudanie. (Sima Diab)

WADI KARKAR, Egipt — Sudańska rodzina ukryła się pod łóżkiem, gdy rakieta uderzyła w ich dach — i znowu, gdy żołnierze milicji wtargnęli i splądrowali ich dom. Racjonowali wodę, zatykali nosy, aby uniknąć smrodu porzuconych zwłok na swojej ulicy i żegnali się, bojąc się, że nie ujdą z życiem.

Po ponad tygodniu piekielnych warunków w Chartumie w końcu uciekli autobusem do Egiptu, mając nadzieję, że ich męka wkrótce się skończy.

Na granicy zastali większy chaos.

Przez cztery noce rodzina i inni pasażerowie spali na ulicy w pobliżu przejścia granicznego Argeen, najpierw po stronie sudańskiej, a następnie w Egipcie, przeżywając prawie bez jedzenia i wody w intensywnym upale.

Czekając na rozpatrzenie paszportów przez władze sudańskie i egipskie, nie mieli dostępu do elektryczności ani odpowiednich łazienek. Kilka razy straż graniczna robiła sobie długie przerwy w przetwarzaniu kogokolwiek, nawet gdy podjeżdżało coraz więcej autobusów, wioząc tysiące innych uciekających z życiem.

Co najmniej jedna osoba zmarła po stronie sudańskiej podczas oczekiwania, a inna zaczęła rodzić, powiedzieli. Wielu innych zachorowało. 20-letniemu synowi rodziny, który miał nadzieję, że egipskie zasady wjazdu wymagające wiz dla sudańskich mężczyzn w wieku od 16 do 50 lat zostaną zniesione z powodu konfliktu, odmówiono wjazdu. Musiał udać się do innej części Sudanu, aby odwiedzić egipski konsulat i nadal nie otrzymał wizy.

„To była katastrofa” – powiedział ojciec, 60-letni Khalid, inżynier, który uciekł bez telefonu i bagażu i był jednym z wielu sudańskich cywilów czekających w czwartek na przystanku autobusowym w południowym Egipcie. „Tak wielu ludzi zemdlało”.

Podobnie jak inni w tej historii, przemawiał pod warunkiem, że zostanie użyte tylko jego imię ze względu na obawy o jego bezpieczeństwo w obu krajach.

Ludzie uciekający z Sudanu opowiadają historie o strachu i przemocy na drogach

Warto przeczytać!  Obaj piloci zasypiają w Airbusie A320 Batik Air na 28 minut

Khalid i jego żona należą do co najmniej 14 000 sudańskich cywilów, którzy wkroczyli do Egiptu w zeszłym tygodniu – dziesiątki tysięcy innych uciekło do Sudanu Południowego lub na zachód do Czadu – pokonując niebezpieczne drogi i dziesiątki punktów kontrolnych, tylko po to, by znaleźć się w kolejnym kryzysie humanitarnym . Wielu z nich pochodzi z najbardziej elitarnych rodzin Sudanu i posiada posiadłości w Egipcie, który ma głębokie więzi społeczne i kulturowe z południowym sąsiadem. Jednak odcięci od kont bankowych, już kończą im się pieniądze.

Miliony innych wciąż są uwięzione w Sudanie przez walki między siłami lojalnymi wobec gen. Abdela Fattaha al-Burhana, szefa armii i de facto głowy państwa, a siłami popierającymi jego rywala, gen. Mohameda Hamdana Dagalo, przywódcę paramilitarnej organizacji Rapid Siły wsparcia. Od wybuchu konfliktu dwa tygodnie temu ogłoszono wiele rozejmów, ale żadne się nie utrzymało. Zginęło co najmniej 450 osób, chociaż prawdziwa liczba ofiar może być znacznie wyższa. Podczas gdy kraje i organizacje międzynarodowe spieszyły się z ewakuacją swoich obywateli i pracowników, wielu miejscowych nie ma możliwości wydostania się z Sudanu.

Turecki samolot ewakuacyjny ostrzelany po zawieszeniu broni w Sudanie

Rodziny powiedziały, że autobus do granicy kosztował około 350 USD za miejsce, w porównaniu z 50 USD na początku tego miesiąca, a ceny wciąż rosną. Zdecydowanej większości Sudańczyków nie stać na ucieczkę z kraju, dlatego są pozostawieni schronieniu w Chartumie lub uciekają na obszary wiejskie.

Ci, którzy mieli szczęście odbyć podróż na północ, do granicy z Egiptem, powiedzieli, że nie było ani śladu Organizacji Narodów Zjednoczonych ani żadnej innej agencji zajmującej się uchodźcami. Jedyną organizacją humanitarną na miejscu był egipski Czerwony Półksiężyc, który pożyczał podróżnym telefony i rozdawał wodę.

Rzeczniczka Christine Beshay z agencji ONZ ds. uchodźców w Egipcie powiedziała, że ​​organizacja „wspiera potrzebujących artykułami ratującymi życie, które zostaną dostarczone przez egipskie zespoły Czerwonego Półksiężyca na granicach”. Rzecznik egipskiego MSZ nie odpowiedział od razu na prośbę o komentarz w sprawie sytuacji na południowej granicy.

Warto przeczytać!  Dowódca rosyjskiej marynarki wojennej „zwolniony” po zaginięciu trzeciej części Floty Czarnomorskiej

Na przystanku autobusowym przed egipskim miastem Asuan niektórzy sudańscy podróżnicy w końcu mieli chwilę wytchnienia — drzemali na plastikowych krzesłach, popijali herbatę i korzystali z prowizorycznych łazienek, aby się odświeżyć przed wejściem na pokład nowych autobusów jadących do Kairu lub innych miast.

Krewna Khalida, 21-letnia studentka stosunków międzynarodowych w Chartumie, powiedziała, że ​​minęło kilka dni od jej ostatniego oddania moczu z powodu braku infrastruktury na granicy. Inne kobiety powiedziały, że jedynym wyborem było załatwienie się na tych samych ulicach, na których spały.

Shahd, 33-letnia architekt, uciekła z mężem i trójką dzieci, w tym 18-miesięcznym dzieckiem, po tym, jak rakieta wylądowała przed ich domem.

Kiedy w końcu dotarli do granicy, „nie było wody, jedzenia, nic dla dzieci” – powiedziała. Powiedziała, że ​​jej dzieci bały się oddawać mocz w miejscach publicznych i nie załatwiały się przez kilka dni, i jadły tylko chipsy.

„Gdyby to się powtórzyło, zostałbym [in Khartoum],” powiedziała.

62-letni Ali powiedział, że jeden z członków jego rodziny zemdlał i został reanimowany. Proces na granicy był „w ogóle nieefektywny”, powiedział, opisując warunki jako odczłowieczające. „Widziałem, jak ludzie jedzą ze śmieci”.

Świadkowie powiedzieli, że duże opóźnienia były spowodowane przeszkodami biurokratycznymi po obu stronach granicy. Wyczerpani i zdezorientowani oczekiwaniem, niektórzy Sudańczycy wdali się w krzyki w mecze z egipskimi urzędnikami, powiedzieli.

Wielu młodych mężczyzn zabezpieczyło sobie drogie miejsca i wyruszyło w długą podróż tylko po to, by dowiedzieć się, że Egipt nie zrobi wyjątków od wymogu wizowego dla podróżujących płci męskiej w wieku od 16 do 50 lat.

Ci mężczyźni i chłopcy musieliby zawrócić, jak wspominali pasażerowie, jak mówili funkcjonariusze straży granicznej, i ubiegać się o pozwolenie na wjazd do innych miast – podróż, która według stawek wojennych może kosztować setki, jeśli nie tysiące dolarów więcej.

Warto przeczytać!  Chiny rozpowszechniły „eksperyment, jakiego nikt z nas nie widział”

Separacje były bolesne dla rodzin, które przeżyły intensywną przemoc w Sudanie i widziały Egipt tuż za przejściem, ale musiały zostawić swoich synów.

„Ich matki szlochały i szlochały” — powiedział Khalid.

Co najmniej sześciu członków jego dalszej rodziny, w tym jego syn i brat Ayi, znalazło się wśród osób, którym odmówiono wjazdu do Egiptu i kazano ubiegać się o wizy w innych częściach Sudanu. „Nie wiemy, czy je dostaną, czy nie” – powiedziała Aya.

W Asuanie 51-letnia Ebtisam Babaker, samotna matka, która podróżowała z inną grupą, która dotarła do Egiptu we wtorek, płakała, opisując, jak jej dwaj synowie, 21-letni Youssef i 19-letni Khaled, zostali zawróceni. Chciała zostać z nimi, ale nalegali, aby kontynuowała z innymi pasażerami — ma cukrzycę i nie mogli zagwarantować jej bezpieczeństwa. Teraz skończyły im się pieniądze i wciąż czekają na wizy.

„Nie mam na świecie nikogo poza nimi” – powiedziała. „Zostawiliśmy wszystko za sobą”.

Esraa Bani, 39-letni Sudański Amerykanin mieszkający w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, czekał w czwartek na przystanku autobusowym w Wadi Karkar, przygotowując się do podróży na południe w kierunku granicy Egiptu z Sudanem, aby rozdać nowo przybyłym żywność, wodę i pieluchy.

Powiedziała, że ​​gdy społeczność międzynarodowa spieszyła się z ewakuacją swoich obywateli z Sudanu, nikt nie myślał o Sudańczykach. „Dosłownie opuścili cały naród [of Sudan] na własną rękę – powiedziała. „Ludzie bezbronni sfinansowali własną ewakuację i utknęli na granicy, finansując własną wodę”.

Aya, studentka, stara się przetworzyć swoją nową rzeczywistość.

Obudziła się w Chartumie 15 kwietnia, słysząc „bomby i ogień”. Kule trafiły w jej dom. Przez pięć dni nie mieli wody ani prądu. Miała nadzieję, że na granicy będzie inaczej.

„Ciągle myślę, że to się stanie, ale nigdy tego nie zrobiono – nawet do teraz” – powiedziała. „Pogarsza się.”


Źródło