Ukarany biskup nie został formalnie odwołany z gremiów KEP. Episkopat przeprasza

Mit rozliczalności?
Komunikat o sankcjach dotyczących bp. Regmunta można znaleźć na stronach Episkopatu Polski (również po włosku i angielsku), diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, a także w Aktach Konferencji Episkopatu Polski – oficjalnym organie prawnym KEP. Ale – mimo że od dnia ogłoszenia kar minęło już dwa i pół roku, a KEP spotkała się na zebraniach plenarnych już pięć razy – biskupa nie odwołano ani z Komisji Rewizyjnej KEP, ani Komisji Nadzorczej Caritas Polska. Pierwsza zajmuje się kontrolą finansów KEP, na której działalność zrzucają się wszystkie polskie diecezje. Druga kontroluje i ocenia działalność największej kościelnej organizacji charytatywnej. Co roku m.in. zatwierdza program jej działalności i preliminarz budżetowy.
Śladu po zmianach personalnych w tych gremiach nie odnaleźliśmy ani w dokumentach KEP, ani w informacjach o Caritas Polska w KRS. Gdy pracowaliśmy nad tym tekstem, nazwisko biskupa widniało w składzie Komisji Rewizyjnej na stronie KEP, a także w rubryce „organ nadzoru” w dotyczącym Caritasu wpisie w KRS. – Oznacza to, że biskup w każdej chwili mógłby zażądać od dyrektora Caritasu jakichś informacji lub dostępu do dokumentów. Wedle statutu każdy członek Komisji Nadzorczej ma do tego prawo, nawet jeśli fizycznie nie pojawia się na posiedzeniach – mówi „Rzeczpospolitej” przedstawiciel Caritasu.

– Powiadomiony o karach biskup sam powinien się do nich zastosować i złożyć rezygnację z członkostwa w komisjach. Jeśli dotąd tego nie zrobił, popełnił kolejne przestępstwo. Zwłaszcza że zakazy ogłoszono ponad dwa lata temu – wyjaśnia nam prawnik kanonista, wskazując, że w katalogu kar, które mogłyby zostać nałożone na biskupa, jest m.in. zakaz noszenia stroju duchownego, zakaz używania insygniów biskupich, a nawet pozbawienie przywilejów. – W przypadku byłego ordynariusza może to być nawet odebranie prawa do pochówku w katedrze. O karach mógłby decydować Watykan, który wcześniej zapewne sprawdziłby, czy było to działanie świadome – dodaje.
Okolicznością łagodzącą mógłby być tu fakt, że od czasu nałożenia sankcji biskup – jak wynika naszej z informacji – nie bierze udziału w zebraniach KEP, nie pojawia się także na spotkaniach komisji, do których formalnie należy.
– Najdziwniejsze jest, że żaden z biskupów nie zadziałał. Nie można powiedzieć, że nic o karach nie wiedzieli. Ogłoszono je przecież publicznie. Skoro sam hierarcha nie składa oficjalnej rezygnacji, to wniosek o jego odwołanie powinien pójść od przewodniczących komisji, w których zasiada, od sekretarza generalnego, od przewodniczącego KEP, od delegata do spraw ochrony dzieci i młodzieży – mówi kanonista. – Innych przecież odwołano. A tu nic. Wydaje się, że uznano, że skoro biskup fizycznie się nie pojawia, to problem jest załatwiony – stwierdza i dodaje, że sprawa pokazuje luki w watykańskich procedurach. – Watykan, który tak dużo mówi o rozliczalności biskupów, powinien dawać wskazówki, wyznaczać standardy, kontrolować, jak jest ona realizowana w praktyce, ale tego nie robi – podkreśla.