Świat

Ukierunkowane zabójstwa terroryzują uchodźców Rohingya w obozie Cox’s Bazar w Bangladeszu

  • 7 marca, 2023
  • 12 min read
Ukierunkowane zabójstwa terroryzują uchodźców Rohingya w obozie Cox’s Bazar w Bangladeszu


Mohammad Ismail, lat 24, stracił przedramię i podudzie podczas uprowadzenia i ataku we wrześniu. Jeden członek jego rodziny został już zabity. Do końca roku trzy inne będą martwe. (Turjoy Chowdhury dla The Washington Post)

Komentarz

KUTUPALONG, Bangladesz — Tuż po godzinie 2:30 w wilgotną noc Mohammad Ismail odprowadzał żonę do latryny, kiedy poczuł wycelowaną w głowę broń.

Jak później wspominał, mężczyźni mówili od tygodni, że przyjdą. Teraz wokół niego roiły się dziesiątki, wbijając stopy w jego plecy.

„Ty”, powiedzieli mężczyźni, zatykając mu usta szmatką, „utrudniasz nam życie”.

Sześć lat po tym, jak wojsko Mjanmy przeprowadziło ludobójczą kampanię przeciwko muzułmańskiej mniejszości Rohingya, przez obozy w południowo-wschodnim Bangladeszu, gdzie prawie milion Rohingya szukało schronienia, przetacza się fala przemocy. Grupy bojowników Rohingya, które kiedyś atakowały wojsko Birmy, zwróciły się przeciwko sobie, a ich nieporozumienia przerodziły się w brutalność w izolacji i desperacji obozu.

Nasiliły się porwania i napady z bronią w ręku. Mnożyły się radykalne grupy, wprowadzając terror po zmroku. W przypominającym labirynt obozowisku, gdzie rodziny stłoczone są w cienkich, plandekowych schronieniach w wąskich uliczkach, każdy wrzask i każdy wystrzał z broni palnej odbija się echem od społeczności.

Najgorsze ze wszystkiego, jak twierdzą uchodźcy, były ukierunkowane zabójstwa przywódców społeczności i tych, którzy zostali napiętnowani, tak jak Ismail, jako informatorzy rządu Bangladeszu. Władze twierdzą, że w 2022 roku zamordowano co najmniej 40 uchodźców, chociaż wielu w obozach twierdzi, że rzeczywista liczba jest znacznie wyższa. Pracownicy miejscowej kostnicy powiedzieli, że czasami otrzymywali wiele ciał w ciągu jednej nocy, wiele z nich okaleczonych i oblepionych błotem.

Ponieważ ofiary — często młodzi, wykształceni mężczyźni — były chowane jedna po drugiej, agencje międzynarodowe i bangladeskie nie zdołały powstrzymać przemocy, wynika z wywiadów z dziesiątkami uchodźców, dokumentów i fotograficznych dowodów zabójstw. Ostrzeżenia o zbliżających się atakach zostały zignorowane. Apele o przeniesienie pozostały bez echa. Rohingya, już jedna z najbardziej prześladowanych populacji na świecie, zostali pozostawieni przez agencje, którym powierzono ich ochronę, na samotne stawienie czoła przemocy – po raz kolejny.

Wysoki Komisarz ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) jest wiodącą agencją pomocową w obozach. Jednak zapewnienie ich bezpieczeństwa nie leży w kompetencjach UNHCR, powiedział dyrektor krajowy Johannes van der Klaauw. „Ostatecznie jest to ich odpowiedzialność”, powiedział, odnosząc się do rządu Bangladeszu.

Shahriar Alam, zastępca dowódcy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Bangladeszu, szydził z pomysłu, że jego kraj powinien robić więcej. Batalion Policji Zbrojnej Bangladeszu (APBn) jest agencją odpowiedzialną za zapewnienie bezpieczeństwa obozów Rohingya, a jego dowódcy twierdzą, że udało im się opanować przemoc.

Ale wyżsi rangą urzędnicy przyznali w wywiadach, że siły bezpieczeństwa są nadal przytłoczone. Grupy bojowników przemycają broń z Birmy, która pogrążyła się w wojnie domowej. Pozbawieni możliwości szukania przyszłości w Bangladeszu i nie mogący wrócić do Myanmaru, coraz więcej Rohingya jest popychanych w kierunku radykalizacji. „Sytuacja”, przyznał Alam, „pogarsza się z minuty na minutę”.

Bezskuteczne poszukiwania schronienia przez Ismaila i jego rodzinę ujawniają, co się dzieje, gdy świat odwraca wzrok od tak poważnego kryzysu humanitarnego. Do czasu porwania Ismaila we wrześniu jeden członek jego rodziny był już zabity. Do końca roku trzy inne będą martwe.

Warto przeczytać!  Poważny incydent w Nottingham: Trzy osoby znalezione martwe w angielskim mieście, mówi brytyjska policja

Tej nocy, jak powiedział Ismail, ludzie patrzyli przez szczeliny w swoich bambusowych i brezentowych schronieniach, jak napastnicy ciągnęli go na samo dno ogołoconego wzgórza. Niektórzy go znali — cichy 24-latek w okularach, który marzył o zostaniu nauczycielem. Wielu znało mężczyzn. Żaden nie opuściłby swoich schronów.

Zanim zawiązali mu oczy, Ismail widział, jak napastnicy przekazują noże, maczety i fajki. Za kilka sekund obie jego rzepki zostaną zmiażdżone. Powiedział, że nadwyrężył gardło, żeby błagać, ale jego słowa były stłumione.

„Proszę”, powiedział im, płacząc, „nic nie zrobiłem”.

Ismail już wcześniej odczuwał podobny strach.

Miał 18 lat, kiedy żołnierze spalili jego wioskę w stanie Arakan w zachodniej części Birmy, zmuszając go i resztę rodziny do ucieczki na zachód. Wędrowali przez siedem dni w deszczach monsunowych, powiedział, w końcu przekroczyli rzekę Naf do Bangladeszu.

Po exodusie kilka grup powstańczych Rohingya, które walczyły z siłami bezpieczeństwa Mjanmy w Rakhine, założyło bazy w obozach dla uchodźców. Ismail słyszał o Armii Zbawienia Arakan Rohingya (ARSA) i Organizacji Solidarności Rohingya (RSO) — o tym, jak czasami zwracali broń przeciwko własnej, zmuszając mężczyzn Rohingya do walki lub śmierci. Powiedział, że Ismail nie wierzy w ich metody, ale nie postrzega ich jako zagrożenia. Osiedlił się jako uchodźca, ożenił się i znalazł pracę w agencji ONZ, która wypłacała mu niewielkie stypendium.

Następnie, w lutym 2021 r., wojsko Mjanmy przejęło władzę w zamachu stanu, niszcząc dla wielu Rohingya nadzieję na powrót do Rakhine. W obozach zawrzała rozpacz, a potem złość, której kulminacją było zabójstwo Mohiba Ullaha, prominentnego działacza Rohingya. Jego rodzina powiedziała, że ​​ARSA zamordowała go za to, że stał się zbyt wpływowy. Rzecznik ARSA temu zaprzeczył.

Gdy grupy bojowników zaczęły polować na innych przywódców społeczności, zwanych Majhis, jeden z kuzynów Ismaila został oznaczony jako informator rządowy.

27-letni Mohammad Hossain miał za zadanie zgłaszać biurokratom z Bangladeszu, które schroniska wymagają naprawy, w tym te, które zostały zniszczone przez złoczyńców z dnia na dzień. W październiku 2021 roku złożył skargę na policję, której kopię udostępniono The Washington Post , mówiąc, że grupa przestępcza próbowała go porwać. W kolejnych listach wymieniał nazwiska tych, którzy go zastraszali i błagał o interwencję władz.

„Nie mogę porozumieć się z rodziną ani mieszkać w swoim schronie”, napisał, „ponieważ oskarżony może nagle zaatakować”.

Urzędnicy z Bangladeszu stemplowali jego listy „otrzymano”. Sześć miesięcy później zakrwawione ciało Hossaina znaleziono na polu, na którym dzieci grają w piłkę nożną. Został zadźgany na śmierć, jak powiedzieli Ismailowi ​​naoczni świadkowie, w biały dzień.

Policja twierdzi, że uchodźcy Rohingya często rezygnują z udziału w dochodzeniach w sprawie przestępstw z użyciem przemocy. Ale kiedy zmarł Hossain, Ismail powiedział, że zrobił wszystko, co w jego mocy, aby współpracować. Udostępnił notatki Hossaina organom ścigania; pisał listy w języku angielskim i bengalskim do UNHCR; rozpowszechniał zdjęcia ciała Hossaina, próbując, jak powiedział, utrzymać sprawę przy życiu.

Warto przeczytać!  Interpol: Władze szukają nazwisk 22 kobiet zamordowanych w Europie

Żadna sprawiedliwość nie wyniknie z tych wysiłków. Ismail zostałby jednak ukarany za próbę jego poszukiwania.

Poranne wezwanie do modlitwy zakończyło obrzydliwe oczekiwanie.

Rodzina Ismaila spędziła godziny na szukaniu go, gdy o świcie ktoś powiedział, że znalazł zmasakrowane ciało u podnóża wzgórza. Ojciec Ismaila, Kefayet Ullah, lat 60, pobiegł na miejsce zdarzenia. Była polana na polu krzaków, opowiadał Ullah, gdzie Ismail leżał z krzykiem. Ayat Ullah, starszy brat Ismaila, i jego szwagier, Mohammad Yasin, przebrnęli przez zarośla, aby go odzyskać.

„Zabójczy atak”, członek Lekarzy bez Granic nabazgrał na formularzu skierowania pacjenta, kiedy Ismail został przywieziony do jednej z jego placówek o 7 rano „Niedaleko amputacji (L) ramienia powyżej stawu łokciowego i lewej nogi powyżej stawu skokowego (L) ”.

Ismail przeżył. Ale nie miał tego robić, powiedział. Na kilka tygodni przed atakiem i po nim co najmniej tuzin innych uchodźców zostało zarąbanych na śmierć maczetami takimi jak te, które pozbawiły go kończyn.

Infrastruktura medyczna i bezpieczeństwa obozów z trudem sobie radziła. Lekarze bez Granic, główny dostawca usług medycznych, powiedział, że jego placówki zostały zaprojektowane w celu leczenia chorób takich jak świerzb i gorączka denga, a nie urazów. Nie dysponuje personelem zapewniającym kompleksową opiekę ortopedyczną lub chirurgiczną.

Zanim został wyznaczony przez rząd Bangladeszu do zapewnienia bezpieczeństwa obozów Rohingya, APBn służył głównie jako siły policyjne, których zadaniem było rozpraszanie dużych tłumów. Wielu z około 2000 personelu w obozach jest świeżo po podstawowym szkoleniu i źle wyposażonych do walki z grupami bojowników, powiedział Syed Harun Or Rashid, dowódca batalionu.

Co ważniejsze, powiedział Rashid, APBn nie ma uprawnień do prowadzenia dochodzeń w sprawie przestępstw. Jego statut, ustanowiony przez polityków w stolicy, Dhace, pozwala personelowi na dokonywanie aresztowań, ale nie na wszczynanie formalnych dochodzeń w celu wykorzenienia przywódców gangów i wtrącenia ich do więzienia.

APBn czasami kieruje sprawy do lokalnego okręgu policji. Ale ta agencja została przytłoczona na długo przed przybyciem Rohingya. Jak powiedział szef policji Mahfuzul Islam, w przypadku większości zabójstw, o których mowa w zeszłej jesieni, dystrykt musi jeszcze przetworzyć wyniki sekcji zwłok. Nawet gdy policja przedkłada sądowi raporty z dochodzenia, takie sprawy mogą zostać odrzucone przez sędziów, którzy nie chcą — lub nie wiedzą, jak — orzekać w sprawach, w których stronami są bezpaństwowcy uchodźcy.

„Występuje problem z przepustowością” w systemie sądownictwa karnego, powiedział Alam Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Ale inni twierdzą, że to nie tylko kwestia zasobów. Niedawny raport Human Rights Watch wykazał, że personel APBn wyłudzał uchodźców i fałszował dowody w celu zatrzymania niewinnych ludzi. Policja zaprzeczyła tym zarzutom.

Po wypisaniu Ismaila ze szpitala, Ullah i Yasin, jego brat i szwagier, przywieźli go ponownie do władz, gdzie podkreślił, że ludzie, którzy go skrzywdzili, wrócą. Personel APBn powiedział mu, żeby się nie martwił, powiedział Ismail. Agencja wyznaczyła personel do pilnowania jego rodziny, ale „nie było możliwe” umieszczenie kogoś w ich schronisku na noc, powiedział Mohammad Saifuzzaman, zastępca Rashida.

Warto przeczytać!  Wojna Izrael-Hamas: Izrael atakuje obszary, do których uciekli mieszkańcy Gazy

Kiedy kilka tygodni później tłum wrócił do schronienia rodziny Ismaila, nie było tam żadnego personelu ochrony. Rodzice Ismaila ukryli go pod kocem i workami ryżu. Powiedział, że usłyszał krzyki, a potem strzały.

30-letni Yasin zginął na miejscu. 40-letni Ullah został przewieziony do szpitala, gdzie się wykrwawił.

Personel APBn przybył ponad godzinę później, powiedział Ismail.

– Tak – powiedział Saifuzzaman, kiwając głową na wspomnienie incydentu. „Zajęło nam to dużo czasu”.

Trzy miesiące po zabójstwach Ismail siedział w schronie bez okien, oświetlonym zakurzoną żarówką. Odłączając telefon, przeglądał nowe wiadomości głosowe od nieznanych numerów. Zawsze mówili podobne rzeczy.

„Jesteś zwierzęciem”.

„Lepiej przestań mówić”.

Ismail powiedział, że jeszcze zanim Ullah i Yasin zostali pochowani, bojownicy zabili innego z jego kuzynów, 26-letniego Mohammada Zoshima. Niedawno przeniósł swoją najbliższą rodzinę do nowego schroniska, które, jak miał nadzieję, będzie bezpieczniejsze. Ale powiedział, że ludzie prędzej czy później go znajdą.

W odpowiedzi na pytania reporterów, UNHCR odmówił omówienia sprawy Ismaila, mówiąc jedynie, że agencja udziela pomocy prawnej ofiarom przestępstw, a czasem relokuje uchodźców, którzy są narażeni na ekstremalne zagrożenia bezpieczeństwa. Przywódcy UNHCR powiedzieli, że siły bezpieczeństwa Bangladeszu muszą zapewnić, aby ich personel przeszedł szkolenie, aby wyeliminować przestępców i stłumić przemoc.

Alam pochwalił wysiłki sił bezpieczeństwa, mówiąc, że personel APBn został okaleczony przez tych samych bojowników terroryzujących Rohingya. Bangladesz wydaje 1,2 miliarda dolarów rocznie na obozy w Cox’s Bazar i utrzymuje swoje zaangażowanie, nawet gdy bogatsze narody obniżyły swoje datki. Powiedział, że to międzynarodowa apatia, a nie cokolwiek innego, pozwala Kutupalong stać się kotłem ekstremistycznej przemocy.

Nie jest jasne, czy pogrążenie się w przemocy zagrozi nadziejom Rohingya na lepszą przyszłość. Alam zasugerował, że może. „Jak myślisz, dlaczego nikt nie chce teraz łodzi z uchodźcami Rohingya?” on zapytał.

Kiedy reporterzy odwiedzili obóz na początku tego roku, mieszkańcy przychodzili, by opisywać porwania i napaści, ich oczy błyszczały, gdy szeptali o tym, kto ich zdaniem jest odpowiedzialny. Dzieci powiedziały, że spały z torbami swoich rzeczy, bojąc się, że ich rodziny będą następne. „Może lepiej być zabitym przez wojsko”, powiedział ze smutkiem jeden imam, „niż być zabitym przez własnych ludzi”.

Ismail odczuł to dotkliwie.

Pewnego ranka, po kilku dniach dzielenia się swoimi doświadczeniami z reporterami, ponownie rozważył ryzyko związane z wypowiadaniem się. Chciał zostać zidentyfikowany, powiedział cicho, i zrobić mu zdjęcie. Ojciec wbił wzrok w podłogę. Jego matka, słuchając zza zasłony, zalała się łzami.

Ismail wyprostował się do zdjęcia. Kiedy jego oczy złagodniały za okularami, przez chwilę wyglądał jak nauczyciel, którym zawsze chciał zostać.

– Już się nie boję – powiedział.

Azad Majumder z Cox’s Bazar w Bangladeszu przyczynił się do powstania tego raportu.


Źródło