Świat

Ukraińskie okręty bojowe wystrzeliwują rakiety na rosyjskie cele w pobliżu Bachmutu

  • 11 marca, 2023
  • 5 min read
Ukraińskie okręty bojowe wystrzeliwują rakiety na rosyjskie cele w pobliżu Bachmutu


Gdy miasto na wschodzie się zbliża, jeden po drugim helikoptery nagle wznoszą się, odpalają rakiety, ostro przechylają się i wracają do bazy, ślizgając się po ziemi.

Celem jest „linia fortyfikacji wroga złożona z żołnierzy na ziemi, pojazdów opancerzonych i składu amunicji” – powiedział AFP pilot Petro po 30-minutowej misji.

Fortyfikacja leży w pobliżu Siewierodoniecka, który wojska rosyjskie zajęły zeszłej wiosny, na północny wschód od Bachmutu, gdzie ukraińscy żołnierze są prawie okrążeni, ale wciąż utrzymują się wśród ciężkich strat po obu stronach.

Od rosyjskiej inwazji nieco ponad rok temu ukraińscy piloci helikopterów latają swoimi starzejącymi się Mi-8 i większymi Mi-24 w codziennych misjach bojowych.

W wieku zaledwie 23 lat Petro nie wygląda zbyt dobrze w swojej źle dopasowanej kamizelce kuloodpornej, ale odbył już około 50 misji bojowych.

Podczas gdy jego helikopter jest tankowany i wyposażany w nowe rakiety, przechodzi przez ostatni poranny atak z bazy, której nie można zidentyfikować ze względów bezpieczeństwa.

„Przed lotem wybieramy trasę lotu, korzystając ze specjalnych aplikacji, aby utrzymać się na najniższej możliwej wysokości” – mówi Petro.

Warto przeczytać!  „Zwycięstwo”, którego pragnie Ukraina nad Rosją, może być nieosiągalne

„Na przykład, jeśli widzimy wysokość 180 metrów, jest za wysoko, wtedy szukamy niższych miejsc i znajdujemy 130 metrów, 100 metrów.

„Celem jest lecieć niżej niż poziom terenu, tak aby nie być widocznym na rosyjskich radarach i nie wiedzieć, że nadlatujemy”, mówi Petro, mając kaptur zakrywający wszystko oprócz oczu.

Trzydzieści rakiet

Kamera AFP ustawiona w kokpicie podczas całej misji rejestruje imponujący materiał.

Ziemia przelatuje z prędkością około 200 kilometrów na godzinę (125 mil na godzinę), zaledwie kilka metrów pod podwoziem.

Helikopter podskakuje dopiero w momencie wystrzelenia rakiet, zaprogramowanych na odległość 6100 metrów.

„Kiedy jesteśmy 6200 metrów od celu, podnosimy się o 20 stopni… następnie wystrzeliwujemy rakiety, po 15 z każdej strony” — wyjaśnia Petro.

Na filmie w momencie wystrzelenia rakiety wystrzeliwują z Mi-8, pozostawiając za sobą kłęby czarnego dymu.

Helikopter natychmiast nurkuje w ciasny zakręt w lewo i opada nisko, aby polecieć z powrotem.

Mi-8, każdy z pilotem i drugim pilotem, otwierają ogień jeden po drugim.

Trasa powrotna jest inna niż zewnętrzna „aby nie wpaść w pułapkę” i przyciągnąć rosyjskie systemy przeciwlotnicze.

Warto przeczytać!  Pokora Williama Ruto w związku z ustawą finansową o Kenii pokazuje siłę pokolenia Z

Na linii frontu jednostki piechoty zostały poinformowane o czasie uderzenia, a następnie wysłały drona, aby sprawdzić wynik.

Jeśli cel nie został trafiony, powinien nastąpić kolejny atak oparty na poprawionych danych.

„Na początku wojny nie mieliśmy dronów. Misje były bardziej skomplikowane i mniej skuteczne” — przyznaje Petro.

„Ale latem zaczęliśmy kupować drony i inny sprzęt. Dziś jesteśmy bardziej skuteczni”.

Przestarzały system uzbrojenia nie jest ani kierowany, ani wyposażony w celowanie, co oznacza, że ​​jest celny tylko do 100-200 metrów.

„Strach znika”

Najtrudniejsza jak dotąd misja miała miejsce 6 marca ubiegłego roku w obwodzie mikołajowskim na południu.

„Byliśmy czterema helikopterami, a celem był długi konwój pojazdów wojskowych” zmierzający do największej w Europie elektrowni jądrowej w Zaporożu, obecnie okupowanej przez Rosję.

„Widzieliśmy cel z odległości około dwóch kilometrów. Mieliśmy doniesienia, że ​​się nie poruszał, ale w rzeczywistości się poruszał i nagle go zobaczyliśmy” — wspomina.

Ukraińcy dostali się pod ostrzał.

„Dwa nasze helikoptery zostały zniszczone, trzeci uszkodzony, a ja miałem szczęście być w czwartym. Nie zostałem trafiony… tylko dwóm z nas udało się wrócić do bazy”.

Warto przeczytać!  Wady oficera armii rosyjskiej, doniesienia o torturach na Ukrainie

Według źródeł wojskowych od czasu inwazji zginęło około 30 ukraińskich pilotów śmigłowców.

Dla Petro „najtrudniejsze są przygotowania, podjęcie decyzji, co robić podczas lotu, w jakim kierunku podążać do celu, bo nie znamy okolicy przed lotem, niczego nie możemy być pewni.

Ale strach nie wchodzi w atak.

„Po uruchomieniu silnika strach znika, bo zostaliśmy do tego wyszkoleni i mamy pewność siebie, swoich decyzji. Więc zaczynamy lot bez strachu”.

Petro marzy o lataniu najnowocześniejszym amerykańskim Black Hawkiem, ale nie dyskredytuje Mi-8, zauważając: „Nie jest doskonały, ale jest dobry, dobrze o tym wiemy”.

Media społecznościowe pełne są udostępnionych filmów z ukraińskich misji śmigłowcowych, a piloci często postrzegani są jako bohaterowie.

Ale Petro myśli o żołnierzach, którzy „cierpią znacznie bardziej niż my, nawet jeśli witają nas i wspierają z ziemi”.

„Zawsze są na miejscu. Nawet jeśli podejmujemy duże ryzyko, nie potrzebujemy dużo czasu na wykonanie misji. Kiedy widzę chłopców na ziemi, którzy nas wspierają, wiem dokładnie, dlaczego tu jestem”.


Źródło