Podróże

#Vanlife nie jest tak przyjazny kwarantannie, jak mogłoby się wydawać

  • 6 kwietnia, 2020
  • 6 min read
#Vanlife nie jest tak przyjazny kwarantannie, jak mogłoby się wydawać


<\/div><\/div>„],,filter”:{„nextExceptions”:”img, cytat blokowy, div”,”nextContainsExceptions”:”img, cytat blokowy, a.btn, przycisk ao”}” renderIntial”:true,”wordCount”:350}”>

„Twój autobus pełni także funkcję bunkra, prawda?”

Znajomi od tygodni zadają mi różne wersje tego pytania. Przez ostatni rok mieszkałem na pełen etat w trasie, w „skoolie”, jak pieszczotliwie nazywa się przebudowę autobusu szkolnego. Nie mam innego stałego miejsca zamieszkania. Podróżowałem po zachodnich Stanach Zjednoczonych, od Tucson w Arizonie po Cape Flattery w stanie Waszyngton, utrzymując się z pisania zadań i malejąc oszczędności wynikające z lat pracy w reklamie. W moim autobusie nieco ekstrawaganckie udogodnienia, takie jak łóżko typu queen-size i prawie dwumetrowy blat kuchenny, współistnieją z realiami życia w drodze: brak prysznica, łazienki i bieżącej wody. W czasach, gdy wszyscy chcą biegać po wzgórzach, vanliferzy mogą wydawać się wyjątkowo przygotowani na przetrwanie pandemii Covid-19. Ale czy jesteśmy?

W miarę jak era koronaawirusów szybko ewoluuje, wielu nomadów zmaga się z tym, jak naprawdę niezależny jest ich sprzęt – i ich życie. Chociaż niektóre samochody dostawcze lub autobusy mają pełną łazienkę lub jakąś jej wersję, przechowywanie wody jest zawsze czynnikiem ograniczającym – oprócz zbiornika o pojemności ponad 50 galonów potrzebny jest również zbiornik na szarą wodę, aby wyłapać spływ. Wielu z nas polega na stałym harmonogramie brania prysznica na siłowniach lub w ośrodkach rekreacyjnych i częstym uzupełnianiu zapasów w sklepach spożywczych i ogólnodostępnych ze względu na brak chłodzenia w naszym pojeździe. Zależy nam również na okazjonalnym kempingu lub parku dla samochodów kempingowych.

Warto przeczytać!  10 najlepszych wiosennych miejsc klimatycznych na całym świecie

W zależności od tego, jak vanlifer buduje swój zestaw, w tej chwili zmagają się z różnymi niezbędnymi rzeczami: prysznicem, toaletą, jedzeniem, zasilaniem. Problematyczne są także odpady i zaopatrzenie. W końcu każdy potrzebuje miejsca, w którym może wyrzucić szarą wodę, opróżnij toaletę, kup artykuły spożywcze lub kup więcej czystej wody. Większość miejsc jest zamykana, a najważniejsze firmy, które pozostają otwarte, stoją przed ciągłym dylematem moralnym – jako osoba z zewnątrz wkraczająca do małej społeczności narażam innych na ryzyko.

Czy jesteśmy tak niezależni, jak myśleliśmy?

Przez ostatnie dwa sezony narciarskie podążałem za śniegiem, aż do uderzenia różnych miejsc docelowych Ikon Pass, koncentrując się głównie na Kolorado i Utah. Na początku tego roku odbyłem podróż z Taos w Nowym Meksyku do Jackson Hole w Wyoming, zanim zdecydowałem się osiedlić w Kolorado. Przy dużej pokrywie śnieżnej wyglądało na to, że tegoroczny sezon może przeciągnąć się w lato, a ja chciałem tam być, gdyby tak się stało. Zamiast tego znalazłem się w miejscowościach narciarskich, które stały się epicentrami w związku z epidemią korona wirusa w tym stanie.

Chociaż mój autobus dobrze mnie traktował, to po prostu prowizoryczny dom na kółkach, a nie bunkier.

Zanim przestoje i nakazy umieszczania schronisk w placówkach stały się częstymi wiadomościami, zamknięcia objęły małe górskie miasteczka, takie jak Frisco, Silverthorne i Breckenridge. Po potwierdzeniu pozytywnego wyniku na obecność wirusa Covid-19 u pracownika Silverthorne Recreation Center, 12 marca obiekt został natychmiast zamknięty. Następnego dnia w jego ślady poszło centrum rekreacyjne w Breckenridge. Biblioteki hrabstwa Summit zamknęły swoje drzwi 14 marca. Do 15 marca zamknęły się ośrodki narciarskie w całym kraju. Nie mając gdzie wziąć prysznica, skorzystać z Wi-Fi ani zaopatrzyć się w zapasy, nie byłem pewien, dokąd się udać dalej.

Warto przeczytać!  Chcesz wybrać się na niedrogie wakacje? Odwiedź te 5 miejsc w Indiach

Ciche zamknięcie usług publicznych w Kolorado spowodowało znacznie mniej hałasu niż nagłe zakończenie sezonu narciarskiego, a mimo to miało znacznie większe znaczenie dla nomadów takich jak ja. Kate Fifer i Daniel Gaudenti pracowali w autobusach i restauracjach w Nashville w stanie Tennessee, kiedy uderzył koronawirus. Po zadzwonieniu w celu potwierdzenia lokalnego Planet Fitness było otwarte. Następnego ranka Fifer i Gaudenti poszli na siłownię i okazało się, że jest zamknięta. Nawet znalezienie łazienki stało się trudne, gdy miejskie kawiarnie zostały zamknięte, Starbucks stał się dostępny wyłącznie dla kierowców, a sklepy zamknęły publiczne toalety. Wkrótce Fifer i Gaudenti stracili pracę. W zeszłym tygodniu podjęli decyzję o opuszczeniu Nashville i rozpoczęciu podróży do domu, aby zatrzymać się u rodziny w Oregonie.

Zamknięcie ośrodków narciarskich oznaczało także zamknięcie ich nocnych parkingów i toalet, na których polegałem. Urzędnicy ds. zdrowia publicznego w Kolorado wezwali wszystkich mieszkańców hrabstwa Summit do pozostania w domu. Bez bieżącej wody i prawdziwej toalety przebywanie w moim autobusie przez 14 dni w izolacji nie było możliwe, a nie chciałam narażać mojej adoptowanej społeczności ani siebie.

Zdecydowałem, że czas znaleźć bezpieczne miejsce, w którym mógłbym się schować. Kiedy więc starzy przyjaciele mieszkający w Teksasie zaprosili mnie, abym zaparkował na ich podjeździe i dzielił z nimi dom, skorzystałem z okazji. Długą podróż pokonałem równie szybko i odpowiedzialnie, jak tylko mogłem, dezynfekując dystrybutory benzyny, szorując ręce środkiem dezynfekującym i stosując się do wytycznych CDC dotyczących dystansu społecznego. Dwudniowa wycieczka utwierdziła mnie w decyzji o zjechaniu z trasy. Nagle nawet korzystanie z publicznej łazienki stało się ryzykowne. Kiedy tylko mogłem, szukałem spokojnego miejsca na zewnątrz (oczywiście przestrzegając zasad nie pozostawiania śladów).

Warto przeczytać!  To amerykańskie lotnisko jest liderem na świecie, oferując 66 międzynarodowych miejsc docelowych

Dla tych vanliferów, którzy nie mają gdzie się podziać, społeczność nomadów stara się pozyskać pomoc od społeczności. W małych zakątkach Internetu krążą arkusze kalkulacyjne i grupy na Facebooku. Życzliwi nieznajomi w całym kraju oferują podjazdy, zapasowe sypialnie i prywatną ziemię tym, którzy nie mają dokąd pójść. Codziennie słyszę o większej liczbie vanliferów proszonych o opuszczenie parkingów dla samochodów kempingowych, kempingów lub zamykanych terenów publicznych, na których przebywali.

Podobnie jak większość społeczności outdoorowej, kilku vanliferów ignoruje kryzys związany z pandemią. Ale większość stara się postąpić właściwie, kryjąc się, zdając się na gościnność innych lub wracając do domu. Społeczność vanlife została zmuszona skonfrontować się z kilkoma twardymi prawdami. Jesteśmy nomadami, a nie survivalistami. Niezależnie od tego, czy chodzi o tankowanie, czy korzystanie z publicznych pryszniców, wchodzimy w kontakt z innymi, zagrażając innym i sobie. Chociaż mój autobus dobrze mnie traktował, to po prostu prowizoryczny dom na kółkach, a nie bunkier.




Źródło