W drodze na rowerze z Auschwitz, ciepłe przyjęcie Żydów w Polsce
Święto 4 lipca jest świętem wolności, w tym amerykańskiej wolności wiary religijnej.
Jednak ta dumna tradycja rozpada się dziś w obliczu antysemickiej przemocy na naszych ulicach, co stanowi głęboki paradoks w porównaniu z krajem, w którym zamordowano 3 miliony Żydów: dzisiejszą Polską.
W zeszły piątek ponad 200 rowerzystów, głównie Żydów, zebrało się w byłym obozie zagłady Auschwitz-Birkenau na 9. dorocznym Ride for the Living – 60-milowym wyścigu z miejsca masowej zagłady do tętniącego życiem Krakowa w Polsce.
Zorganizowane przez Centrum Społeczności Żydowskiej w Krakowie — tak, takie istnieje — wydarzenie daje silne poczucie historycznego uzdrowienia, gdy Żydzi wchodzą na teren byłego obozu zagłady, a następnie odwracają się do niego plecami i odjeżdżają.
Grupa wyruszyła po wprowadzeniu przeprowadzonym przez dwóch ocalałych z obozu, a eskortował ją oddział radiowozów i motocykli policyjnych.
Można by pomyśleć, że byliśmy chronieni jako potencjalne „łagodne cele” — wybitni Żydzi, w tym konsul Izraela i przedstawiciel naczelnego rabina Polski, wszyscy zgromadzeni w „bardzo cennym” symbolicznym miejscu.
Rzeczywiście byliśmy chronieni — ale tylko przed ruchem drogowym, który w naszym imieniu blokowała policja.
Gdy przejeżdżaliśmy przez polskie wioski, witały nas machające i wyrażające aprobatę rodziny, które zebrały się, aby popatrzeć.
Tego wieczoru, podczas wspólnej kolacji szabatowej, nie było żadnej natarczywej obecności służb bezpieczeństwa: nie było skanerów takich jak na lotniskach, nie było umundurowanych policjantów na spotkaniu Żydów z całego świata.
Polska jest dziś „najbezpieczniejszym miejscem dla Żydów w Europie”, jak ujął to urodzony w Queens Jonathan Ornstein, wpływowy mówca, który zbudował i kieruje JCC Kraków.
Kontrast z Nowym Jorkiem, który opuściłem, był nieunikniony.
Tego samego wieczoru, kiedy zebraliśmy się na kolacji, antyizraelscy demonstranci wdarli się do miejsca zbiórki funduszy Partii Demokratycznej w pobliżu Madison Square Garden — to kolejny atak w serii podobnych akcji w mieście, w którym antysemityzm stał się aż nadto widoczny.
Żydzi ubrani w jarmułki, którzy bez skrępowania chodzą po Krakowie, stają się celem ataków fizycznych na Brooklynie.
Ornstein twierdzi, że nie tylko bycie Żydem jest bezpieczniejsze w Krakowie niż w Nowym Jorku, ale Polska jest miejscem, w którym — co najważniejsze — odbudowująca się i rozwijająca społeczność żydowska może to robić w akceptującym otoczeniu.
Jednakże dzisiaj nie można odwiedzić amerykańskiej synagogi i nie natknąć się na widoczną obecność policji lub służb bezpieczeństwa.
Podczas niedawnego nabożeństwa w mojej synagodze, zanim rabini mogli wysłuchać wykładu na temat Tory, zgromadzeni musieli wysłuchać instrukcji dotyczących postępowania w razie ataku.
Chodziło o coś więcej niż wskazanie wyjść ewakuacyjnych, a o szczegółową listę środków ostrożności.
Powiedziano nam, żebyśmy nie szukali dzieci w ośrodkach dla młodzieży, żeby nie stało się to łatwym celem dla uzbrojonego napastnika, ale żebyśmy pozwolili im ewakuować się osobno.
Ostrzegano nas, że być może będziemy musieli zgasić światło w sanktuarium i schować się pod siedzeniami, aby sprawiać wrażenie, że pomieszczenie jest puste.
Jakie przesłanie było przekazywane naszym dzieciom? Że judaizm jest niebezpiecznym wyborem, religią, w której trzeba się modlić pod uzbrojoną strażą?
W Krakowie natomiast liczba członków centrum społeczności żydowskiej wzrosła z poniżej 100 do ponad 1100, gdyż Polacy, których rodziny ukrywały swoje żydowskie korzenie, wychodzą z długiego cienia rzucanego przez nazistów i komunistów i, jak mówi Ornstein, „są witani z powrotem w gronie” — dobrowolnie.
Przychylny klimat wobec Żydów w Polsce wynikał częściowo z przerażającej historii kraju.
Tamtejsze muzea upamiętniają stulecia kultury polskich Żydów i historię narodu, który niegdyś liczył tu ponad 3,3 miliona mieszkańców.
Ale, jak mówi Ornstein, ta retrospektywna celebracja doprowadziła do klimatu tolerancji dla rosnącej populacji żydowskiej — w tym odwiedzających Izraelczyków — w dzisiejszej kwitnącej Polsce, bastionie Europy przeciwko rosyjskiej wojnie z sąsiednią Ukrainą. Rzeczywiście, Żydzi z Ukrainy również zostali przyjęci.
Docenienie tego, co zostało utracone, pozwoliło judaizmowi odrodzić się z jego pozostałych korzeni, a przy wsparciu z całego świata pomogło w przekształceniu Krakowskiego Centrum Społeczności Żydowskiej w znaczącą instytucję.
Oto, co Ameryka ryzykuje stracić: przyjazne środowisko dla judaizmu, dla judaizmu, który nie musi się kryć.
Howard Husock jest starszym pracownikiem naukowym American Enterprise Institute i autorem książki „The Poor Side of Town — And Why We Need It”.