Podróże

W obronie pułapki turystycznej

  • 2 czerwca, 2023
  • 5 min read
W obronie pułapki turystycznej


Witamy w The Upgrade, serii By The Way na temat hacków podróżniczych i gorących ujęć. Zobacz, jak złożyć Tutaj.

Pierwszym znakiem, który zepsułem, było stoisko z owocami w Hanoi. Ciągle podawałem sprzedawcy niewłaściwą kwotę pieniędzy, a ona wciąż kręciła głową i powtarzała cenę. W końcu wybawiła nas oboje z naszego nieszczęścia, biorąc odpowiednią ilość mojej dłoni.

Przez osiem dni w Azji Południowo-Wschodniej robiłem, co w mojej mocy, naśladując Anthony’ego Bourdaina: jadłem uliczne jedzenie na chodnikach, chodziłem na zajęcia Muay Thai, wyjeżdżałem poza centra miast, by spotkać się z miejscowymi na ich farmie i spróbować domowej kuchni ich mamy. Spędziłem około 38 godzin w nocnych pociągach, śpiąc na wątpliwej pościeli i kąpiąc się chusteczkami dla dzieci. Zanim dotarłem do Hanoi, byłem gotowy rzucić ręcznik na robienie tego, co robią miejscowi.

Gdzieś pomiędzy wyjściem z dworca, jedzeniem pho i jazdą motocyklem w złym kierunku – było. Oaza poza zdradzieckim ruchem ulicznym: pułapka na turystów.

Te miejsca to nie dziury w ścianie, które ukrywają się w zaułku; to łatwe do znalezienia miejsca na uboczu z dużymi menu przetłumaczonymi na wiele języków. Ich właściciele mogą pobierać wykładniczo więcej niż lokale tylko dla lokalnych mieszkańców, być może w celu pokrycia wysokiego czynszu za prowadzenie działalności w pobliżu popularnych atrakcji. Albo po prostu dlatego, że mogą.

Warto przeczytać!  Jeremy Browne: Jeśli globalna Wielka Brytania ma się rozwijać, musi sięgać dalej niż Wspólnota Narodów i Europa – i sięgać do Ameryki Łacińskiej

Ale pułapki na turystów to nie tylko bary z drogimi napojami czy sklepy z pamiątkami promujące kicz. Mogą to być muzea i pomniki — miejsca, które znajdują się na szczycie list na Tripadvisor. Dla nich też jest czas i miejsce. Tak bardzo, jak bardzo chcemy zobaczyć nowe miejsca docelowe, takie jak miejscowi, grzechem byłoby nie zobaczyć niektórych z najbardziej znanych miejsc. Pomysł wyjazdu do północnych Indii i pominięcia Taj Mahal jest absurdalny.

Moją pułapką na turystów była urocza restauracja nad jeziorem Hoan Kiem w Hanoi, niedaleko miejsca, gdzie przybywają turyści, aby zobaczyć słynny wodny pokaz kukiełek w mieście. Miał taras z markizami w żółte paski i poprosiłem, abym usiadł przy jednym ze stolików pod czerwonym parasolem. Zrzuciłem ciężki plecak i wcielenie się w postać twardziela; W końcu miałem pozwolenie na odpoczynek.

W dzisiejszych czasach każdy chce być „podróżnikiem”, a nie „turystą”. Oba oznaczają, że jesteś z dala od domu i odkrywasz obce dla siebie miejsce, ale jedno określenie zyskało uznanie, a drugie ma złą reputację.

Ale bycie „podróżnikiem” może być wyczerpujące. Po ściągnięciu się z łóżka piętrowego w pociągu, brnąłem z plecakiem (chodzę tylko z bagażem podręcznym – bez kół – ze względów praktycznych i prawa do przechwalania się) po okolicy w poszukiwaniu lunchu, zanim mogłem zameldować się w hotelu. Wzdłuż wąskiej i chaotycznej drogi przejeżdżający motocykl złapał jeden z moich pasków plecaka i prawie wciągnął mnie na ziemię do ruchu ulicznego. Wstrząśnięty, ale w porządku, w końcu znalazłem stragan z ulicznym jedzeniem, w którym było wystarczająco dużo miejsca na jeszcze jednego, usiadłem ze skrępowaniem i przeanalizowałem, jak jem.

Warto przeczytać!  5 najlepszych miejsc w Nowej Zelandii w lipcu

Każdy chce być cyfrowym koczownikiem. Oto jak to zrobić etycznie.

Z drugiej strony bycie „turystą” jest wyzwalające. Nie ma presji, by być chłodnym. Możesz być outsiderem z przewodnikami, w wygodnych butach i robiącym sobie selfie — pełen entuzjazm, bez wstydu.

Pułapka turystyczna wita turystę z otwartymi ramionami. Nie wolno ci tak po prostu tam być, oni chcieć ty tam. I mają WiFi, łazienki i angielskie menu, aby to udowodnić.

Ale jest kolejka. Nie zamierzałem marnować całego posiłku w mojej pułapce turystycznej. Przekąska? Uczciwa gra. Zamówiłem mrożoną kawę i filiżankę lodów kokosowych. Patrzyłem na jezioro, pisałem pocztówki, przeczytałem kilka stron mojego przewodnika, patrzyłem, jak turystka przy stoliku obok mnie prosi kelnerkę o zrobienie jej zdjęcia z wysokimi lodami. To było wspaniałe. I zamiast zostać upokorzonym przez moją kapitulację, przyjąłem swoją decyzję, by objąć mojego wewnętrznego turystę i zamieściłem zdjęcie sceny na Instagramie. Jak turysta.

Kiedy zapłaciłem rachunek, który był trzy razy wyższy niż mogłem zapłacić za tę samą taryfę gdzie indziej, poczułem się odświeżony. Włożyłem z powrotem plecak i wróciłem do szorstkości.

Warto przeczytać!  Czy Albania powinna znaleźć się na Twojej liście podróżniczej?




Źródło