Walki w Sudanie: starcia RSF i armii w Chartumie już trzeci dzień
- Mohamed Osman w Chartumie i Natasha Booty w Londynie
- wiadomości BBC
W całym Sudanie doszło do zaciekłych starć, ponieważ walki między rywalizującymi ze sobą uzbrojonymi frakcjami trwają już trzeci dzień.
W wyniku przemocy między armią a grupą paramilitarną zwaną Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) zginęło około 100 osób – poinformował związek zawodowy lekarzy.
Chmury dymu były widoczne nad głównym lotniskiem w Chartumie, a telewizja pokazywała obrazy pożarów i wybuchów.
Naloty armii były wycelowane w bazy RSF, z których niektóre są osadzone w obszarach mieszkalnych.
Obie strony twierdziły, że kontrolują kluczowe miejsca w stolicy Chartumie, gdzie mieszkańcy chronili się przed wybuchami.
Wokół słynnej siedziby władzy w kraju, Pałacu Republikańskiego, toczyły się zaciekłe walki. Armia twierdzi, że kontroluje wszystkie swoje bazy, w tym kwaterę główną w Chartumie, gdzie podczas intensywnych starć użyto ciężkiej broni.
Odgłosy strzałów i eksplozji praktycznie nie ustają od sobotniego poranka.
Według szacunków liczba rannych wynosi 1100.
Poza stolicą armia twierdzi, że kontroluje wschodnie części kraju i kluczowy port nad Morzem Czerwonym, Port Sudan. Ale walki trwają nadal w Darfurze, gdzie RSF jest silna, a także w Kordofanie na południu.
Zaniepokojeni sąsiedzi Kenia, Sudan Południowy i Dżibuti planują wysłać swoich prezydentów do pomocy w mediacji w kryzysie, jednak obecnie nie jest to możliwe, ponieważ lotnisko jest zamknięte. Stany Zjednoczone, UE i Wielka Brytania wezwały do natychmiastowego zakończenia walk.
W niedzielę obie strony zawarły tymczasowe zawieszenie broni, aby umożliwić ewakuację rannych, choć nie wiadomo, jak ściśle się go trzymają.
Lekarze ostrzegają, że sytuacja w szpitalach w Chartumie jest niezwykle trudna, a walki uniemożliwiają dotarcie do rannych zarówno personelu, jak i środków medycznych.
Według sudańskiego związku lekarzy krnąbrny pocisk trafił w szpital na południe od stolicy, ale nie zostało to niezależnie zweryfikowane.
Podstawy
- Sudan leży w północno-wschodniej Afryce i ma historię niestabilności: W 2019 roku znalazł się pod rządami wojskowymi, kiedy obalony został długoletni przywódca Omar al-Bashir
- Od tego czasu rządziło dwóch mężczyzn: Szef armii i jego zastępca, który jest jednocześnie szefem grupy paramilitarnej zwanej RSF
- Nie zgadzają się, jak przywrócić rządy cywilne w Sudanie: Przywódca RSF twierdzi, że reprezentuje zmarginalizowane grupy przeciwko elitom kraju, ale jego siły zostały oskarżone o czystki etniczne
Sudańska telewizja państwowa jest teraz z powrotem na antenie i nadaje pro-wojskowe piosenki i hymny po wielu godzinach bez transmisji.
Dostawy wody do domów zostały odcięte, nie pozostawiając przerażonym mieszkańcom innego wyboru, jak tylko wyruszyć na ulice Chartumu w poszukiwaniu wody pitnej.
Sudan jest krajem w większości muzułmańskim, a walki położyły kres temu rodzajowi spotkań towarzyskich na świeżym powietrzu, które zwykle mają miejsce podczas ramadanu po przerwaniu dziennego postu.
W niedzielę i na początku poniedziałku RSF twierdziło, że zajmuje miejsca w Chartumie, takie jak pałac prezydencki i sąsiednie miasto Omdurman.
Ale niektóre relacje wskazywały, że armia odzyskała kontrolę nad lotniskiem, a wojsko twierdziło, że ma do czynienia z „małymi grupami rebeliantów”.
Armia wcześniej zaprzeczała, że RSF zajęła kluczowe miejsca w stolicy, a świadkowie w kraju powiedzieli agencji Reuters, że armia wydaje się odnosić korzyści po wysadzeniu baz RSF nalotami.
Mieszkańcy Chartumu mówili o strachu i panice, donosili o strzelaninach i eksplozjach.
„Mieszkamy na dachu na trzecim piętrze, a samoloty latają bardzo blisko dachów i to jest przerażające” – powiedział BBC Duaa Tariq. Powiedziała, że kończy jej się jedzenie i woda.
Inny mieszkaniec Chartumu, Kholood Khair, powiedział, że mieszkańcy nigdzie nie mogą być pewni bezpieczeństwa. „Wszyscy cywile zostali wezwani do pozostania w domu, ale to nie zapewniło wszystkim bezpieczeństwa”.
Walki toczą się między jednostkami wojskowymi lojalnymi wobec de facto przywódcy, generała Abdela Fattaha al-Burhana, a RSF, osławioną siłą paramilitarną dowodzoną przez zastępcę przywódcy Sudanu, Mohameda Hamdana Dagalo, lepiej znanego jako Hemedti. Powiedział w poniedziałek, że społeczność międzynarodowa musi interweniować.
Główne punkty sporne dotyczą planów włączenia 100-tysięcznej RSF do armii oraz tego, kto miałby wtedy przewodzić nowej sile.
Krótka przerwa w walkach w niedzielę nastąpiła po skargach związków zawodowych lekarzy, że medycy i chorzy mają trudności z dostaniem się do i ze szpitali podczas szalejących walk.
Chór międzynarodowych głosów wezwał do trwałego zakończenia przemocy.
Wiodące państwa arabskie i Stany Zjednoczone również wezwały do wznowienia rozmów mających na celu przywrócenie rządu cywilnego, podczas gdy Unia Afrykańska ogłosiła, że wysyła swojego najwyższego dyplomatę Moussę Faki Mahamata, aby spróbował wynegocjować zawieszenie broni.
Egipt i Sudan Południowy również zaoferowały mediację między walczącymi frakcjami, zgodnie z oświadczeniem egipskiej prezydencji.
Szacunki dotyczące liczby ofiar były różne.
Centralny Komitet Sudańskich Lekarzy poinformował, że zginęło 97 cywilów, dziesiątki zabitych wśród sił bezpieczeństwa, a także 942 osoby ranne.
Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że od czwartku, kiedy RSF zaczęła mobilizować swoje siły, w całym kraju zginęły ponad 83 osoby, a ponad 1100 zostało rannych. Nie precyzuje, ilu cywilów zginęło w walkach.
Wśród zabitych jest trzech pracowników Światowego Programu Żywnościowego ONZ (WFP), który zawiesił swoją działalność w tym kraju.
W oświadczeniu WFP powiedział, że jest „przerażony” wiadomością o śmierci, dodając, że jeden z jego samolotów został uszkodzony na lotnisku w Chartumie podczas wymiany ognia w sobotę, co, jak twierdzi, wpłynęło na jego zdolność do udzielania pomocy.
Dodatkowe raporty autorstwa Roberta Plummera i Mattei Bubalo