Świat

Wielka Patriotyczna Specjalna Operacja Wojskowa

  • 8 maja, 2023
  • 6 min read
Wielka Patriotyczna Specjalna Operacja Wojskowa


Jeden z wielu drażniących aspektów pobedobesie (zwycięstwo-mania), kiedy Rosja co roku świętuje sowieckie zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami, jest komercjalizacją – w szczególności uliczni sprzedawcy sprzedają tatuaże, aby czerpać zyski z poświęcenia radzieckich żołnierzy i cywilów. Irytujące, ale też pasujące. Bo tak właśnie pamięta się i toczy wojnę w dzisiejszej Rosji. Ogłoszenia rekrutacyjne wzywające mężczyzn do zapisywania się do walki na Ukrainie mogą nosić tytuł „Za Ojczyznę, za Stalingrad”, ale drobnym drukiem wyjaśnia, że ​​to także dla pieniędzy.

Niewtajemniczonym takie paradoksy podważają nieustanne mylenie przez Kreml tego, co Rosja nazywa Wielką Wojną Ojczyźnianą, z obecną „specjalną operacją wojskową” na Ukrainie. Ale Wielka Wojna Ojczyźniana jest nie tylko konstytutywną częścią rosyjskiej tożsamości — jest także konstytutywną częścią głównego nurtu Rosyjski przedstawienia swojej dziewięcioletniej wojny Ukraina. Prowojenni Rosjanie mylą ukraińską tożsamość ze zdradą, skrajnym nacjonalizmem i nazistowską kolaboracją – i przedstawiają się jako ci, którzy przeżywają wyczyny swoich przodków z Armii Czerwonej, wyzwalając Ukraińców spod nazistowskiej tyranii.

Zgodnie z tą narracją Rosja walczy o dziedzictwo II wojny światowej, ponownie pokonując faszyzm. Podczas gdy Kreml po cichu odrzucił termin „denazyfikacja” jako usprawiedliwienie inwazji po tym, jak się nie udało, rosyjscy urzędnicy nadal przedstawiają walkę z ukraińskością jako sposób na obronę pamięci i dziedzictwa Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Przemówienia i relacje z Dnia Zwycięstwa 2023 nie będą wyjątkiem.

To nie jest nowa analogia dla rosyjskich mediów: została wykorzystana w 1991 roku do podważenia niepodległości Ukrainy; oraz w 2004 roku podczas pomarańczowej rewolucji. Jednak to właśnie podczas Euromajdanu i rosyjskiej agresji na Krym i Donbas te historyczne ramy naprawdę trafiły do ​​głównego nurtu. Zwolennicy Euromajdanu zostali sklasyfikowani jako banderowcy (zwolennicy faszystowskiego ukraińskiego nacjonalisty z czasów II wojny światowej, Stepana Bandery) i przypisywali ludobójcze zamiary rusofobiczne. W tej obłąkańczej wizji Rosja została zmuszona do interwencji, by ocalić Krym przed ludobójstwem i pomóc dzielnym „prorosyjskim Ukraińcom”, przeżywającym na nowo walkę swoich przodków z faszyzmem.

Warto przeczytać!  Archeolodzy odkryli mumię egipską sprzed 4300 lat

Chociaż użycie analogii do Wielkiej Wojny Ojczyźnianej rosło i malało wraz z intensywnością konfliktu we wschodniej Ukrainie w latach 2014-2021, zawsze było obecne w kulturze popularnej, zwłaszcza w nadmiarze filmów z II wojny światowej, w których Ukraińcy byli typowani jako dobrzy (zuchwałych kmiotków walczących u boku swoich rosyjskich wielkich braci) lub zły (zdrajcy I Naziści w tradycyjnych ukraińskich strojach). Stereotypy nie miały na celu wzbudzania nienawiści wobec wszystkich Ukraińców, tylko wobec tych, którzy sprzeciwiali się tożsamości, którą przypisywali im Rosjanie.

Po 24 lutego 2022 r. rosyjskie media państwowe ponownie przyjęły analogie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Nie byli oczywiście sami. Na Zachodzie mnożą się odniesienia do „Putlera”, a prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski również zinstrumentalizowany pamięć o II wojnie światowej, choć z Ukraińcami jako bohaterami Armii Czerwonej i Rosjanami jako nazistami.

Nie jest to zaskakujące: analogie są zawsze na wagę złota podczas kryzysów, wpływowa, choć myląca heurystyka, gdy trzeba szybko podejmować decyzje. Nawet powierzchowne analogie mają znaczące efekty na temat postrzegania przez odbiorców konfliktu — i zaleceń dotyczących — konfliktu. Ale znaczenie rosyjskiego kultu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, który gwałtownie wzrósł w symbiozie z rosyjską agresją na Ukrainę, oznacza, że ​​przez lata przygotowywał widzów do zaakceptowania zasadności rosyjskich ataków na ukraińską suwerenność i tożsamość jako walki w obronie dziedzictwa Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Do niedawna intensyfikacja wojny na Ukrainie szła w parze z intensyfikacją kultu Zwycięstwa — ale rok 2023 okazuje się wyjątkiem. Rosyjskie władze odwołały lub ograniczyły parady z okazji Dnia Zwycięstwa w 23 regionach, w tym w regionach graniczących z Ukrainą, takich jak Kursk i Woroneż. W tych regionach toczyły się jedne z najbardziej zaciekłych walk podczas II wojny światowej (jak sama Ukraina i Białoruś), a na przykład mieszkańcy Woroneża od dawna lobbują za większym uznaniem tej traumy. Pomniejszanie rangi obchodów grozi rozpaleniem poczucia niesprawiedliwości, a co bardziej niepokojące dla władz, zwraca uwagę na brak czegokolwiek do świętowania.

Biorąc pod uwagę niechęć Putina do odwołania parady w 2020 r. nawet w szczytowym momencie pandemii koronawirusa, decyzja o obniżeniu rangi obchodów w tym roku jest prawdopodobnie spowodowana koniecznością – na Ukrainie zginęło dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy, a ogromne ilości sprzętu zostały zniszczone. Jak zapytał mnie retorycznie jeden ze znajomych z Woroneża: kto i co w ogóle będzie paradować?

Zasięg w mediach regionalnych sugerują, że miejscowi rozumieją potrzebę odwołania parad, ale nie odbiera to destrukcyjnej symboliki: władze rosyjskie, które rozpoczęły wojnę z Ukrainą rzekomo w obronie pamięci o latach 1941-1945, nie są teraz w stanie zapewnić rosyjskiej ludzie mogą bezpiecznie upamiętniać Wielkie Zwycięstwo w domu.

Państwo, które przejęło spuściznę wojenną dla własnych celów politycznych, zagroziło teraz upamiętnieniu jej, potęgując wieloletnią frustrację z powodu upolitycznienia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej przez rząd. Cynizm publiczności pogłębia dostrzegana i wyśmiewana rozbieżność między państwową retoryką a rzeczywistością na polu bitwy. Porównania dokonane przez prokremlowskie media z heroicznym heroizmem i pomyślnymi wynikami bitew o Stalingrad, Kijów i Berlin uderzają w pusty kontrast z niepowodzeniem armii rosyjskiej w zdobyciu i utrzymaniu choćby jednej ukraińskiej stolicy regionu od czasu inwazji na pełną skalę w zeszłym roku .

Utrzymujące się słabe wyniki rosyjskiej armii na Ukrainie i uporczywe posługiwanie się analogiami z czasów II wojny światowej stwarzają perspektywę, że rząd będzie postrzegany jako szargający pamięć o Wielkim Zwycięstwie. Byłaby to słodko-gorzka ironia losu, gdyby eksploatacja kultu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej przez Kreml doprowadziła do osłabienia państwowej władzy nad narracją historyczną, a co za tym idzie, narracją o wojnie Rosji z Ukrainą. Jest aksjomatem, że rewolucje zjadają się same, ale sekty też mogą być kanibalistyczne.

Poglądy wyrażone w artykułach opinii niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko The Moscow Times.


Źródło