Włochy: 4,7 tys. zł za leżak na plaży, 270 zł za kawę. Tak zdzierają z turystów
Podobnie jak reszta świata, Włochy ucierpiały z powodu koronawirusa, zwłaszcza branża turystyczna. W pierwszym roku po przezwyciężeniu pandemii tłumy amerykańskich turystów powróciły z silnym dolarem, a od połowy roku znów widać więcej Azjatów wszędzie tam, gdzie Włochy są tak piękne, jak na Instagramie. Według Włoskiej Narodowej Rady Turystyki (Enit), tylko w pierwszym kwartale 2023 r. odnotowano 15 milionów międzynarodowych turystów, o 42 proc. więcej niż w pierwszych trzech miesiącach poprzedniego roku.
Duża popularność utrzymała się w sezonie letnim, a do końca roku spodziewana jest rekordowa liczba 68 milionów wczasowiczów z zagranicy. Z drugiej strony, jak donosi stowarzyszenie hotelarskie Federalberghi, mniej Włochów wyjechało na wakacje do własnego kraju niż oczekiwano — ponieważ ceny były dla nich zbyt wysokie. W porównaniu z poprzednim rokiem hotele we Włoszech podrożały o 33 proc., kempingi o 20 proc., a restauracje o 15 proc. Ceny lotów wzrosły prawie dwukrotnie w porównaniu z rokiem poprzednim.
Nie tylko włoscy obrońcy praw konsumentów krytykują branżę turystyczną za niepohamowany wzrost cen. W międzyczasie zagraniczne media również podjęły ten temat. Według amerykańskiego kanału informacyjnego CNN, restauracje w popularnych miejscowościach turystycznych nie miały tego lata problemu z pobieraniem opłat za każdą drobną usługę.
Młoda matka, która zapytała w restauracji w nadmorskim mieście Ostia, czy można podgrzać butelkę jej dziecka w kuchence mikrofalowej, również została poproszona o zapłacenie dwóch euro. Tyle samo musieli zapłacić amerykańscy turyści w restauracji niedaleko Portofino, którzy poprosili o dodatkowy pusty talerz. Dziesięć centów pobieranych przez kawiarnię nad jeziorem Como za szczyptę kakao na cappuccino wydaje się stosunkowo tanie.
4,7 tys. zł za leżak na plaży
Jednak może być też znacznie drożej. Jeśli zamówisz dwie filiżanki espresso i dwie małe butelki wody w luksusowym hotelu „Porto Cervo” na pożądanym wybrzeżu Costa Smeralda na Sardynii, musisz zapłacić 60 euro. Hotelarz powiedział CNN, że ceny były wyraźnie wymienione w menu i uzasadnione po prostu pięknym widokiem na port i drogie jachty.
Wczasowicze, którzy chcieli cieszyć się włoskimi plażami, również musieli w tym sezonie sięgnąć głęboko do kieszeni. Według szwajcarskiego portalu turystycznego Travelnews.ch dzień na plaży kosztował rodzinę średnio około 115 euro. Apulia jest stosunkowo tania: tam za dwa leżaki z parasolem trzeba było zapłacić średnio 50 euro dziennie, ale tylko w ciągu tygodnia; w weekend trzeba było zapłacić prawie dwa razy więcej.
Z kolei w Portofino cena była trzykrotnie wyższa — 150 euro — w ciągu tygodnia. Dzień na plaży był naprawdę drogi w sezonie w „Le Cinque Vele Beach Club” w Marina di Pescoluse w Salento: pawilon z czterema leżakami kosztował 1035 euro — za dzień. Przynajmniej ręczniki, owoce i butelka wina musującego były wliczone w cenę.
Nawiasem mówiąc, tego lata Włosi nie zostali w domu. Unikali jednak własnych plaż. Zamiast tego rekordowa liczba z nich udała się do tańszych krajów, takich jak Egipt czy Czarnogóra. Szczególnie popularna była Albania: Ponad pół miliona Włochów spędziło tam wakacje, w tym premier Giorgia Meloni z rodziną. Ich wakacje były szczególnie tanie — szef rządu Albanii zapłacił.
