Wojna Izrael-Hamas i wiadomości z Bliskiego Wschodu: aktualizacje na żywo
Według Pentagonu amerykańskie samoloty bojowe zniszczyły lub poważnie uszkodziły większość celów irańskich i celów milicji, na które najechali w piątek w Syrii i Iraku, to pierwsza duża salwa, która według prezydenta Bidena i jego współpracowników będzie nieprzerwaną kampanią.
Generał dywizji Patrick S. Ryder, sekretarz prasowy Pentagonu, powiedział w poniedziałek, że „ponad 80” z około 85 celów w Syrii i Iraku zostało zniszczonych lub uznanych za niezdatne do użytku. Wśród celów, powiedział, znalazły się centra dowodzenia; centra wywiadowcze; składy rakiet, pocisków rakietowych i dronów szturmowych; oraz bunkry logistyczne i amunicyjne.
Była to pierwsza wojskowa ocena ataków przeprowadzona w odpowiedzi na atak dronów w Jordanii przeprowadzony przez wspieraną przez Iran bojówkę w Iraku 28 stycznia, w wyniku którego zginęło trzech amerykańskich żołnierzy, a co najmniej 40 innych żołnierzy zostało rannych.
„To początek naszej reakcji i zostaną podjęte dodatkowe działania” – powiedział reporterom generał Ryder, nie wchodząc w szczegóły. „Nie szukamy konfliktu na Bliskim Wschodzie ani gdziekolwiek indziej, ale ataki na siły amerykańskie nie będą tolerowane”.
Ale ocena pokazuje także ograniczenia dotychczasowej kampanii amerykańskiej. W szczególności urzędnicy amerykańscy przyznają, że bojówki będące celem nadal zachowują większość swoich zdolności do przeprowadzania przyszłych ataków.
Nic nie wskazywało na to, że irańscy doradcy zginęli w piątkowych atakach – poinformowali wojskowi, ale generał Ryder powiedział, że prawdopodobnie są ofiary śmiertelne. Syria i Irak podały, że w piątkowych atakach zginęło co najmniej 39 osób – 23 w Syrii i 16 w Iraku – a według irackiego rządu wśród ofiar śmiertelnych są cywile.
Ataki w obu krajach, a także dowodzone przez USA strajki w sobotę przeciwko 36 celom Houthi w północnym Jemenie, przybliżyły region do szerszego konfliktu, mimo że administracja upiera się, że nie chce wojny z Iranem. Zamiast tego urzędnicy amerykańscy twierdzą, że skupiają się na zmniejszeniu potężnego arsenału bojówek i odstraszeniu dodatkowych ataków na wojska amerykańskie, a także statki handlowe na Morzu Czerwonym.
Milicja nie wydaje się jednak zniechęcona. Kilka godzin po piątkowych atakach wspierana przez Iran milicja wystrzeliła dwie rakiety w stronę amerykańskiej placówki wojskowej w północno-wschodniej Syrii, gdzie żołnierze pomagają stłumić pozostałości Państwa Islamskiego. W niedzielę wyładowany materiałami wybuchowymi dron został wystrzelony w stronę innej amerykańskiej placówki w północno-wschodniej Syrii. Pentagon oświadczył, że rakiety nie spowodowały żadnych uszkodzeń ani obrażeń Amerykanów. W niedzielę Centralne Dowództwo armii oświadczyło, że siły amerykańskie zniszczyły pięć lądowych i przeciwokrętowych rakiet manewrujących Houthi, które stanowią bezpośrednie zagrożenie.
W poniedziałek siły amerykańskie przeprowadziły atak na dwa wyładowane materiałami wybuchowymi drony morskie, które według Centralnego Dowództwa stanowią bezpośrednie zagrożenie dla statków w regionie.
Ogółem wspierane przez Iran bojówki przeprowadziły co najmniej 166 ataków dronów, rakiet i rakiet na oddziały amerykańskie w Iraku, Syrii i Jordanii od ataków Hamasu z 7 października, w których zginęło 1200 osób w Izraelu. Huti przeprowadzili co najmniej trzydzieści ataków na statki na Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej. Milicja twierdzi, że jej ataki są wyrazem solidarności z Palestyńczykami podczas wojny między Izraelem a Hamasem.
Eksperci i urzędnicy ds. bezpieczeństwa narodowego mówią prywatnie, że aby naprawdę obniżyć potencjał szyickich bojówek, Stany Zjednoczone musiałyby przeprowadzić wieloletnią kampanię podobną do sześcioletnich wysiłków mających na celu pokonanie Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii. Nawet wtedy, jak twierdzą urzędnicy, bojówki, przy wsparciu Iranu, prawdopodobnie przetrwałyby dłużej niż Państwo Islamskie, na które wywierały presję Stany Zjednoczone i Iran, a nawet Rosja.
W weekend i w poniedziałek amerykańscy urzędnicy ostrzegali, że w ramach kampanii, która wyłania się jako otwarta, szykuje się więcej strajków, nie tylko w Jemenie – gdzie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania po raz pierwszy przeprowadziły poważne ataki odwetowe 11 stycznia – ale teraz także w Jemenie Syria i Irak, aby pomścić śmierć trzech rezerwistów armii, którzy zginęli w odległej bazie zaopatrzeniowej.
„Prezydent dał jasno do zrozumienia, wydając im rozkazy i prowadząc je, że to początek naszej reakcji i że przed nami dalsze kroki” – powiedział Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w programie CNN „State of the Union” niedzielę, mówiąc o strajkach w Iraku i Syrii.
Pan Sullivan powiedział, że nie chce „telegrafować naszych ciosów”, ujawniając szczegóły przyszłych działań. Powiedział jednak, że celem jest ukaranie tych, którzy atakują Amerykanów, bez rozpoczynania bezpośredniej konfrontacji z Iranem.
Analitycy twierdzą, że są już oznaki, że ostatnie strajki wywierają wpływ na Teheran, gdzie powszechnie niepopularny rząd już zmagający się ze słabą gospodarką, wybuchami masowych protestów i terroryzmem nie ma apetytu na totalną wojnę ze Stanami Zjednoczonymi.
Jednak regionalni specjaliści twierdzą, że powstrzymanie pełnomocników Iranu, którzy polegają na Teheranie w zakresie broni, danych wywiadowczych i finansowania, może okazać się trudniejsze.
„Około 2020 roku Iran zaczął udzielać tym grupom ogólnego zezwolenia na atak na pozycje Stanów Zjednoczonych w Iraku i Syrii” – powiedział gen. Kenneth F. McKenzie Jr., emerytowany szef Centralnego Dowództwa USA, w programie CBS „Face the Nation” Niedziela. „Mają możliwość wywołania tych ataków bez bezpośredniego wracania do Iranu”.
Głównym pytaniem dla pana Bidena i jego doradców ds. bezpieczeństwa narodowego jest to, jakie dodatkowe cele w Iraku i Syrii można zaatakować.
W piątek amerykańskie bombowce B-1B i inne samoloty bojowe uderzyły w cele w czterech miejscach w Syrii i trzech miejscach w Iraku w ciągu 30 minut ataku – podali urzędnicy amerykańscy. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John F. Kirby powiedział, że cele w każdym miejscu zostały wybrane, ponieważ były powiązane z konkretnymi atakami na wojska amerykańskie w regionie oraz aby uniknąć ofiar cywilnych.
Unikając celów w Iranie, Biały Dom i Centralne Dowództwo próbują wysłać sygnał odstraszający, jednocześnie kontrolując eskalację, stwierdzili urzędnicy amerykańscy. Z oświadczeń Białego Domu i Teheranu jasno wynika, że żadna ze stron nie chce szerszej wojny. Jednak, jak pokazał strajk w Jordanii, każda akcja militarna wiąże się z ryzykiem błędnej kalkulacji.
Helenę Cooper raportowanie wniesione.