Świat

Wołanie Polski, to nie czas na scholz

  • 24 stycznia, 2023
  • 6 min read
Wołanie Polski, to nie czas na scholz


Komentarz

Jeśli chodzi o rekomendacje, ten był wystarczająco napięty, by być druzgocący. Zbliżało się to do końca zeszłotygodniowej konferencji prasowej sekretarza obrony USA Lloyda Austina, tuż po tym, jak najwyższe kierownictwo z 50 krajów spotkało się w amerykańskiej bazie lotniczej w Niemczech, aby skoordynować wsparcie wojskowe dla Ukrainy. Zapytano Austina, czy Niemcy nadal są wiarygodnym sojusznikiem.

Zamiast tego przeszedł do innego tematu i kolejnego. Ale pytanie zawisło w powietrzu zbyt gęsto. Szturchając się, Austin w końcu powiedział tak dyplomatycznie, jak tylko mógł: „Są niezawodnym sojusznikiem. Trwali tak przez bardzo, bardzo długi czas. I naprawdę wierzę, że nadal będą niezawodnym sojusznikiem”.

Okazało się, że zaledwie dzień wcześniej Austin był w berlińskim biurze kanclerza Olafa Scholza, w długiej i napiętej konfrontacji z szefem sztabu Scholza, Wolfgangiem Schmidtem. Ten impas nastąpił po telefonie do Niemiec od doradcy ds. Bezpieczeństwa narodowego USA Jake’a Sullivana, w którym rzekomo odczytał Niemcom „akt zamieszek”.

Dlatego za zamkniętymi drzwiami Amerykanie są gdzieś pomiędzy sfrustrowani, zakłopotani i wściekli – i bardzo zastanawiają się, czy Niemcy są wiarygodnymi sojusznikami. Co więcej, raczej nie są jedynymi. Polacy, Estończycy, Litwini, Łotysze i inni są jeszcze bardziej wściekli. Ukraińcy są przerażeni.

Tym, co ich tak irytuje, jest uparta odmowa ze strony Scholza podjęcia decyzji o zaopatrzeniu Ukrainy w czołgi Leopard 2. Są one produkowane w Niemczech i używane przez armie kilkunastu krajów zachodnich. W sumie do obejścia jest ponad 2000.

Ukraina błagała o Leopardy od zeszłej wiosny, a sojusznicy namawiali Niemcy, by powiedziały „tak” od lata. Ukraińcy muszą być w stanie nie tylko obronić się przed rosyjskimi atakami rakietowymi, ale także manewrować przeciwko armii inwazyjnej i wokół niej oraz odzyskać terytoria okupowane przez Rosjan. Do tego będą potrzebować bojowych pojazdów opancerzonych, które wysyłają teraz Amerykanie, Francuzi i Niemcy. Ale będą też potrzebować wielkich bestii, tak zwanych „głównych czołgów bojowych”.

Warto przeczytać!  Zamknięcie Akropolu w południe pozostawia wielu turystów w potrzebie, ponieważ fala upałów uderza w południową Europę

Tak więc Niemcy mogły dostarczyć kilka własnych lampartów. Lub może przyznać licencje na reeksport innym krajom, które chcą wysłać swoje czołgi, takim jak Polska, która w tym tygodniu formalnie złożyła wniosek. Scholz mógł nawet zbudować konsorcjum sprzymierzonych narodów. Pokazałoby to również przywództwo, którego Amerykanie i Europejczycy od dawna domagają się od Niemiec — i które obiecał Scholz podczas swojej kampanii w 2021 roku.

Ale nic z tego nie było. W swoim charakterystycznym połączeniu uporu i nieśmiałości, Scholz nie powiedział ani tak, ani nie, ani nie podjął żadnej inicjatywy, by przełamać zamęt. Nie wyjaśnił też swojego sposobu myślenia, zamiast tego recytował do znudzenia te same oklepane tropy.

Po pierwsze, Niemcy nigdy nie mogą działać jednostronnie, ale mogą pomóc Ukrainie jedynie w koordynacji z sojusznikami. Stało się to żartem, ponieważ ci sami sojusznicy wciąż błagają Niemcy o działanie. W rzeczywistości Scholz używał tego bromku, aby usprawiedliwić, że Niemcy zawsze będą naśladowcami zamiast liderem – a konkretnie, aby zracjonalizować ukrywanie się za Amerykanami.

To, co szczególnie wkurzyło Austina i Sullivana, to na przykład fakt, że Scholz próbował stawiać im warunki, uzależniając dostawę Leopardów od jednoczesnych dostaw amerykańskich czołgów M1 Abrams. Może Stany Zjednoczone rzeczywiście powinny wysłać kilka – Brytyjczycy też dają Ukraińcom trochę swoich Challengerów 2. Ale Abrams jest trudniejszy w obsłudze niż Leopard i działa na paliwie lotniczym. I w przeciwieństwie do Leoparda nie jest już używany w całej Europie. W każdym razie nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego Leopardy mogłyby być wysyłane tylko wtedy, gdy Abrams też – przyznał to nawet nowy minister obrony Niemiec, Boris Pistorius.

Warto przeczytać!  Ukraina trzyma się Bachmuta; Stany Zjednoczone przygotowują nową pomoc wojskową w wysokości 400 milionów dolarów

Innym stereotypem, który Scholz i jego sługusy powtarzają, jest to, że Scholz jest tylko „ostrożny”. Czy to oznacza, że ​​pozostali sojusznicy są nierozważni? Bardziej prawdopodobne, że sugeruje to, że Scholz jest w ferworze niemieckiego niepokoju. Wydaje się, że bardziej niż inni przywódcy prezydenta Rosji Władimira Putina boi się eskalacji do wojny chemicznej, biologicznej, a nawet nuklearnej, i nie chce być tym, który prowokuje.

Chociaż nie można wykluczyć takiej eskalacji, stała się ona mało prawdopodobna – po części dlatego, że wszystkie liczące się mocarstwa, od Chin po Stany Zjednoczone, jasno dały Putinowi do zrozumienia, że ​​rosyjskie bomby atomowe nie będą tolerowane i skutkowałyby jego pewną śmiercią. W każdym razie sposobem na powstrzymanie tyrana takiego jak Putin jest okazanie siły, a nie strachu. I nie jest jasne, dlaczego Niemcy mieliby bardziej martwić się tym odległym scenariuszem niż, powiedzmy, Ukraińcy, którzy byliby celem Putina.

Swoimi wahaniami Scholz zrobił zatem dokładnie to, czego zobowiązał się unikać: poszedł sam, pozostawiając Niemcy w coraz większej izolacji w zachodnim sojuszu. W rzeczywistości odizolował nawet siebie i swoją partię, socjaldemokratów, w niemieckim rządzie. Agnes-Marie Strack-Zimmermann, czołowa parlamentarzystka Wolnych Demokratów, młodszych partnerów koalicji, powiedziała w zeszłym tygodniu, że „historia nas obserwuje, a Niemcy niestety poniosły porażkę”. Annalena Baerbock, minister spraw zagranicznych Scholza i członkini Zielonych, zasugerowała, że ​​nie stanie na przeszkodzie wysłaniu przez Polskę niemieckich lampartów.

Warto przeczytać!  Co najmniej 22 osoby zginęły po zawaleniu się budynku szkoły w Nigerii | Wiadomości

Nadal wierzę, że Scholz ostatecznie „uwolni lamparty”, jak skandowali protestujący przed jego biurem w zeszłym tygodniu. Jednak nawet wtedy znów będzie tak niechętny, że zniekształci sygnał, który Ukraińcy muszą usłyszeć – że zjednoczony Zachód będzie ich wspierał, dopóki nie przejmą władzy.

Stylem i podejściem Scholz od dawna naśladuje swoją poprzedniczkę, Angelę Merkel. To mu nie służy. Polityka Merkel wobec Rosji wygląda teraz jak ustępstwa. A sposób, w jaki podejmowała decyzje, został wyśmiany jako „merkeling” – przebrnięcie bez zaangażowania. Teraz scholzing również stało się czasownikiem. Oznacza to „przekazywanie dobrych intencji, tylko po to, aby wykorzystać/znaleźć/wymyślić dowolny powód, jaki można sobie wyobrazić, aby je opóźnić i/lub im zapobiec”.

Jeśli Scholz będzie nadal scholz, poniesie porażkę jako kanclerz. Tymczasem pozostaje pytanie: czy Niemcy to niezawodny sojusznik? Lloyd Austin chciał powiedzieć, ale nie mógł, że odpowiedź dopiero się okaże.

Więcej z opinii Bloomberga:

Więc jesteśmy w polikryzysie. Czy to w ogóle coś?: Andreas Kluth

Niemcy zawodzą Ukrainę? To nie takie proste: Hal Brands

Jeśli Turcja zablokuje Szwecję i Finlandię, czy NATO uruchomi Turcję?: James Stavridis

Ta kolumna niekoniecznie odzwierciedla opinię redakcji lub Bloomberg LP i jej właścicieli.

Andreas Kluth jest felietonistą Bloomberg Opinion zajmującym się polityką europejską. Były redaktor naczelny Handelsblatt Global i dziennikarz The Economist, jest autorem książki „Hannibal i ja”.

Więcej podobnych historii można znaleźć na stronie bloomberg.com/opinion


Źródło