Świat

Worrywurst na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium

  • 19 lutego, 2024
  • 12 min read
Worrywurst na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium


W ten weekend elita polityki zagranicznej ponownie odwiedziła Monachium, przygotowana na piwo, bachory i bilaty. Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium w 2024 r. była zatłoczona i szalona, ​​ponieważ szczegóły dotyczące bezpieczeństwa przepychały delegatów usiłujących nawiązać kontakt z osobami poruszającymi się i wstrząsającymi. Spotkanie mogło pochwalić się zarówno portalem internetowym, jak i aplikacją na smartfony, a uczestnicy używali ich do umawiania spotkań ze starymi przyjaciółmi i całkowitymi nieznanymi osobami. Sekretarz stanu Antony Blinken nazwał tę aferę „dyplomatyczną szybką randką” i w zasadzie trafił w sedno.

Jednak mimo całej serdeczności, w tym roku panował ponury nastrój. Uczestniczę w tej konferencji od prawie dwudziestu lat i stosunek zmartwień do rozwiązań rzadko kiedy wydawał się wyższy. Rok temu sojusznicy transatlantyccy zjednoczyli się w postanowieniu przeciwstawienia się Rosji i pomocy Ukrainie. Kijów niedawno odzyskał ogromne połacie terytorium, ofensywa Moskwy słabła, a nadzieje na ukraińską kontrofensywę były duże. Pojawiły się obawy o zachodnią produkcję przemysłową, trwałość długiej kampanii i zrównoważenie skupienia się na bezpieczeństwie europejskim z wyzwaniami w Azji. Ale duch czasu z Monachium w 2023 r. był bardziej stanowczym postanowieniem niż szeroko otwartymi oczami.

W tym roku było inaczej.

Rosja w marcu
Gdy miały się rozpocząć sesje, szokująca wiadomość o śmierci Aleksieja Nawalnego zszokowała uczestników. Wiceprezydent Kamala Harris od razu odniosła się do tej kwestii. „Jeśli to się potwierdzi” – powiedziała – „będzie to kolejny znak brutalności Władamira Putina. Bez względu na to, jaką historię opowiedzą, postawmy sprawę jasno: Rosja jest odpowiedzialna”. Po jej przemówieniu, ku zaskoczeniu publiczności, na scenę wkroczyła Julia Nawalna, żona Aleksieja. Z całkowitym spokojem zwróciła się do wyciszonej sali balowej. Usłyszawszy druzgocącą wiadomość o śmierci męża, powiedziała: „Pomyślałam: stanąć tu przed wami, czy wrócić do swoich dzieci? A potem pomyślałem: co zrobiłby Aleksiej na moim miejscu? I jestem pewien, że stałby tutaj, na tej scenie.” Kiedy z wielką godnością i elokwencją wezwała Putina do pociągnięcia do odpowiedzialności, publiczność wzniosła nieustanny aplauz.

Śmierć Nawalnego zawisła nad przebiegiem weekendu i wydawała się odzwierciedlać nową trajektorię Moskwy. Zniknęły nadzieje na poważną ukraińską kontrofensywę i twierdzenia, że ​​zachodnie sankcje zatrzymają rosyjską gospodarkę. Podobnie przewidywano, że zeszłoroczny bunt Prigożyna nieodwracalnie zaszkodzi wewnętrznej niezwyciężoności Putina. Zamiast tego uczestnicy obawiali się teraz, że Rosja odzyska ziemie na Ukrainie, a w weekend miasto Awdijwka upadło, co oznaczało pierwszy poważny zysk terytorialny Rosji od maja 2023 r. Ukrainie kończy się amunicja na całym froncie wschodnim (dowódca sił ukraińskich w południe stwierdziło, że Rosjanie mają przewagę pocisków 10 do 1), zapasy rakiet i obrony powietrznej kurczą się, a – w przypadku braku pomocy USA – kasy rządowe wkrótce zostaną puste. Z drugiej strony Rosja stworzyła gospodarkę na czas wojny, absorbuje amunicję i broń z Korei Północnej i Iranu i najwyraźniej jest gotowa porzucić życie znacznie większej liczby Rosjan w dążeniu do podboju. W międzyczasie Putin nabiera coraz większej pewności siebie, brzęcząc o historii starożytnej z Tuckerem Carlsonem i deklarując: „Naprzód! Powodzenie! Do nowych granic!” przed swoimi rodakami. Z doniesień wynika, że ​​planuje on umieścić broń nuklearną w kosmosie.

Warto przeczytać!  Greta Thunberg uniewinniła zarzut blokowania konferencji naftowej

Po raz pierwszy poważnie mówiono o ewentualnym zagrożeniu Rosji dla terytorium NATO. Wcześniej atak Rosji na Ukrainę był postrzegany, nawet w Europie, jako obraza porządku międzynarodowego i niedopuszczalna próba przymusowej zmiany granic. Nastroje zaczęły się zmieniać w kierunku poglądu, że należy powstrzymać Rosję na Ukrainie, aby nie skierowała się ona ku innym celom, takim jak Mołdawia, a ostatecznie nawet kraje NATO. Duński minister obrony powiedział, że Rosja szybko się przezbraja i może zaatakować NATO w ciągu trzech do pięciu lat. Przewodniczący komisji obrony niemieckiego Bundestagu określił harmonogram na pięć do ośmiu lat, a estoński wywiad stwierdził, że będzie to raczej dekada.

Nie osiągnięto dużego konsensusu co do tego, jak dokładnie zatrzymać Rosję na Ukrainie, poza wezwaniami do zapewnienia Kijowowi większego wsparcia wojskowego, gospodarczego i humanitarnego. Amerykański senator JD Vance zauważył, że Ukraina będzie musiała poczynić ustępstwa terytorialne, aby zakończyć konflikt. Europejscy przywódcy zobowiązali się do podjęcia nowych wysiłków na rzecz zwiększenia produkcji broni i pochwalili się niedawną obietnicą pomocy w wysokości 50 miliardów dolarów. W zeszłym miesiącu NATO podpisało kontrakt na produkcję amunicji artyleryjskiej o wartości 1,2 miliarda dolarów, a premier Danii ogłosił w Monachium, że jej kraj przekaże całą swoją artylerię do Kijowa. Prezydent Czech Petr Pavel powiedział, że dodatkowe 800 000 sztuk amunicji artyleryjskiej można pozyskać za granicą i dostarczyć na Ukrainę w ciągu kilku tygodni, jeśli dostępne będzie źródło finansowania.

Europejczycy mówili o potrzebie zwiększenia własnych wydatków na obronę i produkcji przemysłowej. Oczekuje się, że Niemcy po raz pierwszy od lat 90. wydadzą w tym roku na obronność 2 proc. PKB. Kanclerz Olaf Scholz potwierdził swoje zobowiązanie do utrzymania wydatków na obronę na poziomie 2 procent PKB „w latach 20. i 30. XXI wieku, a także później”. Jego minister obrony powiedział, że niemieckie wydatki na obronność mogą pewnego dnia wzrosnąć do 3,5 procent PKB. Premier Holandii Mark Rutte, uważany za faworyta do zastąpienia Jensa Stoltenberga na stanowisku sekretarza generalnego NATO, powiedział, że Europa powinna „przestać jęczeć i narzekać” na Donalda Trumpa i zamiast tego zacząć wydawać więcej na obronność. NATO przewiduje, że 18 z 31 członków osiągnie w tym roku próg 2 procent, w porównaniu z 2014 r., kiedy zrobiło to tylko trzech członków. Mimo to dziś średnia europejska wynosi zaledwie 1,6 proc., podczas gdy Rosja planuje w tym roku wydać na obronę 6 proc. swojego PKB.

W jednej kwestii wszyscy – Europejczycy, Ukraińcy, Amerykanie i delegaci z innych regionów – byli zgodni: to, co Ameryka zrobi lub czego nie zrobi, będzie miało kluczowe znaczenie.

Ta świadomość wywołała wielkie zmartwienie numer dwa.

Wróć do domu, Ameryko?

Warto przeczytać!  Putin każe rosyjskim miliarderom przedkładać patriotyzm nad zysk

Dotychczasowa niezdolność Kongresu do przyjęcia dodatkowego pakietu pomocowego, obejmującego pomoc dla Ukrainy o wartości ponad 60 miliardów dolarów, wstrząsnęła Europejczykami i nie tylko. Niedawna uwaga Trumpa – że będzie zachęcał Rosję, aby „zrobiła, co do cholery chce” w sprawie nieodpowiednich wydatków krajów NATO – w połączeniu z prawdziwym potencjałem drugiej kadencji Trumpa, która może ich jeszcze bardziej niepokoić. Waszyngton wielokrotnie zapewniał, że będzie wspierać Ukrainę „tak długo, jak będzie to konieczne”. Co się stanie, jeśli tak się nie stanie?

Wiceprezydent starał się uspokoić te niepokoje. „Wiem, że tu, w Europie i na całym świecie, pojawiają się pytania” – powiedziała – „o przyszłość roli Ameryki jako światowego przywództwa. Są to pytania, które Amerykanie również muszą sobie zadać”. Dodała, że ​​„w podstawowym interesie narodu amerykańskiego leży, aby Stany Zjednoczone wypełniły naszą długoletnią rolę światowego przywództwa” i w ramach częściowego wypełniania tej roli administracja „będzie pracować nad zabezpieczeniem krytycznej broni i zasobów, które Ukraina tak bardzo potrzebuje. Jednak biorąc pod uwagę Izbę Reprezentantów pod przewodnictwem drugiej partii i wybory prezydenckie niecałe dziewięć miesięcy, żaden urzędnik administracji nie był w stanie w pełni uspokoić płochliwych sojuszników.

Harris i inni urzędnicy administracji zobowiązali się do solidarności sojuszniczej, głębokiego zaangażowania i trwałego wsparcia. Może się tak jednak stać tylko w przypadku reelekcji prezydenta Joe Bidena. Jeśli Trump zostanie wybrany, Stany Zjednoczone, po wypróbowaniu wszystkich innych środków, nadal mogą postąpić właściwie. Rzeczywistość pozostaje: niezależnie od tego, kto co powiedział, w przyszłym roku do Monachium może przybyć zupełnie inny zespół z USA, mający zupełnie inne priorytety.

Obecny osobiście Wołodymyr Zełenski stwierdził, że jest to pilne. On także był skupiony na pomocy amerykańskiej. Nawiązując do dwutygodniowej przerwy w Izbie Reprezentantów przypomniał, że „dyktatorzy nie jeżdżą na wakacje”. „Utrzymywanie Ukrainy w sztucznych niedoborach uzbrojenia” – powiedział Zełenski – „szczególnie w zakresie niedoborów artylerii i zdolności dalekiego zasięgu pozwala Putinowi dostosować się do obecnej intensywności wojny. To samoosłabienie demokracji z biegiem czasu podważa nasze wspólne wyniki”.

Kiedy Rosja była na dobrej drodze, a Europa była zmartwiona, czy Waszyngton wszedł czy wyszedł? Już dawno minęły rozmowy o europejskiej „autonomii strategicznej” lub o porozumieniach z innymi wielkimi mocarstwami. Europejczycy chcą, aby Stany Zjednoczone były aktywne i po ich stronie. I chociaż mówienie o Ameryce jako o niezastąpionej potędze stało się niemodne, przynajmniej w kwestii Ukrainy i Rosji jest to prawdą.

Wszystko inne wszędzie, wszystko na raz

Kwestie bezpieczeństwa europejskiego w naturalny sposób zdominowały konferencję założoną w celu omówienia ważnych, choć czasami tajemniczych spraw transatlantyckich. Jednak wojna w Gazie trwała nadal, a izraelski prezydent Izaak Herzog żarliwie apelował o powrót zakładników przetrzymywanych przez Hamas, zwracając nawet uwagę na byłych zakładników stojących na balkonie. Według doniesień Herzog spotkał się po cichu w Monachium z premierem Kataru Mohammedem bin Abdulrahmanem al Thanim, budząc nadzieję, że powrót może nastąpić, a być może nawet koniec walk na horyzoncie.

Warto przeczytać!  Demokraci w Izbie Reprezentantów patrzą na tylne drzwi, aby wymusić głosowanie w sprawie ustawy o pomocy dla Izraela i Ukrainy

Nigdzie nie było widać irańskich urzędników, którzy przez lata pojawiali się w Monachium, by krytykować Zachód, choć w tym roku organizatorzy ponownie zostali zaproszeni przez organizatorów. „Oś oporu” i rola Iranu w destabilizacji Bliskiego Wschodu wywołały sporo dyskusji, podobnie jak perspektywy dwupaństwowego rozwiązania kwestii izraelsko-palestyńskiej. Pojawiło się niewiele konkretnych propozycji.

Potem były Chiny. Podczas gdy Pekin nieustannie zajmuje umysły Waszyngtonu w zakresie polityki zagranicznej, Chiny wywołały jedynie niewielką falę w Monachium. Minister spraw zagranicznych Wang Yi wypowiadał się, trzymając się dobrze wyćwiczonych stereotypów na temat niepodległości Tajwanu i niebezpieczeństw związanych z oddzieleniem gospodarki od produkcji. Wang spotkał się z Blinkenem i, w przeciwieństwie do ubiegłego roku, nie było bezpośrednich doniesień o dyplomatycznych fajerwerkach za kulisami. Gdyby w Europie sytuacja była lepsza, a trajektoria rozwoju Stanów Zjednoczonych nie byłaby tak niepewna, prawdopodobne jest, że delegaci skupiliby się w znacznie większym stopniu na obietnicach Azji i wyzwaniu stojącym przed Chinami. Tym razem były pilniejsze sprawy na głowie.

* * *

Jak opisuje ten nieformalny raport, nastroje w Monachium były ponure. Być może po prostu byłem na zbyt wielu takich konferencjach na przestrzeni lat, ale wydawało mi się, że coś jest nie tak zbyt pesymistyczny. To prawda: Rosja ma na Ukrainie przewagę, której wcześniej jej brakowało, a Kijówowi brakuje broni i siły roboczej. Tak, na całym świecie, od Bliskiego Wschodu, przez Europę, po Indo-Pacyfik i dalej, są kłopoty. Kongres USA jest zawiązany i ma problemy z uzgodnieniem rozwiązań głównych wyzwań krajowych. I oczywiście jest to rok wyborczy w Stanach Zjednoczonych, z propozycją dwóch bardzo różnych kandydatów na prezydenta i głęboką niepewnością co do przyszłości.

I jeszcze. Sojusznicy – ​​zaawansowane demokracje za Atlantykiem i Indo-Pacyfikem – zachowują ogromne siły i własne zalety. Zadaniem przywódców jest przekucie ich w konkretne działania, które chronią ich interesy i podtrzymują porządek na świecie. Jest to całkowicie możliwe.

Martwienie się jest w porządku, o ile trwa. Mam nadzieję, że w przyszłym roku w Monachium będziemy mniej słyszeć o diagnozach opartych na lęku, a więcej o konkretnych receptach. Jeszcze lepsze byłyby zobowiązania do działania, takie jak bardziej przypominające Danię zobowiązania dotyczące transferów broni na Ukrainę, zwiększone wydatki na obronę o prawie połowę krajów NATO, które nadal znajdują się poniżej progu 2 procent, porozumienia w sprawie wspólnej produkcji przemysłowej, działania mające na celu wycofanie zamrożonych przez Rosję rezerw walutowych, dodatkowe kraje dołączające do patroli Morza Czerwonego oraz kraje harmonizujące swoje kontrole eksportu i inne kroki gospodarcze wobec Chin.

Wspólny niepokój powinien pobudzać wspólne działanie. Możemy wyobrazić sobie alternatywy.

Richard Fontaine jest dyrektorem naczelnym Center for a New American Security i współautorem nadchodzącej książki Stracona dekada: zwrot Stanów Zjednoczonych do Azji i wzrost potęgi Chin.

Zdjęcie: Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium




Źródło