Rozrywka

Zabójca Johna Woo (2024) Nie jest zabójcą (1989)

  • 23 sierpnia, 2024
  • 7 min read
Zabójca Johna Woo (2024) Nie jest zabójcą (1989)


Amerykański remake jego własnego filmu pomija kwiecisty romantyzm i tworzenie mitów, decydując się zamiast tego na lekką skromność. To ogromna zabawa.
Zdjęcie: Thibault Grabherr/Universal Pictures

No cóż, w końcu to zrobił. John Woo w końcu wydał ten amerykański remake Zabójca nad którym pracowano niemal od premiery pierwszego filmu w 1989 roku. Oryginał Woo z Chow Yun-fatem i Dannym Lee w rolach głównych był jednym z kluczowych filmów, które wprowadziły kino gatunkowe Hongkongu do kinomanów z Zachodu. Dziś stoi jak starożytna katedra, monumentalne osiągnięcie, którego nie sposób sobie wyobrazić w roku 2024. To wspaniały melodramat akcji przeładowany gorącymi emocjami i ekstrawagancką przemocą, przesadny pod każdym możliwym względem. Jednym z jego sloganów na plakatach było „Jeden okrutny zabójca. Jeden okrutny glina. Dziesięć tysięcy kul”. Szczerze mówiąc, ta matematyka wydawała się zbyt konserwatywna. Aby nakręcić ten sam film dzisiaj, prawdopodobnie trzeba by przeprojektować ludzką cywilizację.

Co jest kolejnym sposobem na stwierdzenie, że byłoby szaleństwem oczekiwać, że 77-letni Woo (który niedawno powrócił do kręcenia filmów po długiej przerwie związanej z zeszłorocznym filmem Cicha nocfilm, który mi się podobał, ale większość innych nie) spróbować nakręcić ten sam film jeszcze raz. Na szczęście tego nie zrobił. Ta nowa, pół-odwrócona wersja Zabójcarozgrywający się we Francji, z Nathalie Emmanuel jako ekspertką w zabijaniu i Omarem Sy jako policjantem obsesyjnie ją ścigającym, ma mniej więcej ten sam zarys fabuły co oryginał, ale zupełnie inny nastrój. Pomija kwiecisty romantyzm, gęstą atmosferę, wielkie tworzenie mitów, decydując się zamiast tego na lekką, głupią skromność. Jest zabawny, śmieszny i szaleńczo brutalny sam w sobie.

Warto przeczytać!  Harry i Meghan sprawdzili blef Charlesa w sprawie księżniczki Lilibet — i wygrali

Zabójca jest wydawany bezpośrednio do streamingu na Peacock i — przyznanie się do tego wydaje się zdradą — to może być naprawdę odpowiednie miejsce. Streamerzy od lat próbują nam sprzedać rozdęte, nachalne klony akcji bez żadnej wyobraźni czy inwencji. I podczas gdy ten nowy Zabójca nie ma szalonego majestatu starego, Woo wciąż wie, jak być kreatywnym w scenach akcji, nawet gdy po prostu gra hity. Niektóre ruchy w nowym filmie są zapożyczone z poprzedniego obrazu (w tym kilka kultowych), podczas gdy niektóre sprawiają wrażenie wymyślonych na poczekaniu. Ale tym razem zabójczyni, o której mowa, Zee (Emmanuel), jest równie zręczna w posługiwaniu się rękami i udami, jak i bronią palną i karabinami. Kiedy rozwala cały klub nocny pełen zbirów, robi to za pomocą miecza samurajskiego z włókna węglowego ukrytego w kawałkach w obcisłej czarnej sukience, którą składa, wirując uwodzicielsko na parkiecie z mężczyzną, którego zamierza rozpłatać. Jest mnóstwo krwi w Zabójcaale Woo wplata też momenty swojej opatentowanej, makabrycznej poezji. Śmierć jednego człowieka nie jest uwieńczona gejzerami krwi, ale eksplozją czerwonych płatków kwiatów, a śmierć innego krystalicznym wybuchem butelki szampana.

To właśnie te odłamki szkła przypadkowo oślepiają Jenn (Diana Silvers), pozornie niewinną piosenkarkę, która przypadkiem znajduje się w pokoju, gdy Zee wykonuje jeden ze swoich hitów. Wiemy już, że Zee, pomimo swojego brutalnego zawodu, ma swój kodeks moralny: po każdym zabójstwie zapala świeczkę dla zmarłego, a jej rytualne pytanie po otrzymaniu zadania od szefa Finna (Sam Worthington, prezentujący czarująco głupawy irlandzki akcent i najwyraźniej świetnie się bawiący) brzmi: „Czy ten człowiek zasługuje na śmierć?”. Kiedy Finn prosi Zee, aby znalazła Jenn w szpitalu i dokończyła robotę, nasza bohaterka przeżywa kryzys sumienia. Tak też poznaje Sey (Omar Sy), która od razu wydaje się wyczuwać, że w tej kobiecie jest coś więcej. Woo zaczerpnęła stronę lub dwie z Luca Bessona Kobieta Nikita (1990) by rozwinąć historię Zee. Wspaniały Tchéky Karyo, który grał w tym filmie chłodnego jak lód opiekuna Anne Parillaud Boba, nawet pojawia się tutaj. (Kobieta Nikita doczekał się własnego remake’u w Hongkongu w 1991 r.; wzajemne oddziaływanie między kinem akcji z Hongkongu a francuskim ruchem „cinema du look” było wówczas dość wyraźne.)

Warto przeczytać!  Jennifer Aniston, Lisa Kidrow Honor Courteney Cox w Walk of Fame – The Hollywood Reporter

„Moją specjalnością jest to, że wiem, jak sprawić, by moi aktorzy wyglądali świetnie” – powiedział mi Woo, gdy przeprowadzałem z nim wywiad kilka lat temu. „Wiem, jak znaleźć odpowiedni kąt, by wyglądali pięknie”. To naprawdę jeden z jego największych talentów. To właśnie ten instynkt skłonił go do przekształcenia Chow Yun-fat w hongkońską mieszankę Alaina Delona i Kena Takakury z odrobiną Clinta Eastwooda. Próbuje czegoś innego z Emanuel, najpierw podkreślając jej powściągliwość, a później jej fizyczność. (Nie musi poświęcać zbyt wiele dodatkowej energii, by wyglądała olśniewająco). Filmuje Sy z niskiego kąta, by maksymalnie wyeksponować rozmiar mierzącej sześć stóp i trzy cale aktorki, ale uchwycił też lekko zdezorientowany wyraz twarzy aktorki, jakby Sey cieszyła się z umiejętności Zee, by ciągle się od niego oddalać. Szybko zaczyna się do niej przyciągać jak do równej sobie; nie przeszkadza też to, że inni policjanci wydają się być skorumpowani. Przepychanki między tym wielkim gliną a tym śliskim, śliskim przestępcą stają się zabawną grą w kotka i myszkę. To jest Zabójcawiemy więc, że wkrótce zaczną współpracować, aby chronić Jenn, a w końcu także siebie nawzajem.

Warto przeczytać!  Donald Glover ogłasza swoją pierwszą od pięciu lat światową trasę koncertową Childish Gambino, zaskakując fanów wydaniem albumu Atavista

Ale wróćmy do akcji. Każdy film Woo będzie żył lub umrze w zależności od tego, jak zaplanował rzeź. Ten nowy Zabójca jest pełen scen akcji i nigdy nie wydają się one naciągane ani generyczne. Podobnie jak w przypadku Jan Wick filmy (chociaż ten film jest o wiele głupszy niż Jan Wick filmy), ma się wrażenie, że każda sekwencja została zaprojektowana tak, aby pokazać różne umiejętności, przedmioty i scenerie. Ale wszystko wydaje się również intuicyjne, nie zaprogramowane. W erze „heroicznego rozlewu krwi” w kinie Hongkongu Woo i jego koledzy rozwinęli chaos podczas filmowania. Nie zawsze istniał ustalony scenariusz; czasami w ogóle go nie było. Wymyślali jeden ruch, jedno ujęcie, jeden kąt, a potem kolejny, zawsze wykorzystując to, co właśnie się wydarzyło, jako inspirację do następnego. To był klucz do ich sztuki i dlatego Woo był jednym z niewielu, którym udało się pomyślnie przejść do Hollywood; dano mu władzę (przynajmniej w niektórych produkcjach), aby pracował na swój własny sposób. Wydaje się, że udało mu się znaleźć drogę powrotną do tego poczucia wolności. Kiedy nadchodzi kulminacyjny moment Zabójca (podobnie jak w oryginale, akcja rozgrywa się w kościele i wokół niego), zastanawiamy się, jaki nowy pomysłowy i szalony sposób zabijania zobaczymy tym razem. Woo nie zawodzi.

Zobacz wszystko


Źródło