Biznes

Zamieniłem wygodnego SUV-a na sportowe coupe. Czy nie będę żałował?

  • 18 czerwca, 2023
  • 7 min read
Zamieniłem wygodnego SUV-a na sportowe coupe. Czy nie będę żałował?


Całe życie marzyłeś o coupe, ale zawsze musiałeś wybierać coś przyziemnego i praktycznego, bo rodzina, wakacyjne wyjazdy i meble z Ikei. Ale kiedyś w końcu nadchodzi ten moment, że dzieci są już dorosłe, na wakacje latasz samolotem, a mieszkanie masz dawno umeblowane. I wtedy wraca to schowane od lat marzenie: a może tak sprzedać praktycznego SUV-a i kupić sportowe, 2-osobowe coupe?

Kilka podobnych historii już słyszałem. Część kończyła się powrotem do SUV-a, bo marzenie za bardzo uwierało. Upragnione coupe miało za twarde zawieszenie, zbyt głośny silnik, no i gdzie do licha mam w nim położyć torbę.

Przeczytaj także: Wolimy oryginał czy legalną „kopię”? Sprzedaż badge engineeringu zaskakuje

Jako osoba ciężko uzależniona od wysokiej pozycji za kierownicą, ciszy i wygody, postanowiłem to porzucić na tydzień i następne 800 km spędzić w Alpine A110 GT: niższym ode mnie o 63 cm 2-osobowym coupe z silnikiem za plecami. Oczywiście złośliwcy nazwą to „kryzysem wieku średniego”. Moim zdaniem to pasja do motoryzacji. Poza tym kryzys wieku średniego przechodziłem, jak miałem 20 lat.

Alpine A110 GT: wszystko takie ogromne

We wstecznym lusterku Alpine A110 GT widzę potężny samochód z logo Skody. Dziwne, bo układ jego LED-ów do jazdy dziennej nie pasuje mi do żadnego znanego SUV-a tej marki. Po dłuższej chwili orientuje się, że ta Skoda wcale nie jest taka potężna – to Alpine A110 GT jest taki niski (dokładnie 125,2 cm). Ten ogromny samochód, który wypełnia mi całą tylną szybę okazuje się… Skodą Octavią.

Przeczytaj także: Upadek minivanów. Znane modele znikają lub zmieniają się w SUV-y

W niskim francuskim coupe wszystko wydaje się jak z krainy Gigantów. Cała motoryzacja wokół ulega przeskalowaniu. Zwykły VW Caddy to olbrzym. Kiedy wyprzedzam Toyotę Land Cruiser, nawet nie widzę jej pokrywy silnika. Czy mi to przeszkadza? Osobie, która na co dzień w SUV-ie patrzy z góry na wszystkie Octavie? Ani trochę.

Warto przeczytać!  Ekskluzywne | Ashok Leyland wprowadzi na rynek pojazd na każdy rodzaj paliwa za 2 lata, ale prym wiodą pojazdy elektryczne: przewodniczący Dheeraj Hinduja

Niesamowite, jak szybko się przyzwyczajam do siedzenia „na ziemi”, jak bardzo mi nie brakuje SUV-a.

Alpine A110 GT

Foto: Krzysztof Wojciechowicz / Auto Świat


Alpine A110 GT

W Alpine A110 GT czuję się też jak w pokoju do odsłuchów efektów dźwiękowych. Wystarczy lekko wcisnąć pedał gazu, a od razu słyszę dość upiorny klekot. Dociskam mocniej i mam wrażenie, że nagle z tyłu niebezpiecznie zbliżył się rozpędzony sportowy motocykl. Dociskam jeszcze bardziej i słyszę coś, co przypomina wiertarkę. Kto wie, może zaraz zaryczy tyranozaur? Czy to mi przeszkadza? Osobie, której uszy na co dzień odprężają się w doskonale wyciszonym SUV-ie? Nic a nic.

Alpine A110 GT: idę po bandzie

Skoro ani nisko zamocowany fotel, ani dość głośny silnik nie są problemem dla rezydenta SUV-a, to pewnie zapłaczę przy tankowaniu, co?

Pierwsze kilometry w ważącym 1119 kg 300-konnym Alpine A110 GT pokonuję na trasie Modlin-Otwock, przedzierając się przy tym przez Warszawę. Łącznie 61 km. Kiedy docieram na miejsce, komputer wskazuje średnie zużycie… 6,9 l/100 km.

Alpine A110 GT

Foto: Krzysztof Wojciechowicz / Auto Świat


Alpine A110 GT

Nie zamierzam być jednak łaskawy ani dla Alpine, ani dla siebie. Postawiam pójść po bandzie i wybrać się francuskim autem na długi weekend na Mazury. Dwie osoby i bagaż – taki, jak zwykle, bez rezygnowania z wielu rzeczy, bo „to się może nie zmieścić do bagażnika coupe”. To będzie idealny sprawdzian komfortu i funkcjonalności.

Alpine A110 GT ma zresztą dwa bagażniki. Niewielkie, ale, jak się okazuje, wszystko się w nich nam mieści – i to bez żadnej drobiazgowo zaplanowanej strategii rozmieszczania bagaży. Szok.

Kolejny szok przeżywam, kiedy wysiadam po kilkugodzinnej (z jedną przerwą) trasie do Krainy Tysiąca Jezior. Rzeczywiście, jestem lekko zdrętwiały, ale po trzech, czterech krokach czuję się już tak, jakbym pokonał tę trasę SUV-em.

Tyle że żaden SUV nie da mi tyle przyjemności z prowadzenia. Już nawet nie chodzi o niesamowitą dynamikę (0-100 km/h w 4,2 s) i błyskawiczne reakcje silnika (maksymalne 340 Nm już od 2400 obr./min). Układ kierowniczy fascynuje bowiem precyzją, a o dźwiękach 4-cylindrówki już wspominałem. Pewnie, zawieszenie jest twarde, ale i dość ciche – na dodatek to rodzaj twardości, z którą naprawdę da się żyć na co dzień. Litery GT (Gran Turismo, czyli do długich podróży) w Alpine A110 wcale nie są na wyrost. W czym utwierdza mnie również droga powrotna, czyli kolejne kilka godzin (z jedną przerwą).

A jak z tą funkcjonalnością? Czy Alpine A110 GT nadaje się do roli jedynego samochodu w rodzinie?

Alpine A110 GT: wady i funkcjonalność

Podczas tego 800-kilometrowego tygodnia w Alpine A110 GT najbardziej przeszkadzało mi jedno: dość szybkie nagrzewanie się wnętrza, co jest pewnie wypadkową niedużej kabiny i bliskości 1,8-litrowego silnika R4 turbo. Wsiadanie też nie jest zbyt proste, ale z pewnością łatwiejsze od wysiadania.

Kamera cofania w Alpine A110 GT: linie pomocnicze mają kolory francuskiej flagi

Foto: Krzysztof Wojciechowicz / Auto Świat


Kamera cofania w Alpine A110 GT: linie pomocnicze mają kolory francuskiej flagi

Wbrew pozorom Alpine A110 GT oferuje kierowcy całkiem dobrą widoczność, z wyjątkiem tego, co się znajduje na jego czwartej, piątej, siódmej i ósmej godzinie. Przez tylną szybę widać nadspodziewanie dużo, a w bocznych lusterkach – jeszcze więcej. Ergonomię deski rozdzielczej mąci tylko jedno – centralny ekran, który powinien być nachylony w stronę kierowcy.

Alpine A110 GT

Foto: Krzysztof Wojciechowicz / Auto Świat


Alpine A110 GT

A jak z tymi schowkami, których rzekomo zawsze brakuje w sportowych wnętrzach? Istotnie, w Alpine A110 GT nie ma kieszeni w bocznych drzwiach, nie uświadczysz w nim też uchwytów na napoje. Za to za fotelami są siatki, a do grodzi oddzielającej kabinę od silnika przymocowano stylowy kuferek. Niezbyt poręczny w użyciu, ale pojemny i piękny. Mamy też półkę w centralnym tunelu, a nawet coś, co idealnie się sprawdza w roli przegródki na kartę (vel kluczyk).

Warto przeczytać!  Dywidenda w wysokości 16,50 Rs na akcje PSU w wynikach kwartalnych za IV kwartał – Sprawdź datę wypłaty

Alpine A110 GT

Foto: Krzysztof Wojciechowicz / Auto Świat


Alpine A110 GT

Wiem, że jedną ze składowych filozofii Alpine jest minimalizm, ale z tą kartą (vel kluczykiem) to już przesadzili. Kluczem do bram francuskiego królestwa sportu jest bowiem nijaki kawałek plastiku o zerowym designie. Nie ma na nim nawet logo, co wyraźnie kontrastuje z wnętrzem A110 GT, w którym emblematów i napisów jest aż… 11!

Alpine A110 GT

Foto: Krzysztof Wojciechowicz / Auto Świat


Alpine A110 GT

Jakość wykonania imponuje. Na tle całego wnętrza dźwigienki przy kierownicy i sterownik systemu audio wyglądają jednak dość marnie. Jeśli komuś przeszkadza kawałek blachy po wewnętrznej stronie bocznych drzwi, to niech się schyli (tylko błagam, na postoju) i namierzy metalową tabliczkę na samym dole środkowej konsoli. Wtedy okaże się, że te kawałki blachy – podobnie jak i nadwozie testowego Alpine A110 GT – pomalowano lakierem Vert Tilleul (zielona lipa), a fabrykę w Dieppe opuściło zaledwie 110 aut w tym kolorze.

Alpine A110 GT: czy nadaje się do jazdy na co dzień jako jedyne auto w rodzinie?

Tak, nadaje się. Po krótkiej aklimatyzacji przestało mi brakować wysokiej pozycji za kierownicą, dość głośny silnik i twarde zawieszenie wcale nie męczyły, zużycie paliwa pozytywnie zaskakiwało, na pozór niewielkie bagażniki okazały się naprawdę pakowne, a widoczność w lusterkach – odpowiednia. Jeśli twoja familia składa się z dwóch osób, Alpine A110 GT będzie fajnym rodzinnym autem.

Czy naprawdę muszę już wracać do swojego SUV-a?


Źródło