Zdjęcia z erupcji wulkanu na Islandii: pokaz lawy i dymu
Pall Viggosson, przewodnik po Islandii, w poniedziałkowy wieczór jechał furgonetką przewożącą dziewięciu brytyjskich turystów w poszukiwaniu zorzy polarnej. Ale zamiast zielonkawego blasku zorzy polarnej zobaczył czerwień – płomienie i dym z erupcji wulkanu, na który Islandia niecierpliwie czekała.
Od października na tym obszarze, na półwyspie Reykjanes, panuje silna aktywność sejsmiczna, co jest zwiastunem nieuchronnej erupcji. Trzęsienia ziemi – w listopadzie było ich aż 1400 w ciągu 24 godzin – spowodowały ewakuację miasta Grindavik i tymczasowe zamknięcie Błękitnej Laguny, największej atrakcji turystycznej. Dzięki tym niepewnym ostrzeżeniom Islandczycy szykowali się na erupcję, która nastąpiła w poniedziałkowy wieczór.
„Szybko zdałem sobie sprawę, że nie jest to zwykłe zanieczyszczenie światłem” – powiedział Viggosson. Zatrzymał się na autostradzie, żeby turyści mogli zrobić zdjęcia.
Wkrótce na autostradzie łączącej stolicę z międzynarodowym lotniskiem w Keflaviku zrobiło się tłoczno, ponieważ ciekawscy widzowie zjechali z Reykjaviku i pobliskich miast, aby na własne oczy rzucić okiem na to widowisko: czerwonawe i pomarańczowe niebo, kłęby dymu i fontanny lawy sięgające ponad 300 stopni. stopy w powietrze.
„W górach płomienie były ogromne, a długość szczeliny stawała się coraz większa” – powiedział Viggosson.
Jednym z widzów był Bjorn Steinbekk, szef firmy marketingowej i konsultingowej, który opuścił swój dom w Reykjaviku, gdy tylko usłyszał o erupcji w poniedziałkowy wieczór. Za pomocą drona nakręcił materiał filmowy przedstawiający lawę wystrzeliwującą w niebo. Nawet dla kogoś, kto przez ostatnie dwa lata śledził wiele erupcji, „ostatnia noc była zupełnie nowym rozdziałem w porównaniu do wszystkiego, co widzieliśmy wcześniej” – powiedział Steinbekk. „Przez dwie lub trzy godziny było znacznie bardziej brutalnie, z większymi uderzeniami i wypływającymi dużą ilością lawy”.
Islandia jest podatna na aktywność wulkaniczną. Leży na dwóch płytach tektonicznych przedzielonych podmorskim łańcuchem górskim, z którego wydziela się stopiona, gorąca skała, zwana magmą. Jednak system wulkaniczny Reykjanes w południowo-zachodniej Islandii był uśpiony przez 800 lat. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat pod powierzchnią zaczęła gromadzić się magma.
José Alvarado, pilot taniej islandzkiej linii lotniczej Play, miał widok na erupcję z kokpitu swojego samolotu. Opisał to, co widział, jako wielką poświatę.
„Ilość światła, które przebiło się przez chmury, była niesamowita – było całkowicie czerwone” – powiedział pan Alvarado, który leciał do Reykjaviku z Lizbony. Kiedy usłyszał od kontroli ruchu lotniczego, że erupcja nie spowoduje wytworzenia chmur pyłu i w związku z tym nie stwarza żadnego ryzyka, przekazał pasażerom aktualne informacje i zasugerował, aby wyjrzeli z prawej strony samolotu, aby uzyskać lepszy widok.
We wtorek o drugiej w nocy erupcja zaczęła słabnąć. Później, we wtorek, lawa wypływała ze znacznie mniejszą intensywnością, powiedział Steinbekk, przemawiając z okolic erupcji, przygotowując się do wystrzelenia drona, aby uzyskać więcej materiału filmowego.
Kjartan Adolfsson, księgowy mieszkający w Grindavik, mieście liczącym ponad 3500 mieszkańców, ewakuował się wraz z innymi mieszkańcami w zeszłym miesiącu po wzmożonej aktywności sejsmicznej, która wzbudziła obawy, że erupcja jest nieunikniona. Powiedział, że poniedziałkowa erupcja miała miejsce „niewygodnie blisko miasta”, chociaż odczuł ulgę, że lawa wypływa z Grindavik.
Jak stwierdził 59-letni Adolfsson, od tygodni przygotowywał się na najgorsze. Powiedział, że po raz pierwszy musiał ewakuować się z powodu erupcji 50 lat temu. Rodzice obudzili go w środku nocy w swoim domu na wyspie Heimaey, największej islandzkiej osadzie. Szybko spakowali się i odpłynęli z miasta, by później dowiedzieć się, że ich dom został zniszczony przez lawę.
Władze lokalne nie wskazały jeszcze, kiedy Grindavik będzie wystarczająco bezpieczny, aby mieszkańcy mogli wrócić. Prawie wszyscy ewakuowali się w momencie erupcji.
Stefan Kristjansson, właściciel kilku łodzi rybackich, relaksował się w wannie z hydromasażem na świeżym powietrzu w Grindavik w poniedziałkowy wieczór, gdy zobaczył, jak horyzont się rozjaśnia. Szybko się ubrał, zostawił trochę jedzenia dla swoich owiec i pojechał do Reykjaviku. „Chciałbym wrócić przed świętami Bożego Narodzenia” – powiedział.