Polska

„Zielona granica” to wstrząsający obraz kryzysu migracyjnego w Polsce

  • 25 lipca, 2024
  • 6 min read
„Zielona granica” to wstrząsający obraz kryzysu migracyjnego w Polsce


Był taki moment dość wcześnie w filmie „Zielona granica” reżyserki Agnieszki Holland, kiedy zastanawiałem się, ile jeszcze będę w stanie znieść. To film o brutalności, taki, który może być onieśmielający dla wielu widzów. Wyobraź sobie, że jesteś na grillu, gdzie ludzie proszą cię o rekomendacje filmowe, a potem proponujesz dwuipółgodzinny, czarno-biały dramat o kryzysie uchodźczym w Europie i zobaczysz, jak szybko wszyscy wrócą do rozmowy o sałatce ziemniaczanej. Ja sam odkładałem obejrzenie filmu przez jakiś czas, a to ma być moja praca.

A jednak, jeśli potrafisz to wytrzymać, jest to satysfakcjonujące doświadczenie — wstrząsające, ale niespodziewanie pełne nadziei w swoim przedstawieniu ludzkiej przyzwoitości w najgorszych okolicznościach. „Zielona granica” zaczyna się od rodziny uciekającej z Syrii, zwabionej na Białoruś fałszywą propagandą obiecującą łatwy przejazd do Unii Europejskiej. To wszystko sztuczka kumpla Putina, Aleksandra Łukaszenki, część planu destabilizacji UE zalewem migrantów i wywołania chaosu podobnego do głosowania w sprawie Brexitu. Nasi syryjscy przyjaciele zabierają kobietę w średnim wieku z Afganistanu, która odbywa podróż sama. Wszyscy oni natychmiast odkrywają, ku swojemu i naszemu przerażeniu, że przeprawa nie ma nic wspólnego z tym, co im obiecano.

Kadr z filmu „Zielona granica” w reżyserii Agnieszki Holland. (Agata Kubis/Kino Lorber)
Kadr z filmu „Zielona granica” w reżyserii Agnieszki Holland. (Agata Kubis/Kino Lorber)

W odpowiedzi na ten napływ, polski rząd odgrodził lasy wzdłuż granicy z Białorusią. To dzicz pierwotna i ziemia niczyja, gdzie media i pracownicy pomocy humanitarnej nie mieli wstępu. Znęcani się nad uchodźcami przez strażników granicznych, są oni przewożeni i popychani tam i z powrotem między krajami, które ich nie chcą. (Jedna osoba, z którą Holland przeprowadził wywiad podczas badań do filmu, powiedziała, że ​​zostali wysłani przez granicę 26 razy). Uchodźcy są politycznymi piłkami, które są rzucane z kraju do kraju, ponieważ oba rządy uważają hordy zmarzniętych, głodnych i bezbronnych ludzi za „ludzkie pociski” w wojnie zastępczej. To taktyka celowego odczłowieczenia, która, jak widzimy, wywiera ciężki wpływ psychologiczny na sadystycznych strażników, którzy dużo piją i zachowują się potwornie. Jeden z nich wyrzuca ciężarną kobietę przez drut kolczasty, jakby wrzucał worek śmieci na podwórko sąsiada.

Warto przeczytać!  Polska kupuje od Korei Południowej 18 wyrzutni K239 Chunmoo | Wiadomości obronne kwiecień 2024 Globalne bezpieczeństwo Przemysł wojskowy | Rok armii globalnego przemysłu informacyjnego dotyczącego bezpieczeństwa obronnego 2024

Początkowy obraz tego zielonego lasu zostaje nagle pozbawiony koloru, a Holland kręci resztę filmu w chłodnym, monochromatycznym, mało kontrastowym kolorze. Nie zatrzymuje się na okrucieństwach z ckliwą muzyką lub zwolnionym tempem, ale raczej przedstawia wszystko rzeczowo, co sprawia, że ​​przypadkowe okrucieństwo jest jeszcze bardziej przerażające. Podzielony na rozdziały, „Green Border” przeskakuje między zespołem postaci, które na krótko zamieniają się miejscami na środku sceny, tak jak było to w stylu filmów politycznych z początku XXI wieku, takich jak wspaniały „Traffic” Stevena Soderbergha lub rozwlekły „Babel” Alejandro Gonzáleza Iñárritu. (Kiedyś nazywano je „filmami hiperłączy”, kiedy jeszcze nazywano je hiperłączami).

Po około godzinie filmu poznajemy Julię, psycholog graną z niefrasobliwą gracją przez Maję Ostaszewską. Zamożna i niedawno owdowiała Julia nie jest typem osoby, która zazwyczaj angażuje się w działania polityczne, ale zostaje cicho zradykalizowana przez to, czego jest świadkiem. Film śledzi jej transformację z cudownie powściągliwym dowcipem, oglądając tę ​​pruderyjną i porządną kobietę organizującą się z dzikowłosymi anarchistami. „Zielona granica” ostatecznie rozkwita w coś w rodzaju filmu o napadzie, w którym Julia i jej mało prawdopodobni nowi przyjaciele planują ratowanie uwięzionych migrantów, realizując plan, który staje się wręcz ekscytujący. Prawdopodobnie dziwnie brzmi nazwanie takiego filmu zabawnym, jednak ostatnie rolki są porywające — niezwykle satysfakcjonujące, bez uszczerbku dla powagi tematu.

Warto przeczytać!  Polska ma surowe prawo aborcyjne – i wiele aborcji. Ustawodawcy zajmują się obecnie ustawodawstwem | Świat Narodów
Kadr z filmu „Zielona granica” w reżyserii Agnieszki Holland. (Agata Kubis/Kino Lorber)
Kadr z filmu „Zielona granica” w reżyserii Agnieszki Holland. (Agata Kubis/Kino Lorber)

75-letnia Holland nie jest obca w znajdowaniu nieoczekiwanych odcieni ponurego materiału. Jej hitowy dramat z czasów II wojny światowej z 1990 r. „Europa Europa” opowiadał prawdziwą historię młodego żydowskiego chłopca ukrywającego się w Hitlerjugend, uzyskując niemałe komiczne korzyści z sytuacji, w których musiał ukrywać swoje obrzezanie. (Jej „Całkowite zaćmienie” z 1995 r. zagrał Leonardo DiCaprio sprzed „Titanica” jako skazany na zagładę poeta Arthur Rimbaud, a ja często zastanawiałem się, czy jego graficzne sceny seksu z Paulem Verlaine’em Davida Thewlisa są powodem, dla którego film pozostaje niedostępny w serwisach streamingowych.) Po zdobyciu Specjalnej Nagrody Jury na zeszłorocznym Festiwalu Filmowym w Wenecji Holland została potępiona przez prawicowy rząd Polski. Minister sprawiedliwości porównał obraz do nazistowskiej propagandy, podczas gdy prezydent Andrzej Duda powiedział, że „tylko świnie siedzą w kinach”.

Musi tam być mnóstwo świń, bo w Polsce „Zielona granica” przebiła „Małą Syrenkę”. Wątpię, by film spotkał ten sam los w kasie biletowej w USA, ale trzeci akt staje się całkiem przyjemny dla publiczności, zwracając uwagę na klasyczne zalety opowiadania historii i egalitarny optymizm, który w ostatnich latach wyszedł z mody. (Rzeczywiście, myślę, że jedynym powodem, dla którego oszczędzono nam nieznośnych artykułów krytykujących Julię jako „białą zbawczynię”, jest to, że ludzie, którzy piszą takie rzeczy, raczej nie oglądają filmów z napisami, które trwają dwie i pół godziny i są czarno-białe). To film o tym, jak pomimo tego, jak okropnie wszystko może się wydawać, są nadal ludzie, na których można liczyć, że zrobią to, co słuszne.

Warto przeczytać!  Dlaczego terminal multimodalny w Polsce nie powstanie

Mimo to Holandia nie może się powstrzymać od przekręcania noża chytrym epilogiem ilustrującym, jak zaledwie kilka lat później, w zaskakującym kontraście do ich przerażającego traktowania migrantów ubiegających się o azyl w państwach islamskich, Polska przyjęła tysiące ukraińskich uchodźców z otwartymi ramionami. No cóż, zastanawiam się, co było w nich innego?


Spektakl „Green Border” będzie miał premierę w piątek 26 lipca w Coolidge Corner Theatre.


Źródło