Świat

Żołnierze przygotowują świąteczne tradycje na linii frontu na Ukrainie

  • 25 grudnia, 2023
  • 7 min read
Żołnierze przygotowują świąteczne tradycje na linii frontu na Ukrainie


Ukraińscy żołnierze jedzą wigilijny posiłek w niedzielny wieczór w obwodzie donieckim na Ukrainie. (Wojciech Grzedziński dla The Washington Post)

REGION DONIECKI, Ukraina — „Pojawiła się nowa radość, jakiej nigdy wcześniej nie było.”

W domu z białej cegły w pobliżu linii frontu, tuzin żołnierze śpiewali. Stół przed nimi tchnął Bożym Narodzeniem: zupa grzybowa i smażony morszczuk; rundy tradycyjnego chleba — paljanycja — wielkość blach; talerze ułożone kluskami ziemniaczanymi, na niektórych ze srebrnymi monetami ukrytymi pośrodku na szczęście.

Był 24 grudnia i Święta Bożego Narodzenia nadeszły wraz z pierwszą gwiazdą na nocnym niebie. Dawno minęły czasy obchodów 7 stycznia, zgodnie z tradycją Kościoła prawosławnego. W lipcu Ukraina głosowała za przesunięciem święta o dwa tygodnie, co stanowi kolejne zerwanie więzi z Rosją i symboliczny krok w kierunku Zachodu.

To były kolejne Święta Bożego Narodzenia w stanie wojny. Pomoc utknęła w martwym punkcie. Amunicja się kończy. Zwycięstwo wydaje się nieuchwytne, linie bitewne zamarznięte jak pogoda. A jednak mieli szczęście, że przeżyli — dziesiątki tysięcy żołnierzy takich jak oni zginęło już, gdy wojna zbliżała się do nowego roku.

Teraz mężczyźni zgodnie podnieśli głosy – żaden nie był głośniejszy niż głos Myrona.

„…jasna gwiazda zaświeciła na cały świat!”

59-letni żołnierz przez dwa dni gotował 12 tradycyjnych ukraińskich dań bożonarodzeniowych.

Pochylony nad kuchenką kempingową w przedpokoju, w garnkach z wrzącą wodą, jedyne okno zamieniło się w ciecz od pary. Wbijanie drewna do tradycyjnego pieca – wielkości garnka do gotowania na parze – do pieczenia gołąbków, tzw holbutsi. Tłoczenie pierogów z domowego ciasta żółtym kubkiem do kawy. Poruszał się krótkimi, szybkimi ruchami – jego broda była kędzierzawa i siwiejąca, a śmiech szybko eksplodował – gdy biegał między pokojami, przez drzwi otwarte na deskę do prasowania.

Warto przeczytać!  Lekarze protestują po gwałcie i zabójstwie medyczki – DW – 13.08.2024

W obliczu wstrzymania pomocy Zachodu ukraińskim żołnierzom kończą się pociski artyleryjskie

Myron, którego ze względów bezpieczeństwa identyfikuje się wyłącznie po imieniu, wiedział, że żołnierze w jego baterii są zimni i zniechęceni. Obracali się między okopami, prowadząc rozpoznanie artyleryjskie w stosunku do sił rosyjskich znajdujących się kilka kilometrów dalej. Teraz stacjonują w wiosce, gdzie niebieskie plandeki przykrywają domy ze zerwanymi dachami, a punkty kontroli pojazdów są usiane choinkami. To moment przełomowy w regionie noszącym blizny po zeszłorocznych walkach – ciemne i puste ulice, pola słoneczników zasypane minami – nawet po wyzwoleniu spod okupacji rosyjskiej w zeszłym roku.

Pocztą wojskową był opuszczony dom – dwa pokoje wypełnione pozostałościami po czyimś życiu. Na tapecie wisiały rysunki dzieci, a na półkach w salonie piętrzyły się podręczniki szkolne. Nie było bieżącej wody, ale ogrzewanie i prąd działały dobrze. Tutaj Myron – były sprzedawca sprzętu AGD – trudził się, korzystając z prowizorycznego sprzętu, wybierając patelnie z pudełka na podłodze i wyciągając wojskowe racje żywnościowe z plastikowej torby. Tradycja przewidywała trzy rodzaje ryb i trzy rodzaje chleba z solą, umieszczane tego dnia w dnie starej butelki z wodą. Ćwiartki słodyczy uzvar sok, dzbanek miodu kutia.

Oderwał myśli od wioski niedaleko Samboru na zachodniej Ukrainie, gdzie jego wnuczki również wrzucały srebrne monety do swoich pierogów, witając kolejne Święta Bożego Narodzenia bez niego. Wgryźć się moneta, według świątecznego przesądu, jest wejść w rok bogactwa.

Warto przeczytać!  Świat odmawia podjęcia działań w sprawie zakazanej serbskiej parady secesjonistów: Bośniacy | Wiadomości polityczne

Dla wielu ukraińskich artystów walka z Rosją w wojnie jest tragicznym ostatnim aktem

„Wojna to wojna, ale nie chcę tego czuć [I’m] nie ma mnie w domu” – powiedział Myronowi podczas gotowania 40-letni Lubomir.

Rozciął brzuch kolejnego śledzia – wypluwały wnętrzności, splątały się kości – aż dom zaczął śmierdzieć rybą. Łuski cebuli rozsypane były na podłodze, mieszając się z betonem i kurzem.

„U siebie radzimy sobie lepiej” – odpowiedział Myron.

Na środku długiego stołu migotała gruba świeca w kolorze żółtym i niebieskim – barwach narodowych Ukrainy.

Głosy mężczyzn podniosły się.

„… Padają na kolana i wychwalają Boga-Króla”.

Dzielenie stołu było prezentem. Po drugiej stronie linii frontu rosyjscy żołnierze mogli określić położenie Ukraińców na podstawie triangulacji sygnałów z wieży komórkowej. Ich rodziny istniały tylko na zdjęciach w wyciszonych telefonach. Może później, pomyślał Myron, będzie mógł zadzwonić do swoich wnuczek przez telefon satelitarny. Ile jeszcze byłoby takich Świąt?

„Bez rodziny jest mi naprawdę ciężko” – powiedział. „Dzwonimy do siebie, ale to nie to samo”.

Pięcioletnia Katya uśmiechnęła się do niego znad ekranu telefonu komórkowego, ubranego w czerwony sweterek w czarne kropki. Przekazał te bożonarodzeniowe tradycje swojemu synowi, obecnie 38-letniemu, który przekazuje je Katii i jej 14-letniej siostrze. Nauczał ich, aby nie marnowali resztek ciasta chlebowego, piecząc je w arkuszach na płycie kuchennej dla krów i bezdomnych psów. Przed posiłkiem rozebrać się do połowy i wykąpać w zimnej wodzie ze studni. Aby zjeść przy migoczącym świetle, zgasły górne żarówki, a pokój rozjaśniły świece i choinka.

Warto przeczytać!  Dlaczego Bradleys dostarczane przez USA mają znaczenie dla Ukrainy

Tego ranka Myron rozmawiał z żoną, aby potwierdzić przepis na sos grzybowy. Wysłała mu do domu paczkę — paczki zebranych grzybów i suszonej białej fasoli, czekoladki w fioletowym opakowaniu i pudełko pełne ciasta z lukrem nakrapianym zielono-czerwonymi posypkami. Rozmowa była zbyt krótka. Zawsze tak było.

Ale tego wieczoru żołnierze mieli siebie nawzajem. Przybyli z różnych placówek z czystymi twarzami, starannie zawieszając wojskowe kurtki na ścianie, z paczkami Marlboro mrugając z kieszeni. Szeptali modlitwy, szmer jak bieżąca woda – tak wiele nadziei i marzeń. 29-latek nie jest pewien, czy podpisze kolejny kontrakt z wojskiem. 55-latka, której ukochana córka zmarła wiele lat temu na chorobę serca. 40-latek, którego trójka dzieci dorasta bez niego.

Jak twój wakacyjny diament może finansować wojnę w Rosji

Myron położył na stole więcej naczyń, aż na żółtym obrusie zabrakło miejsca.

„Miejmy tyle broni i broni, ile mamy jedzenia” – powiedział 47-letni Serhii, błyskając złotym uśmiechem.

Plastikowe sztućce stukały o plastikowe miski. Lepiej nie marnować wody na mycie naczyń – jeśli w ogóle jest ich pod dostatkiem. Chleb podarty, zupa siorbana. Błysk szczęśliwej monety umieszczonej w klusce.

Mężczyźni zwolnili. Piosenka znów się rozrosła, była długa i żałobna.

„…podaruj szczęśliwe lata naszej chwalebnej Ukrainie”.

I jeszcze raz: „Podaruj szczęśliwe lata naszej chwalebnej Ukrainie!”

Śpiew ucichł. Żołnierze wyszli na zewnątrz, gdzie śnieg pokrył lasy i pola pszenicy. Z okapów domu zwisały migoczące światła, połamane i ciemne. Ich końcówki papierosów płonęły w nocy.

Gdzieś w oddali żołnierze świętowali w okopach, mając pecha w swojej rotacji. Wkrótce zamienili się miejscami.

Ale na razie stół był wciąż pełny.


Źródło