Filmy

Islandzki dramat COVID to łzawy dreszcz

  • 10 lipca, 2024
  • 5 min read
Islandzki dramat COVID to łzawy dreszcz


Nawet z perspektywy czasu trudno pojąć, co stanowiły historyczne punkty zwrotne luty i marzec 2020 r. Paradoksalny czas, w którym normalne życie toczyło się w dużej mierze bez zakłóceń, podczas gdy pomruki nowej choroby zwanej „koronawirusem” stopniowo narastały, zanim zamieniły się w nocny ryk. Kiedy naszymi największymi obawami były opóźnione mecze NBA i niezdolność Toma Hanksa do dokończenia „Elvisa”, nie do pomyślenia było, że ludzkość stoi na skraju pandemii, która pochłonęła siedem milionów istnień i zniszczyła wiele norm społecznych podtrzymujących uprzejme społeczeństwo, które od dawna uważaliśmy za oczywiste. Większość z nas nie miała pojęcia, co nadchodzi, więc nosiliśmy maski na półpustych samolotach, podczas gdy świat po cichu przygotowywał się do zamknięcia wokół nas.

Helen Hunt i Jan de Bont na planie filmu „Twister” w 1995 roku
Hugh Grant na premierze filmu „Wonka” w Los Angeles

Na tym tle niepewności Kristofer (Egill Ólafsson), starzejący się islandzki wdowiec w „Dotyku” Baltasara Kormákura, otrzymuje wiadomość, której nikt nigdy nie chce. Podczas gdy jego demencja jest jeszcze w początkowym stadium, lekarz jasno daje do zrozumienia, że ​​w jego klepsydrze pozostały już tylko ostatnie ziarenka piasku. Ponieważ jego zdolności umysłowe mają się gwałtownie pogorszyć w nadchodzących miesiącach, radzi mu się, aby uporządkował wszelkie niedokończone sprawy lub nadchodzące kampanie prezydenckie i znalazł sposób na pogodzenie się z życiem, jakie wiódł. Czując, że jego świat zaraz się zamknie na więcej niż jeden sposób, Kristofer ignoruje prośby swojej pasierbicy o schronienie się w domu i udaje się do Londynu na ostatnią podróż ścieżką wspomnień.

Warto przeczytać!  Recenzja „Królestwa Planety Małp”: Sequel pokazuje, że starej serii można nauczyć nowych sztuczek

Reszta filmu rozwija się w sposób rozdwojony, przecinając podróż starszego Kristofera i retrospekcje z jego młodości. Młody Kristofer (Pálmi Kormákur) był kiedyś studentem London School of Economics, ale stopniowo odkrył, że jego radykalne poglądy marksistowskie są nie do pogodzenia z uczęszczaniem do elitarnej instytucji biznesowej. Podczas gdy jego lewicowi przyjaciele zadowalali się narzekaniem na wyzysk pracowników w zaciszu pubów i bibliotek przed lukratywnymi karierami, Kristofer podejmuje spontaniczną decyzję o rzuceniu szkoły i podjęciu pracy jako zmywak w japońskiej restauracji. Stopniowo zanurza się w japońskiej kulturze i zakochuje się w córce właściciela, Miko (Kōki Kimura), znajdując pokrewieństwo ze swoją nową wybraną rodziną, której jego stare kręgi towarzyskie nigdy mu nie zaoferowały. Ale gdy rodzina zamyka restaurację i porzuca go bez ostrzeżenia, jest zdruzgotany do granic możliwości.

Brak zamknięcia pozostawia pustkę w sercu Kristofera, której jego późniejsze małżeństwo w Islandii nigdy do końca nie wypełnia, co sprawia, że ​​wraca on do swoich śladów w poszukiwaniu skarbów, aby po raz ostatni znaleźć miłość swojego życia. Japońska restauracja od tamtej pory zamieniła się w salon tatuażu, ale przeszukanie rejestrów miasta ostatecznie ujawnia adres korespondencyjny Miko w Japonii. Ponieważ globalne społeczeństwo nadal się ogranicza, wskakuje do jednego z ostatnich lotów do Tokio z nadzieją, że uda mu się rzucić ostatnie spojrzenie na życie, które wymknęło mu się z rąk.

Warto przeczytać!  DC oficjalnie ujawnia cenę za głowę Jokera, ale nie ma to sensu

Łatwo zrozumieć, dlaczego nie było natychmiastowego napływu świetnych filmów o pandemii COVID-19. Era zdefiniowana przez bezczynność i wpatrywanie się w ekrany nie nadaje się do sztuki ruchomych obrazów, a ani artyści, ani widzowie nie są wystarczająco oddaleni, aby naprawdę studiować ją z dystansem. Ale Kormákur pięknie wykorzystuje tę erę na swoją korzyść w „Touch”. Oglądanie Kristofera wędrującego przez szybko pustoszejący świat potęguje wrażenie, że jego wspomnienia znikają w czasie rzeczywistym. Puste ulice Londynu i Tokio mogłyby równie dobrze być zakątkami jego własnego umysłu, których unikał przez dziesięciolecia. Dramatyczna ironia, która naturalnie wynika z przeżycia pandemii, sprawia, że ​​nie sposób nie kibicować temu człowiekowi, aby zakończył swoją historię na własnych warunkach.

Większość piękna filmu tkwi w całościowej postaci Kristofera. Nawet jako umierający mężczyzna, którego życie nie potoczyło się zgodnie z planem, nie kieruje nim gorycz ani żal, ale proste pragnienie znalezienia kobiety, której nigdy nie przestał kochać. Okrucieństwo natury mogło uczynić z niego narratora, któremu nie można zaufać, ale Ólafsson uosabia tę postać z tak wielką empatią i ciekawością, że łatwo jest zatracić się w narracyjnej tkaninie, którą tka z fragmentów własnych wspomnień. Rezultatem jest film, którego elegancja jest tym bardziej oszałamiająca, że ​​wyszedł spod ręki człowieka, który wyreżyserował „2 Guns” i „Beast”.

Warto przeczytać!  Czy hollywoodzka kontynuacja odniesie sukces kasowy?

Obejmując 50 lat i wiele kontynentów, nigdy nie odchodząc od uniwersalnej ludzkiej potrzeby zastanawiania się nad tym, co mogło być, „Touch” jest odą do zaakceptowania historii swojego życia bez tracenia snu z powodu rzeczy, których nie można zmienić. Nawet jeśli Kristofer i Miko byli ofiarami okoliczności niezależnych od nich, czasami wystarczy wziąć długopis i samemu napisać ostatnie zdanie.

Ocena: A-

Premiera filmu „Touch” wytwórni Focus Features odbędzie się w kinach w piątek, 7 lipca


Źródło