Islandzki dramat COVID to łzawy dreszcz
Nawet z perspektywy czasu trudno pojąć, co stanowiły historyczne punkty zwrotne luty i marzec 2020 r. Paradoksalny czas, w którym normalne życie toczyło się w dużej mierze bez zakłóceń, podczas gdy pomruki nowej choroby zwanej „koronawirusem” stopniowo narastały, zanim zamieniły się w nocny ryk. Kiedy naszymi największymi obawami były opóźnione mecze NBA i niezdolność Toma Hanksa do dokończenia „Elvisa”, nie do pomyślenia było, że ludzkość stoi na skraju pandemii, która pochłonęła siedem milionów istnień i zniszczyła wiele norm społecznych podtrzymujących uprzejme społeczeństwo, które od dawna uważaliśmy za oczywiste. Większość z nas nie miała pojęcia, co nadchodzi, więc nosiliśmy maski na półpustych samolotach, podczas gdy świat po cichu przygotowywał się do zamknięcia wokół nas.
Na tym tle niepewności Kristofer (Egill Ólafsson), starzejący się islandzki wdowiec w „Dotyku” Baltasara Kormákura, otrzymuje wiadomość, której nikt nigdy nie chce. Podczas gdy jego demencja jest jeszcze w początkowym stadium, lekarz jasno daje do zrozumienia, że w jego klepsydrze pozostały już tylko ostatnie ziarenka piasku. Ponieważ jego zdolności umysłowe mają się gwałtownie pogorszyć w nadchodzących miesiącach, radzi mu się, aby uporządkował wszelkie niedokończone sprawy lub nadchodzące kampanie prezydenckie i znalazł sposób na pogodzenie się z życiem, jakie wiódł. Czując, że jego świat zaraz się zamknie na więcej niż jeden sposób, Kristofer ignoruje prośby swojej pasierbicy o schronienie się w domu i udaje się do Londynu na ostatnią podróż ścieżką wspomnień.
Reszta filmu rozwija się w sposób rozdwojony, przecinając podróż starszego Kristofera i retrospekcje z jego młodości. Młody Kristofer (Pálmi Kormákur) był kiedyś studentem London School of Economics, ale stopniowo odkrył, że jego radykalne poglądy marksistowskie są nie do pogodzenia z uczęszczaniem do elitarnej instytucji biznesowej. Podczas gdy jego lewicowi przyjaciele zadowalali się narzekaniem na wyzysk pracowników w zaciszu pubów i bibliotek przed lukratywnymi karierami, Kristofer podejmuje spontaniczną decyzję o rzuceniu szkoły i podjęciu pracy jako zmywak w japońskiej restauracji. Stopniowo zanurza się w japońskiej kulturze i zakochuje się w córce właściciela, Miko (Kōki Kimura), znajdując pokrewieństwo ze swoją nową wybraną rodziną, której jego stare kręgi towarzyskie nigdy mu nie zaoferowały. Ale gdy rodzina zamyka restaurację i porzuca go bez ostrzeżenia, jest zdruzgotany do granic możliwości.
Brak zamknięcia pozostawia pustkę w sercu Kristofera, której jego późniejsze małżeństwo w Islandii nigdy do końca nie wypełnia, co sprawia, że wraca on do swoich śladów w poszukiwaniu skarbów, aby po raz ostatni znaleźć miłość swojego życia. Japońska restauracja od tamtej pory zamieniła się w salon tatuażu, ale przeszukanie rejestrów miasta ostatecznie ujawnia adres korespondencyjny Miko w Japonii. Ponieważ globalne społeczeństwo nadal się ogranicza, wskakuje do jednego z ostatnich lotów do Tokio z nadzieją, że uda mu się rzucić ostatnie spojrzenie na życie, które wymknęło mu się z rąk.
Łatwo zrozumieć, dlaczego nie było natychmiastowego napływu świetnych filmów o pandemii COVID-19. Era zdefiniowana przez bezczynność i wpatrywanie się w ekrany nie nadaje się do sztuki ruchomych obrazów, a ani artyści, ani widzowie nie są wystarczająco oddaleni, aby naprawdę studiować ją z dystansem. Ale Kormákur pięknie wykorzystuje tę erę na swoją korzyść w „Touch”. Oglądanie Kristofera wędrującego przez szybko pustoszejący świat potęguje wrażenie, że jego wspomnienia znikają w czasie rzeczywistym. Puste ulice Londynu i Tokio mogłyby równie dobrze być zakątkami jego własnego umysłu, których unikał przez dziesięciolecia. Dramatyczna ironia, która naturalnie wynika z przeżycia pandemii, sprawia, że nie sposób nie kibicować temu człowiekowi, aby zakończył swoją historię na własnych warunkach.
Większość piękna filmu tkwi w całościowej postaci Kristofera. Nawet jako umierający mężczyzna, którego życie nie potoczyło się zgodnie z planem, nie kieruje nim gorycz ani żal, ale proste pragnienie znalezienia kobiety, której nigdy nie przestał kochać. Okrucieństwo natury mogło uczynić z niego narratora, któremu nie można zaufać, ale Ólafsson uosabia tę postać z tak wielką empatią i ciekawością, że łatwo jest zatracić się w narracyjnej tkaninie, którą tka z fragmentów własnych wspomnień. Rezultatem jest film, którego elegancja jest tym bardziej oszałamiająca, że wyszedł spod ręki człowieka, który wyreżyserował „2 Guns” i „Beast”.
Obejmując 50 lat i wiele kontynentów, nigdy nie odchodząc od uniwersalnej ludzkiej potrzeby zastanawiania się nad tym, co mogło być, „Touch” jest odą do zaakceptowania historii swojego życia bez tracenia snu z powodu rzeczy, których nie można zmienić. Nawet jeśli Kristofer i Miko byli ofiarami okoliczności niezależnych od nich, czasami wystarczy wziąć długopis i samemu napisać ostatnie zdanie.
Ocena: A-
Premiera filmu „Touch” wytwórni Focus Features odbędzie się w kinach w piątek, 7 lipca