Filmy

Jerry Seinfeld reżyseruje film biograficzny o Pop-Tart

  • 3 maja, 2024
  • 7 min read
Jerry Seinfeld reżyseruje film biograficzny o Pop-Tart


„Unfrosted”, pierwszy film wyreżyserowany przez Jerry’ego Seinfelda (który także w nim występuje), to przyjemnie wyrafinowany kawałek surrealistycznego wodewilu. To komedia o powstaniu Pop-Tart w 1963 roku. Brzmi to jak część nowej fali biografii produktów przeznaczonych na rynek masowy — filmów takich jak „Flamin’ Hot” (o powstaniu Spicy Cheetos), „ Blackberry” (o wynalezieniu smartfona) i ten, który uważam za „Obywatela Kane’a” gatunku, „Założyciel” z Michaelem Keatonem w roli Raya Kroca, człowieka, który zmienił świat przejmując władzę i franczyzy McDonald’s. Wszystkie te filmy opowiadają o czasach – naszych – kiedy produkty konsumenckie nie żyły własnym życiem. Stały się częścią naszej tożsamości.

„Unfrosted” nie przypomina jednak pozostałych filmów. Choć film jest w dużej mierze oparty na rzeczywistości, cały film jest wyreżyserowaną, dziwaczną opowieścią, komedią, która wykorzystuje wojny śniadaniowe jako punkt wyjścia do ćwiczeń w nostalgicznym szaleństwie na wysokim obozie.

Jako dzieciak dorastający na przełomie lat 60. i 70. przyznaję, że nigdy nie rozumiałem Pop-Tarts. Kupowała je moja rodzina, a ja od czasu do czasu wkładałam jednego do tostera, chcąc, żeby był smakowitym przysmakiem. Reklama ma taką siłę, że zawsze myślałam, że to moja wina, że ​​Pop-Tarts są dla mnie… po prostu w porządku. Twinkies natomiast były tandetne, ale soczyste. Nawet stare, dobre, suche płatki zbożowe, jeśli miałeś na to ochotę, były całkiem niezłe – delikatna chrupkość Rice Krispies, słodko-mleczna rozkosz kąpieli Sugar Frosted Flakes. Jednak dla mnie Pop-Tarts nigdy nie sprostał swoim rachunkom. Były mdłe, gdy nie były opiekane (chociaż wiele osób jadło je w ten sposób). Po upieczeniu gorące nadzienie owocowe miało kojący, smaczny posmak, ale prostokątne ciasto nadal było tekturowym ciastem. Nie było to okropne, ale to nie tak, że ugryzienie tego sprawiło ci przypływ radości. Prefabrykowana i trochę nudna, Pop-Tart była „produktem przyszłości”, który wydawał się utknąć w przeszłości, jak jedzenie dla astronautów.

Warto przeczytać!  Kapitan Ameryka 4 ma doskonały sposób na wykorzystanie niezręcznego rozwoju MCU Hulka bez cofania tego

Poruszam to wszystko, ponieważ „Untoasted” traktuje historię powstania Pop-Tarta z tak szyderczą, nonszalancką nonszalancją, że zupełnie nie jest jasne, co Jerry i jego zespół scenarzystów-producentów (film napisali Seinfeld, Spike Feresten , Barry Marder i Andy Robin) tak naprawdę myślą o Pop-Tart. Czy film jest głupstwem, bo naśmiewają się z tego, jak przeciętnym był to produkt? Być może. Jeśli jednak wspomnienie Pop-Tarts rzeczywiście uderza w Jerry’ego nutą proustowskiego szacunku – jeśli jest to jego magdalenka nadziewana chemikaliami z fałszywych owoców – to po co robić z tego tak mizantropijną satyrę?

Podejrzewam, że odpowiedź jest taka, że ​​Seinfeld wie, że Pop-Tart był raczej mdłą miksturą z lat 50., ale i tak ma do niej pierwotne przywiązanie. A może to w ogóle nie ma znaczenia, bo „Unfrosted” po wejściu na jego falę mija 93 minuty w przyjemnie lekki i orzechowy sposób. W pewnym sensie Jerry’ego wyraźnie pociągała osobliwa kapitalistyczna energia zasadniczej (prawdziwej) historii filmu: że na początku lat 60. dwie dominujące w Ameryce firmy produkujące płatki zbożowe, Kellogg’s i Post, miały siedziby w Battle Creek w stanie Michigan, 50-tysięczne miasto, a mimo to walczyli jak rywalizujące ze sobą lenna europejskie z XIV wieku.

Film opowiadany jest z punktu widzenia Kellogga. Seinfeld gra Boba Cabanę, szefa rozwoju firmy (luźno wzorowanego na Williamie Poście), a Jim Gaffigan wciela się w Edsona Kellogga III, szefa firmy, który wciąż jest tylko tchórzem, bo cały jego sukces jest odziedziczony. Ich konkurencyjna firma, Post, kolejna rodzinna dynastia kierowana przez potomka (Marjorie Post, grana przez Amy Schumer), również ponosi straty. Są Pepsi dla coli Kellogg’s, Burger King dla McDonald’s, Avis dla Hertza. Podczas rozdania nagród Bowl and Cereal Awards, wydarzenia w Battle Creek, które przypomina Oscary za pudełkowane produkty śniadaniowe, firma Kellogg’s bierze udział we wszystkich kategoriach (np. Najłatwiej otworzyć woskową torebkę). Są na górze. Ale Post ma zamiar zmienić grę, wprowadzając wyrób cukierniczy będący efektem własnych badań Kellogga.

Warto przeczytać!  Box Office „Cichego miejsca”: najbardziej spójna seria horrorów

Jeśli faktycznie „Nieszronione”. był film taki jak „Blackberry” mógłby mieć niesamowity oddźwięk. Ale Seinfeld inscenizuje to jak udramatyzowaną serię wyczynów kaskaderskich w stand-upie. O tym, jak szalenie anachroniczny będzie ten film, dowiadujemy się po raz pierwszy, gdy Bob natrafia na dwójkę dzieci, które wchodzą do śmietników pocztowych, aby skosztować wyrzuconych puszek nadzienia owocowego. „To śmieci!” mówi Bob. „Czy to prawda?” mówi Cathy (Eleanor Sweeney). „A może to jakaś gorąca błyskawica owocowa, której Mężczyzna nie chce, żebyś jadła?” Która 10-letnia dziewczynka w 1963 roku użyłaby określenia „mężczyzna”? Ale taka jest komiczna estetyka filmu. „Unfrosted” to utwór z epoki, ale przypomina satyrę Dada jako Mad skrzyżowaną ze skeczem z drugiej połowy programu „Saturday Night Live”.

Oto kilka przypadkowych, szalonych rzeczy, które się zdarzają. Aby stworzyć wyrób cukierniczy, który przebije Post’s, Kellogg’s łączy Boba ze swoim starym partnerem, Stanem (Melissa McCarthy), który pracuje dla NASA, i wspólnie tworzą zespół wynalazców, którzy są niczym Mount Rushmore tandetnych marek z lat 60.: guru ćwiczeń Jack LaLanne (James Marsden, tak zawrotny, że aż chce się go zobaczyć w filmie biograficznym o LaLanne); rowerowy wizjoner Steve Schwinn (Jack McBrayer); przedsiębiorca zajmujący się lodami Tom Carvel (Adrian Martinez); Szef kuchni Boyardee (Bobby Moynihan); geniusz w stylu Wernhera von Brauna, Harold von Braunhut (Thomas Lennon), który wciąż czyni słabo zawoalowane aluzje do swojej nazistowskiej przeszłości; i komputer IBM UNIVAC, który wypluwa karty dziurkowane, które zawsze czytają pokój.

Film, na swój całkowicie kiczowaty sposób, przedstawia się jako thriller, w którym Bob spotyka się z południowoamerykańskim lordem cukrowym imieniem El Sucre (Felix Solis). Związek mleczarzy jest przedstawiany jako frakcja mafii (na której czele stoi Peter Dinklage), która będzie porywać i grozić, ponieważ Pop-Tart, jeśli odniesie sukces, zakończy ich interes: codzienne polewanie mlekiem amerykańskich płatków śniadaniowych. Bob, Stan i Edsel spotykają się w Gabinecie Owalnym z JFK, granym przez Billa Burra jako najbardziej doświadczonego JFK, jakiego można sobie wyobrazić. Zgadza się interweniować w związku mleczarskim, przygotowując się jednocześnie do spotkania z bliźniakami Doublemint. Krążą żarty na temat nazywania płatków zbożowych Jackie O’s (chociaż Jackie ma wiele lat do bycia Jackie O). Jon Hamm pojawia się jako jego bohater z „Mad Men”, podając nazwę dla ciasta Kellogg – Jelle Jolie – które nie pochodzi z filmu noir snów Dona Drapera.

Warto przeczytać!  Gwiazda „RoboCopa” Joel Kinnaman wie, co było nie tak z remake’iem

„Unfrosted” jest pełen efemeryd z epoki atomu. Jak małpy morskie. Bazooka, guma balonowa. Specyfikacje rentgenowskie. Gi Joe. Slinky. Rock’Em, skarpetki, roboty. Usta woskowe. Plastelina. Odniesienia nie ograniczają się jednak do rzeczy dla dzieci. Poza kamerą Walter Cronkite (Kyle Dunnigan) jest bełkoczącym alkoholikiem. Widzimy zbożowe wersje filmu Zapruder, a nawet powstanie 6 stycznia z Hugh Grantem w roli wyniosłego brytyjskiego aktora, który podkłada głos Tony’emu Tygrysowi, prowadzącemu strajk maskotek Kellogga.

Gra aktorska utrzymana jest w konwencji kreskówkowej: przyjemny, szeroki skecz-komediowy napad, dlatego Jerry (który świetnie gra siebie, ale nie jest aktorem) idealnie pasuje. Większość żartów to LOL, a nie śmiech. Ale przyznam, że zaśmiałem się, widząc czyste szaleństwo, w jaki sposób film radzi sobie z nazewnictwem Pop-Tart. Genialna nazwa, którą wymyślili Bob i jego zespół, to… Trat-Pop. Aby to naprawić, potrzeba Waltera Cronkite’a, który będzie bawił się Silly Putty. „Unfrosted” to na swój sposób kwintesencja filmu komediowego. Wciska palcem we wszystko, niekoniecznie w cokolwiek wierząc. A mimo to ma przyjemną chrupkość.


Źródło