Kolejna fala koronawirusa już jest w Polsce. Od miesięcy nie było tak źle
- Jeżeli jednak spojrzymy w polskie dane o zgonach związanych z COVID-19 i porównamy z danymi naszych sąsiadów, może się wydawać, że Polska jest ewenementem, który radzi sobie z wirusem najlepiej w Europie
- Smutna prawda jest jednak taka, że od roku Ministerstwo Zdrowia jest kompletnie ślepe na ciągle istniejące zagrożenie. Pozostają nam więc dane z warszawskich ścieków
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Obecnie możemy zauważyć bardzo dynamiczny wzrost liczby zakażeń w danych publikowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Średnia dzienna liczba wykrywanych zakażeń w ciągu ostatniego miesiąca wzrosła ponad sześciokrotnie – z 350 do ponad 2,1 tys. Jednorazowy odczyt w poniedziałek 20 lutego wyniósł 3,4 tys. Z tak wysokimi wskaźnikami nie mieliśmy do czynienia od września 2022 r.
Mimo tak szybkiego wzrostu liczby te mogą wydawać się małe w stosunku do tych, które były rejestrowane podczas poprzednich dużych fal. Rekordowo było to przecież nawet kilkadziesiąt tysięcy zakażeń dziennie.
Jest to spowodowane drastycznym ograniczeniem liczby wykonywanych publicznie testów, do którego doszło na początku 2022 r. Teraz wykonuje się średnio 10 tys. testów dziennie, czyli około 20-krotnie mniej niż jeszcze rok temu. Powoduje to, że jedynym wskaźnikiem bazującym na oficjalnych danych, który możemy porównywać do danych historycznych, jest odsetek pozytywnych wyników.
Obecnie wynosi on średnio niemal 35 proc. Oznacza to, że rozpoczynająca się fala już teraz pod względem zachorowań może dorównywać najtrudniejszym okresom pandemii, a jak na razie nie widać szczytu lub chociaż hamowania tych wzrostów. Mówimy tu o zakażeniach, a niezmiennie od początku pandemii część z nich kończy się zgonem.
Według wyliczeń Onetu na podstawie danych o zgonach z Rejestru Stanu Cywilnego, od listopada do grudnia 2022 r. odnotowano w Polsce niemal 10 tys. dodatkowych zgonów. Mimo tak tragicznych statystyk, wzrosty te nie zostały zauważone przez Ministerstwo Zdrowia.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Bardzo ciekawych danych, które potwierdzają wcześniejsze wnioski, dostarcza nam monitoring wirusa Sars-CoV-2 w ściekach aglomeracji warszawskiej. Zobaczymy w nich, że pomiary ostatnich tygodni wykazują kilkukrotny wzrost liczby wykrywanych kopii genu wirusa SARS-CoV-2.
We wszystkich czterech oczyszczalniach, z których pobrano próbki, wartości dorównują lub przewyższają te obserwowane podczas zeszłorocznej, rekordowej fali. To, co jednak rzuca się w oczy, to brak odzwierciedlenia tych pomiarów w danych rządowych, gdy podczas poprzednich fal mieliśmy tu widoczną korelację.
OnetLiczba kopii genu Sars-CoV-2 w ściekach w aglomeracji warszawskiej
Dodatkowych informacji na temat możliwej sytuacji epidemiologicznej w Polsce dostarczają nam również dane o liczbie sprzedawanych testów na COVID-19 w aptekach, publikowanych przez firmę PEX PharmaSequence. Dowiemy się z nich, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni nastąpił bardzo istotny wzrost ich sprzedaży, wynoszący od 15 do 30 proc. tydzień do tygodnia.
Takie wzmożenie chęci do testowania mogło wywołać tylko intensywne rozprzestrzenianie się jakiejś wirusowej choroby zakaźnej. Polacy więc masowo chorują i przez porzucenie przez rząd powszechnego dostępu do testowania, muszą badać się na własną rękę. Obecnie w aptekach dziennie sprzedawanych jest już około 3 razy więcej testów niż tych raportowanych przez Ministerstwo Zdrowia.
Widać tu również duży wzrost sprzedaży na przełomie roku, który mógł być między innymi spowodowany bardzo intensywnym sezonem chorobowym w okresie świątecznym. Dane te w istocie są wskaźnikiem, który pokazuje skalę występowania różnych chorób grypopodobnych. Na zakup testu decydujemy się w sytuacji pojawienia się objawów choroby, nie wiedząc jeszcze, z czym mamy do czynienia.
Obecnie, ze względu na otwarcie granic i pełną swobodę przemieszczania się pomiędzy krajami, fale zakażeń nie są już problemem lokalnym i występują często jednocześnie w wielu miejscach. Taka specyfika pandemii powoduje, że dane o zakażeniach z różnych krajów, mimo różnic bezwzględnych, pokrywają się ze sobą. Oznacza to w praktyce, że jeżeli zaobserwujemy wzrosty np. w Czechach, z dużym prawdopodobieństwem możemy zakładać, że podobna sytuacja jest również w naszym kraju.
Jeżeli jednak spojrzymy w polskie dane o zgonach związanych z COVID-19 i porównamy z danymi naszych sąsiadów, może się wydawać, że Polska jest ewenementem, który radzi sobie z wirusem najlepiej w Europie. Smutna prawda jest jednak taka, że od roku Ministerstwo Zdrowia jest kompletnie ślepe na ciągle istniejące zagrożenie. Pozostają nam więc dane z warszawskich ścieków.
