Rozrywka

Musical na Broadwayu pozostawia artystę nieostrym

  • 15 kwietnia, 2024
  • 5 min read
Musical na Broadwayu pozostawia artystę nieostrym


Do listy wyjątkowych kobiet, które przetrwały w teatrze muzycznym, należy dodać Tamarę de Łempicką – ale z gwiazdką.

Nazwisko urodzonej w Polsce portrecistki, która zmarła w 1980 roku, może nie być znane wielu osobom, ale z pewnością rozpoznajecie jej obrazy. Obrazy Łempickiej z epoki Art Deco przedstawiają lśniące kobiety o pewnych siebie spojrzeniach, nadając „nowej kobiecie” mieszankę świetlistości i siły, która leży w sercu „Łempickiej”, długo tworzonego, ale wciąż nierównego musicalu, który w końcu powstał trafił na Broadway po występach na festiwalu teatralnym w Williamstown w 2018 r. i w La Jolla Playhouse w zeszłym roku.

Z pewnością Eden Espinosa, występująca w roli tytułowej, wnosi zarówno blask, jak i siłę do swojej pełnej mocy kreacji ambitnej, wizjonerskiej i odpornej artystki znanej z uchwycenia kobiet swoich czasów w aspirującym świetle: idealnie ułożonych, uczesanych i pozornie promieniujących od wewnątrz.

Ale tytułowy charakter musicalu nie jest tak dopracowany. Jest raczej skomplikowaną kobietą – aż do przesady. Może nie będzie to aż tak istotne w przypadku grubej biografii, ale trudniej jest to z powodzeniem przekazać w musicalu, w którym potrzebna jest wyraźniejsza linia, uwzględniająca epoki życia, społeczeństwa i sztuki.

„Historia to suka, ale ja też” – mówi chytrze Łempicka na początku spektaklu. Jest starszą kobietą siedzącą samotnie na ławce w parku w Los Angeles w 1975 roku, prawie zapomnianą, z wyjątkiem wspomnień z dawno minionej, wspaniałej – i burzliwej – epoki. Chociaż kwestia jest zgryźliwa, w dużej mierze nie ma w niej złośliwości, która mogłaby ożywić postać po tej scenie.

Warto przeczytać!  Były mąż Kelly Clarkson, Brandon Blackstock, ma zapłacić piosenkarce 2,6 mln dolarów

Ale obecność, osobowość i oszałamiający głos Espinosy wciąż sprawiają, że postać ta jest urzekająca, nawet gdy Łempicka staje się coraz bardziej sprzeczna: macierzyńska, a jednocześnie zaabsorbowana sobą; napędzany komercją, jednocześnie chwaląc się sztuką; kobieta z wizją i nieświadomością; osoba pełna pasji i kalkulacji.

„Nigdy nie pozwólcie im zobaczyć pociągnięć pędzla” – mówi do niej matka Łempickiej, a później artystka mówi to swojej własnej córce Kizette (Zoe Glick). Ale książka o serialu autorstwa Carsona Kreitzera i Matta Goulda to nic innego jak pociągnięcia pędzla, szeroko, a czasem szalenie narysowane. Akcja przenosi nas z Los Angeles w latach 70. z powrotem do rewolucji rosyjskiej w 1917 r., a następnie do Paryża w latach 20. i 30. XX wieku. W całej historii poruszane są kwestie klasowe, patriarchat, homofobia, antysemityzm, wyzwolenie seksualne, sprzeczne ruchy artystyczne, powstanie faszyzmu i wreszcie smutek kalifornijskich pasteli.

Początkowo tytuły piosenek brzmiały jak nagłówki rozdziałów: „Nasz czas” dla rosyjskich rewolucjonistów; „Zacząć od nowa” dla obecnie emigrantki Łempickiej i jej arystokratycznego męża Tadeusza (Andrew Samonsky); „Paryż” oznacza, hm, Paryż.

Zubożała w mieście światła Łempicka rozwija swoje zdolności artystyczne. Zaprzyjaźniona z bogatym mecenasem sztuki (Nathaniel Stampley) i jego żoną (Beth Leavel) Łempicka rozpoczyna naukę u założyciela ruchu artystycznego futuryzmu, Marinettiego (George Abu), u którego, pomimo jego lekceważenia, zaczyna odnajdywać swoje artystyczne ja. Tymczasem jej niegdyś uprzywilejowany mąż dąsa się, aż nagle w piosence uświadamia sobie, że zachował się palant, i postanawia znaleźć pracę.

Warto przeczytać!  Superchunk składa hołd producentowi „No Pocky for Kitty”.

Jednak dopiero gdy Łempicka odnajduje swoją muzę – i kochankę – w bohemie Rafaeli (charyzmatyczna Amber Iman), artystka odkrywa swoje przeznaczenie – a musical ożywa.

Ta relacja popycha musical do znacznie silniejszego i ciekawszego drugiego aktu, ukazującego małżeństwo, które przekształciło się w zakwaterowanie, córkę, która pragnie, żeby ją widziano, kochankę żądającą uznania i właścicielkę klubu nocnego, Suzy (Natalie Joy Johnson, wspaniale). , którego celebracja queerowości wkrótce zostaje zmiażdżona.

Reżyserka Rachel Chavkin („Hadestown”) utrzymuje wszystko w ruchu dzięki dekonstrukcyjnej scenografii Riccardo Hernandeza, obejmującej połączenie dźwigarów wieży (Eiffla) i opływowych schodów. Kostiumy Palomy Young są często efektowne i łączą nowoczesność z nowoczesnością. Historia spektaklu przedstawiona jest w projekcjach Petera Nigriniego, ale co dziwne, prace Łempickiej pojawiają się jedynie w przebłyskach. Choreografia Raja Feather Kelly zmienia się z ekscytującej w rozpraszającą, czasami odwracając uwagę gwiazdy serialu.

Muzyka Goulda i teksty Kreitzera oferują atrakcyjną rockowo-popową partyturę, która wnosi do historii często współczesne brzmienie, łącząc epoki. Jednak niektóre z najbardziej pamiętnych muzycznych momentów serialu przypadły głównym wykonawcom, a Espinosa wyśpiewał poważne, choć mniej energetyczne ballady. Do najlepszych numerów należą: „Co ona widzi” – sprytny duet z obydwoma kochankami Łempickiej; Iman w skwierczącym „Don’t Bet Your Heart”; Dynamiczny utwór Abuda „Pari zawsze będzie Pari”; i zabawny „Kobiety” Johnsona. Leavel jest uroczo zabawny i wzruszający w numerze „Just This Way” o godzinie 11:00, będącym przejmującym wezwaniem artysty do kontynuowania pracy. Spektakl kończy się optymistyczną nutą, urzeczywistnieniem współczesnej, silnej kobiety, zgodnie z wizją artysty.

Warto przeczytać!  Sąsiadka Justina Biebera, Judge Judy, mówi, że cieszy się z jego wzrostu… po tym, jak go uderzyła

Łempicka występowała wcześniej na scenie w sztuce „Tamara” Johna Krizanca, wystawianej przez pięć lat od 1987 roku w nowojorskim Park Avenue Armory. Musical bez wątpienia jeszcze bardziej wzmocni pozycję artysty, która słabła przez dziesięciolecia. Ale choć udaje się postawić Łempicką w nowym świetle, ta skomplikowana artystka wciąż pozostaje tuż poza kadrem.


Źródło