Recenzja Killers of the Flower Moon: Siłą filmu Scorsese jest zmieniona perspektywa
Istnieje wiele sposobów na opowiedzenie historii, zwłaszcza tej, która wydarzyła się naprawdę, i ten fakt nie daje ostatnio spokoju Martinowi Scorsese. W filmach np Irlandczyk I Wilk z Wall Street, starannie przekształca prawdziwe historie swoich bohaterów – a przynajmniej tak mówią, że są prawdziwe – pod nowym kątem, subtelnie zmieniając położenie mężczyzn w ich centrum (zabójca mafii, gangster z Wall Street), aby odsłonić nowe perspektywy i podważają ich samouwielbienie. Rezultatem są odkrywcze portrety ego i samooszukiwania, odsłonięte przez filmowca doskonale zaznajomionego z tymi cechami. Sposób opowiadania historii determinuje jej treść – znacznie bardziej niż same fakty.
Zabójcy Kwiatowego Księżyca, najnowszy epos Scorsese, oparty jest na wyjątkowo dobrze opowiedzianej książce non-fiction autorstwa dziennikarza Davida Granna. Struktura narracyjna książki jest wbudowana w podtytuł: „Morderstwa Osagów i narodziny FBI”. W istocie znaczna część książki koncentruje się na zbrodni i dochodzeniu nowo utworzonego FBI, odkrywając początki biura i ludzi, którzy prowadzili śledztwo, a także sprawców i ofiar. To skuteczne opowiadanie historii, historia połączona z tajemnicą.
Jednak struktura historii na stronie nie zawsze przekłada się skutecznie na ekran. W wywiadach Scorsese mówił, że nie był zadowolony ze swojego pierwszego podejścia do scenariusza, ponieważ „zdałem sobie sprawę, że robię film o wszystkich białych facetach” – jak powiedział Time. „To znaczy, że podchodziłem do sprawy od zewnątrz, co mnie martwiło”. Po prywatnym pokazie, w którym uczestniczyłem w Nowym Jorku, rozwinął dalej temat, zauważając, że zrozumiał sedno historii On mówił wcale nie FBI: była to dziwna historia miłosna Ernesta Burkharta (Leonardo DiCaprio) i Mollie Burkhart (Lily Gladstone), białego mężczyzny i jego żony Osagów, którzy mieszkali razem i wychowali rodzinę, podczas gdy Ernest był aktywnie zamieszany w powolny plan oszukania rodziny Mollie, obmyślony przez jego wuja Williama Hale’a (Robert De Niro). Jako samozwańczy „przyjaciel Osagów” William chce, aby wszyscy nazywali go „Królem”.
Początkowo DiCaprio – jeden z głównych bohaterów Scorsese – miał zagrać Toma White’a, agenta FBI prowadzącego śledztwo w sprawie morderstwa; ostatecznie został przekształcony w rolę Ernesta Burkharta, a rolę przejął Jesse Plemons. Gladstone twierdzi, że do tej zmiany przyczynił się prosty fakt: ktokolwiek gra główną rolę, będzie w centrum filmu. Przekształcenie DiCaprio stawia Ernesta i Mollie w centrum uwagi, a na pierwszy plan wysuwa się smutek narodu Osagów.
Plan powolnego przekazywania bogactwa bogatego w ropę Osagów otaczającym ich białym mężczyznom poprzez połączenie małżeństwa i morderstwa jest spiskiem, który rządzi Zabójcy Kwiatowego Księżyca. To wydarzyło się naprawdę na początku lat dwudziestych XX wieku. Ale w filmie Scorsese ta fabuła nie jest tak naprawdę historią, którą opowiada film. Zgodnie z jego większym dorobkiem, Zabójcy opowiada o tym, jak przestępczość zorganizowana i napędzające ją ego czynią ofiarami niewinnych, a nawet słabszych. Jeśli Wilk z Wall Street chodziło wtedy o taktykę wielkich finansów przypominającą przestępczość zorganizowaną Zabójcy opowiada o tym, jak, jeśli chodzi o to, nasza historia jest pełna zachowań gangsterskich. Wielowiekowe wysiłki w historii Stanów Zjednoczonych mające na celu pozbawienie rdzennej ludności domów, rodzin, bogactwa i godności, często pod pozorem opieki nad nimi, to tylko kolejny przykład.
Dzięki rozległym widokom i powolnej, monotonnej partyturze (skomponowanej przez zmarłego Robbiego Robertsona, bliskiego przyjaciela Scorsese), Zabójcy Kwiatowego Księżyca czerpie z języka filmowego rozwiniętego i udoskonalonego w hollywoodzkich opowieściach o zdobyciu Zachodu. To znaczące: większość naszej popularnej koncepcji Zachodu została zapożyczona z filmów o bohaterach i kowbojach, w których rdzenni Amerykanie często byli spychani na bok lub umieszczani jako outsiderzy. Scorsese przywołuje tego rodzaju narrację, jednocześnie wywracając ją do góry nogami. W pierwszych chwilach filmu przywódcy Osagów opłakują fakt, że ich dzieci będą „uczyć się przez białych ludzi”; następnym jest odkrycie ropy na ziemi Osagów i radosny taniec.
I wtedy natychmiast rozpoczyna się taśma filmowa w stylu lat dwudziestych XX wieku, czarno-biała, niema, z napisami wyjaśniającymi, kim są Osagowie („najbogatsi ludzie na świecie na mieszkańca”, „wybrani ludzie przypadku”). To rodzaj szpuli, którą zaciekawieni kinomani widzieliby przed projekcją fabularną w teatrze, na której Osagowie zamieniają się w ciekawostki: Czy możesz w to uwierzyć, amerykańscy Indianie z Luksusowe auta?
Na wskroś Zabójcy Kwiatowego Księżyca, toczą się ciągłe bitwy o to, kto może opowiedzieć historię i kto może opowiedzieć, co się dzieje. Czy Mollie powie, co dzieje się z nią i jej rodziną, czy też wyjaśnienia Ernesta i Williama zostaną przyjęte? Czyja wersja wydarzeń trafi do nekrologów i podręczników historii? A jeśli odpowiedzią nie jest Osag – dlaczego?
Rezultat wszystkich tych dokładnych przesłuchań jest oszałamiający. Powiedzieć, że Scorsese nakręcił świetny film, to jakby ogłosić, że woda jest mokra, ale kryje się w niej rodzaj rozwijającego się żalu. Zabójcy– ton, ciągłe uczucie lęku i smutku, które działa tylko w rękach mistrza. Nie mówi się ci, jak masz się czuć, tyle, że cię zmuszają, a potem, na koniec, ogarnie cię oburzenie z powodu historii o morderstwach i wielu historii im podobnych.
Kluczem do tego wszystkiego był wybór umieszczenia w centrum romansu Ernesta i Mollie, nie tylko dlatego, że elegancka powaga Gladstone stanowi poważną przeszkodę dla interpretacji DiCaprio Ernesta jako słabego, głupiego i łatwego do manipulacji mężczyzny, którego Mollie mimo wszystko kocha. Zaczynasz rozumieć, dlaczego z nim została, dawno temu, kiedy miało to jakikolwiek sens. Faktycznie, podczas filmu Ernest i Mollie idą do kina i oglądają film z 1918 roku pt. Pani Ziemiankiniemy western, którego slogan reklamowy brzmiał: „prawdziwy romans prawdziwego zachodu, prawdy i tylko prawdy”.
Narratorem tego filmu był prawdziwy bandyta, Al Jennings, który opowiada historię – rzekomo prawdziwą, choć też trochę nieprawdziwą – o ratowaniu kobiety, której mąż alkoholik ją wykorzystuje. To tylko mała zapowiedź Ernesta i Mollie, a także Scorsese. Ważne jest, kto może opowiedzieć tę historię. Ważne jest także to, kim jest ta historia.
Zabójcy Kwiatowego Księżyca w kinach od 20 października.