Filmy

Recenzja „Zło nie istnieje”: natura kontra wychowanie

  • 2 maja, 2024
  • 5 min read
Recenzja „Zło nie istnieje”: natura kontra wychowanie


Pod koniec „Zła nie istnieje” mężczyzna mieszkający w wiejskiej wiosce niedaleko Tokio przechodzi bezpośrednio w zapadającą w pamięć akcję filmu. Rozmawia z dwoma przedstawicielami firmy, która planuje w okolicy wybudować ośrodek wypoczynkowy, który będzie przebiegał przez szlak jeleni. Kiedy ktoś sugeruje, że może jeleń pójdzie gdzie indziej, miejscowy mężczyzna pyta: „Gdzie by poszły?” To pozornie proste pytanie, które odzwierciedla eksplorację indywidualizmu, wspólnoty i niszczycielskich kosztów redukcji natury do towaru w tym uduchowionym filmie.

„Zło nie istnieje” to najnowszy film japońskiego reżysera Ryusuke Hamaguchi, który jest najbardziej znany ze swojego wzniosłego dramatu „Prowadź mój samochód”. Ten nowy film ma skromniejszą skalę niż poprzedni (jest też znacznie krótszy) i bardziej skierowany na zewnątrz, ale ma podobną wrażliwość i dyskretny akcent. Śledzi, co dzieje się, gdy dwóch przybyszów z Tokio przybywa na pastwisko, gdzie woda źródlana jest tak czysta, że ​​lokalny sklep z makaronami wykorzystuje ją do przygotowywania potraw. Firma przedstawicieli zamierza wybudować tzw. glamping resort, w którym turyści będą mogli wygodnie doświadczyć naturalnego piękna okolicy, dzikości, którą sam ich patronat pomoże zniszczyć.

Historia toczy się stopniowo w ciągu kilku dni, a może i tygodni, i rozgrywa się głównie w wiosce i jej okolicach. Tam miejscowy mężczyzna Takumi (Hitoshi Omika), który sam siebie określa jako specjalista od wszystkiego, mieszka ze swoją córką Haną (Ryo Nishikawa) w domu położonym wśród dojrzałych drzew. Razem lubią spacerować po lesie, a ona zgaduje, czy to drzewo to sosna, a to modrzew, a on ostrożnie ją ostrzega przed ostrymi cierniami. Znajdująca się na ich fortepianie fotografia Hany w ramionach kobiety sugeruje, dlaczego melancholia zdaje się ogarniać zarówno dziecko, jak i ojca, choć wiele na temat ich poprzedniego życia pozostaje niejasnych.

Warto przeczytać!  Jak filmy takie jak „Wojna domowa” mogą wywołać ważne rozmowy i pomóc pokonać „kompleks przemysłowy oburzenia” (kolumna gościnna)

Hamaguchi wkracza w historię, pozwalając jej szczegółom stopniowo wypływać na powierzchnię, w miarę jak żałosna, stopniowo elegijna partytura Eiko Ishibashi przenika do twojego systemu. Plany firmy dotyczące miejsca glampingowego nadają filmowi narrację poprzez linię, a także dramatyczne tarcia, które po raz pierwszy pojawiają się podczas spotkania mieszkańców z przedstawicielami firmy, Mayuzumi (Ayaka Shibutani) i jej zuchwałym odpowiednikiem, Takahashi (Ryuji Kosaka). Firma – jej absurdalna nazwa to Playmode – chce skorzystać z dotacji Covida na swoje nowe przedsięwzięcie. Podczas spotkania okazuje się, że szambo na terenie obiektu nie będzie wystarczająco duże, aby pomieścić liczbę gości; mieszkańcy słusznie obawiają się, że ścieki spłyną do rzeki.

Scena ta, jedna z najdłuższych w filmie, jest symbolem powściągliwego realizmu Hamaguchiego, który stopniowo buduje. Spotkanie odbywa się w podstawowym domu kultury wypełnionym mieszkańcami – niektórzy poprzedniego wieczoru jedli kolację w domu Takumiego – którzy siedzą na krzesłach naprzeciw przedstawicieli, którzy uzbrojeni w technologię parkują za laptopami i siedzą przed ekranem projektora. Gdy przedstawiciele odtwarzają film wyjaśniający „wspaniały biwak”, następuje fragment przedstawiający Takumiego uważnie oglądającego promocję. Scena wkrótce zmienia się w ujęcie śledzące ślady jeleni na śniegu i obrazy Hany bawiącej się na polu, podczas gdy nad głową szybuje ptak; to tak, jakby Takumi myślał o swojej radosnej, wyraźnie nieatrakcyjnej córce. Scena powraca do spotkania.

Warto przeczytać!  Spider-Man 4 Toma Hollanda otrzymuje „znaczną” aktualizację od Sony

Strona stanie się „nowym popularnym miejscem turystycznym” – podsumowuje Takahashi, bardzo błędnie odczytując swoich odbiorców. „Woda zawsze spływa w dół” – odpowiada starszy wioski, a jego cienki, stanowczy głos wznosi się, gdy zdecydowanie macha ręką w dół. „To, co zrobisz w górnym biegu rzeki, będzie miało wpływ na ludzi żyjących w dole rzeki” – głosi prawo grawitacji, które jest także żarliwym, cicho bolesnym argumentem na temat tego, jak żyć w świecie.

Lapidarium, słowo po słowie, szczegół po szczególe, zestawienie po zestawieniu, „Zło nie istnieje” pięknie się pogłębia. W przeważającej części film jest wizualnie pozbawiony ozdób, prosty, bezpośredni. Hamaguchi ma na przykład tendencję do poruszania kamerą zgodnie z bohaterami, chociaż wyjątki mają wagę narracyjną: zdjęcia pobliskiej góry Fuji; spojrzenie wstecz z wnętrza samochodu na szybko znikającą drogę; oraz piękne podróżne ujęcie strzelistych wierzchołków drzew z gałęziami na tle nieba. Zadaszony las przypomina obraz z krótkiego filmu Masaki Kobayashiego, który zaczął reżyserować po II wojnie światowej; tytuł jego trylogii „Kondycja ludzka” pasowałby do każdego filmu Hamaguchiego, jaki widziałem.

Warto przeczytać!  Szczegółowa edycja Blu-ray Orphan

Dwukrotnie oglądałem „Zło nie istnieje” i za każdym razem ukryta siła twórczości Hamaguchiego zaskakiwała mnie na nowo. Część mojej reakcji wynika z tego, jak wykorzystuje fragmenty życia codziennego, aby zbudować świat tak intymny i rozpoznawalny – pełen twarzy, domów i życia tak znajomego jak nasze własne – że artyzm filmu niemal szokuje. Filmowy świat marzeń często odczuwa głębokie oddalenie od zwykłego życia, dystans, który niesie ze sobą oczywiste przyjemności. O wiele rzadziej zdarza się, że film, tak jak ten, mówi o życiu codziennym i pięknie świata, który zaniedbujemy nawet w obliczu jego katastrofalnej utraty. Kiedy Takumi pyta „dokąd by poszli”, nie ma na myśli tylko jeleni.

Zło nie istnieje
Nie oceniony. W języku japońskim, z napisami. Czas trwania: 1 godzina 46 minut. W kinach.


Źródło