Rozrywka

Ringo Starr twierdzi, że film Beatlesów „Let It Be” nie sprawiał prawdziwej radości – aż do teraz

  • 8 maja, 2024
  • 11 min read
Ringo Starr twierdzi, że film Beatlesów „Let It Be” nie sprawiał prawdziwej radości – aż do teraz


„Zawsze narzekałem na oryginalny film, bo nie było w nim prawdziwej radości” – wspomina Ringo Starr w filmie dokumentalnym z 1970 r. „The Daily Beast” Niech będziektóry ukazał się zaledwie kilka tygodni po tym, jak wiadomość o rozstaniu Beatlesów dotarła do prasy.

Od czasu Petera Jacksona Cofnąć się dokument miał swoją premierę na Disney+ w 2021 roku, nawet najbardziej przypadkowy fan Beatlesów wie, o czym mówi Starr. The Niech będzie film i album były ponurą sprawą dla wszystkich zaangażowanych. Prawie 60-godzinny materiał nakręcony przez reżysera Michaela Lindsay-Hogga w styczniu 1969 roku, ocalony z popiołów pomysłu Paula McCartneya, aby Beatlesi „wrócili” – dosłownie, do swoich korzeni poprzez napisanie i nagranie nowego albumu, był kroniką końca największa twórcza współpraca ubiegłego stulecia.

Ale Niech będzie doczekał się jedynie limitowanej premiery kinowej w 1970 roku. Wreszcie w tym tygodniu na Disney+ pojawi się odrestaurowana wersja.

Czy przez te wszystkie lata chciałem, żeby to wyszło na jaw? Oczywiście. Czy miałem nadzieję, że tak będzie? No cóż, nadzieja jest jak świeca: czasem migocze, czasem jaśnieje, a czasem gaśnie” – przyznaje Lindsay-Hogg. Ubrany elegancko i trzymający się w sali konferencyjnej Disneya na środkowym Manhattanie, 84-letni reżyser wyglądał nadnaturalnie młodo, kiedy niedawno spotkaliśmy się, aby omówić Niech będziektóry został wspaniale odrestaurowany przez zespół Jacksona po tym, jak wykorzystał do tego materiał filmowy Lindsay-Hogg Cofnąć się. „Kalizatorem był tak naprawdę Peter Jackson. Od samego początku był bardzo bezpośredni i pełen szacunku”.

Oczywiście w latach 1969 i 1970 również nie wszystko szło zgodnie z planem. John Lennon był zajęty swoim kwitnącym wówczas związkiem z Yoko Ono (i paraniem się heroiną), a George Harrison w końcu miał dość, właśnie wrócił z wizyty u Boba Dylana i zespołu w Woodstock, gdzie został potraktowany jak szacunek, na który bez wątpienia uważał, że na to zasłużył. Nawet Starr, sfrustrowany stale rosnącym napięciem między członkami zespołu, odniósł sukces w filmach i zaczął poważnie rozważać karierę solową.

Tymczasem, jak widać w Niech będzie, McCartney stał się de facto liderem kwartetu, ku rosnącej irytacji swoich kolegów z zespołu. Była to rola, którą pełnił w coraz większym stopniu od śmierci menadżera Briana Epsteina w sierpniu 1967 r., ale w styczniu 1969 r., gdy zainteresowanie innych grupą malało, Beatlesi w zasadzie stali się, na dobre lub na złe, jego zespół.

„Zawsze to Paul chciał wrócić do pracy” – wspomina Starr. „Mieszkałam niedaleko Johna, więc byłam u niego, odpoczywałam i paliłam w ogrodzie, a potem dzwonił telefon. Wiedzielibyśmy jeszcze zanim odpowiedzieliśmy, że to Paul i powiedział: „Chodź, wejdźmy do studia i nagrajmy nową płytę”.

Tym razem jednak nie chodziło mu tylko o nowy rekord. McCartney chciał, aby zespół wrócił na deski i wystąpił przed publicznością na żywo po raz pierwszy od ich ostatniego koncertu w Candlestick Park w San Francisco w 1966 roku w ramach specjalnego programu telewizyjnego, który był emitowany na całym świecie. Ponieważ reżyser miał wyreżyserować odcinek specjalny oraz materiał filmowy z prób zespołu do reklam promocyjnych, zwrócił się w stronę znajomej twarzy. „Poprosili mnie o nakręcenie filmów promocyjnych dla „Revolution” i „Hey Jude”. Po raz pierwszy od prawie trzech lat występowali przed publicznością na żywo” – wspomina Lindsay-Hogg. „Naprawdę im się podobało. Niedługo potem Paul zadzwonił do mnie i zapytał, co robię w styczniu”.

Warto przeczytać!  Tom Sandoval i Raquel Leviss z Vanderpump Rules podobno całowali się na weselu Scheany Shay

Ale długie godziny prób do koncertu zbudowanego wokół zupełnie nowego materiału – które rozpoczęły się tuż po Nowym Roku w 1969 roku na zimnej scenie dźwiękowej na londyńskich przedmieściach Twickenham, o bardzo nierockowej porze o godzinie 10:00 każda dzień – wystawił na próbę cierpliwość wszystkich zaangażowanych osób.

„Problem, jaki mieli, polegał na tym, że dorastali i jako dorośli dokonywali innych wyborów w życiu niż jako nastolatki, co miało wpływ na ich życie artystyczne i dynamikę całego biznesu” – wspomina Lindsay-Hogg . „Więc nawet gdybyśmy znajdowali się w ciepłym, wygodnym pomieszczeniu, nie sądzę, że atmosfera byłaby wspaniała. Ale Twickenham był dla nich wszystkich nieszczęśliwym przeżyciem, co do tego nie ma wątpliwości.

„Historia zawsze była bardzo negatywna” – dodaje Giles Martin, syn producenta Beatlesów, George’a Martina i główny producent zespołu od 2006 roku MIŁOŚĆ album z remiksami, którego dźwięk został przywrócony Niech będzie jest jednym z jego najlepszych jak dotąd. „Paul nienawidził gotowego produktu, a album ukazał się, gdy pozywali się nawzajem”.

„Wszystko opierało się na tym drobnym, przygnębiającym incydencie” – tak uważa Starr, wspominając bójkę pomiędzy Harrisonem i McCartneyem, która została uchwycona na filmie i była szeroko omawiana po premierze filmu Niech będzie (a następnie podano więcej kontekstu w książce Jacksona Cofnąć się.) „Ale tak właśnie było; czterech facetów w pokoju, wiesz? – dodaje ze śmiechem. „Na pewno będziesz miał kilka wzlotów i upadków”.

Lindsay-Hogg zgadza się. „Nigdy nie skomentowali tej sceny jako w jakikolwiek sposób stawiającej Beatlesów w złym świetle lub Paula w złym świetle” – mówi o wstępnych fragmentach, które pokazał członkom zespołu przed premierą filmu. „Ponieważ było to tylko dwóch muzyków rozmawiających o najlepszym sposobie pracy nad piosenką, tak jak aktorzy pracują nad sceną”.

Michael Lindsay-Hogg przemawia do mikrofonu podczas pokazu „Let it Be”

Dave Kotinsky/Getty Images dla Disneya

Mówi, że Beatlesi w pełni wspierali film po tym, jak w lipcu 1969 roku pokazał im długą, wstępną wersję.

„George przyszedł ze swoim ojcem, Johnem i Yoko, Paulem i Lindą, Ringo i Maureen Allen Kleinami oraz zespołem Apple” – wspomina Lindsay-Hogg. „Potem pod koniec wieczoru Paul zapytał mnie: «Co robisz?». Dlaczego nie pójdziemy wszyscy na kolację? Tak więc na kolacji zasiadał Paul, Linda, John, Yoko, Peter Brown z Apple oraz ja i moja dziewczyna Jean. I właściwie nie rozmawialiśmy zbyt wiele o filmie, ponieważ wszyscy uważaliśmy go za obiecującą pracę w toku. Ale gdyby im się to nie podobało, nie byłoby kolacji. I tak miałam poczucie, że wszystko jest w porządku. Tak naprawdę nigdy się nie wtrącali. Naprawdę nie przychodzi mi do głowy nic, co wskazywałoby na to, że poprosili o zmianę, a ja nie zgodziłam się, że należy to zmienić”.

Warto przeczytać!  Wanda Sykes o Dave Chappelle, Trans Rights, Will Smith i Woke Comedy – Variety

Co więc wydarzyło się po drodze, co zepsuło zespół podczas realizacji projektu?

„Zanim ukazał się w maju 1970 roku, atmosfera była już zatruta” – mówi Lindsay-Hogg. „To, co działo się wewnętrznie, a po rozpadzie Beatlesów stało się zewnętrzne, oznaczało, że w ogóle nie wspierali filmu. Był pokaz w Londynie, w Los Angeles też i nikt się nie pojawił. Ale nie dlatego, że film im się nie podobał. To dlatego, że nie chcieli ze sobą być.”

Lindsay-Hogg dodaje, że jeśli już, Niech będzie jest dowodem na to, że cokolwiek działo się za kulisami, kiedy Beatlesi przypięli gitary i wystąpili przed kamerą i publicznością, stanowili niezaprzeczalną siłę.

„Wszystko, co działo się wcześniej – nie dogadywali się albo kłócili się, jak to często robią ludzie, którzy razem pracują…[when] zaczęli naprawdę grać i wiedzieli, że na dole jest tłum, znowu mieli 16 lat” – mówi o koncercie na dachu siedziby Apple Corps Beatlesów, który kończy się Niech będzie. „Kiedy umieściłem ich na dachu – i to była najtrudniejsza część, ponieważ tak naprawdę nie mogli się zdecydować, dopóki nie stanęli w małej skrytce w pokoju, za chwilę mieli wyjść na dach – byli wspaniali. ”

To porywająca scena, szczególnie po około 50 minutach krętych prób, surowych i gotowych przeróbek na wpół uformowanych oryginałów i coverów z lat 50. XX wieku. Jest to także niezaprzeczalny dowód na to, jak niezwykli byli Beatlesi jako zespół grający na żywo, pomimo styczniowego chłodu i zrujnowanej, prowizorycznej konfiguracji.

„Zawsze Beatlesi wybierali się gdzieś do Turcji, na Everest, na pustynię lub na Hawaje. A potem nagle „chodźmy po prostu na drugą stronę ulicy”” – mówi Starr ze śmiechem na myśl o tym, jak skończyli bawiąc się na dachu swojej londyńskiej siedziby, który został przerwany przez funkcjonariuszy policji odpowiadających na skargi innych lokatorów dotyczące hałasu tętniącej życiem dzielnicy biznesowej. „W tym przypadku było po prostu: «Zróbmy to na dachu». I to właśnie zrobiliśmy. I było wspaniale. To znaczy, że policja odegrała ogromną rolę. Nie żeby coś zrobili. Ale oni na nas narzekali. A teraz w filmie wyglądają naprawdę głupio.”

Ponowna premiera filmu dokumentalnego jest najnowszą z serii skarbów Beatlesów. The Niech będzie album również został niedawno gruntownie odrestaurowany dzięki uprzejmości Gilesa Martina, a na stoliku do kawy znajdowała się także książeczka pełna zdjęć Ethana Russella i Lindy McCartney przedstawiających zespół przy pracy podczas tworzenia albumu Niech będziei zawierający transkrypcje setek godzin nagrań audio zarejestrowanych przez załogę Lindsay-Hogg. Mimo to, podczas gdy Jackson Cofnąć się ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia niuansów tego, co działo się pomiędzy Johnem, Paulem, Georgem i Ringo, to opinia Lindsay-Hogg Niech będzie która po prawie pół wieku wyczerpania się nakładu wreszcie zajmuje swoje miejsce jako centralny element tych wielu wydawnictw.

Warto przeczytać!  Ivanka Trump, Mark Zuckerberg i Bill Gates spotykają się ze światowymi elitami na przyjęciu o wartości 120 milionów dolarów na cześć syna najbogatszego człowieka w Indiach

„Gdybyśmy nie spotkali Petera Jacksona i gdyby on i jego zespół nie opracowali niesamowitej technologii, którą opracowali, aby przywrócić obraz i dźwięk w oryginalnym filmie, który nakręciliśmy, nie jestem pewien, jak byśmy o tym rozmawiali. Niech będzie” – mówi Lindsay-Hogg, podkreślając, że teraz prawie każdy, kto obejrzy jego film z 1970 roku, będzie niemal znawcą tamtego okresu i będzie w stanie lepiej go zrozumieć, bez dramatyzmu towarzyszącego rozpadowi zespołu w momencie jego powstania. uwolnienie. „Teraz mówimy o tym w kontekście Cofnąć się. Peter powiedział mi: „Robię film dokumentalny o tworzeniu filmu dokumentalnego”. I to właśnie zrobił Piotr. Więc wykonał dużo pracy za resztę z nas.

Starr podziela tę opinię, mówiąc Cofnąć się w końcu wyprostował sprawę. Jasne, to był początek końca naszego romansu z największą grupą rock’n’rollową wszechczasów, ale pokazał także intymność i koleżeństwo, dzięki którym wszystko, co Beatlesi osiągnęli, było możliwe. Widziane obok Niech będzieon mówi, Cofnąć się daje pełniejszy obraz kultowego zespołu.

„Teraz mamy początek, środek i koniec. Początek jest bardzo powolny, potem zaczynamy tworzyć, dochodzimy do rzeczy i kończymy” – mówi Starr. „Kocham to. Ale oczywiście w tym uczestniczę, więc sześć godzin to nigdy wystarczająco dużo.

„Widziałam to cięcie, które Apple zrobiło około 25 lat temu, i było naprawdę gówniane” – dodaje Lindsay-Hogg. „Było ciemno i nudno, a dźwięk był kiepski. I byłem przez to przygnębiony. Zatem fakt, że wygląda i brzmi tak wspaniale, ma wiele wspólnego z Peterem. To naprawdę pomogło Niech będzie mieć Cofnąć się.”

Oczywiście, Beatlesi byli już w strzępach Niech będzie początkowo został zwolniony. Mimo to Lindsay-Hogg była zaskoczona ostateczną reakcją na film i wspomina: „To naprawdę nie było złe doświadczenie kręcenia filmu. Niech będzie. Jednak częściowo ze względu na sposób, w jaki zespół traktował się nawzajem w ówczesnej prasie, myślę, że ludzie odebrali to bardzo negatywnie.”

I tak ponad 55 lat od rozpoczęcia zdjęć do oryginału i ponad 40 lat od wyczerpania nakładów nawet kiepskich domowych nagrań wideo („Były po prostu okropne” – mówi Lindsay-Hogg), Niech będzie w końcu powrócił, aby cały świat mógł to zobaczyć.

„Nie, jestem zadowolony z równowagi” – odpowiada Lindsay-Hogg, gdy pytam, czy kusi go teraz wygładzenie ostrych krawędzi filmu lub nawet ponowne obejrzenie go w wersji reżyserskiej. „To, co wtedy uważałem za słuszne, takie jest Niech będzie. I myślę, że proporcje są w miarę odpowiednie. Poza tym nierozsądne byłoby ponowne rozpatrywanie decyzji podjętych przez 29-latka 55 lat później”.


Źródło