Świat

„Wszyscy wiedzą, że coś się wydarzy”: obawy przed nową wojną na granicy Izraela z Libanem | Hezbollah

  • 27 kwietnia, 2024
  • 7 min read
„Wszyscy wiedzą, że coś się wydarzy”: obawy przed nową wojną na granicy Izraela z Libanem |  Hezbollah


Dla społeczności izraelskich ewakuowanych z dalekiej północy kraju w następstwie 7 października nie ma już wątpliwości, czy dojdzie do wojny na pełną skalę z Hezbollahem w Libanie. Dla większości ludzi jedyne pytanie brzmi: kiedy.

Nissan Zeevi (40 l.) przez ostatnie sześć miesięcy pracował jako ratownik w Kfar Giladi – kibucu, w którym uprawia się jabłka i awokado. Jego żona i dwóch młodych chłopców mieszkają w pobliżu Jeziora Galilejskiego i jeszcze nie wrócili do domu; tylko on, buldog Joy i jego karabin M16, pilnujący libańskich wiosek i placówek Hezbollahu wyraźnie widocznych z ogrodu, zaledwie kilka kilometrów dalej.

„Żelazna Kopuła była strategicznym błędem” – powiedział podczas konferencji przedsiębiorca z branży rolniczej Obserwatora wizyta w zeszłym tygodniu w gorący, suchy dzień i dotyczyła najnowocześniejszego izraelskiego systemu obrony powietrznej, rozmieszczonego po raz pierwszy w 2011 r. „To normalizowało spadanie rakiet w Izrael, dało nam poczucie bezpieczeństwa. Jednak poczucie bezpieczeństwa to nie to samo, co bycie bezpiecznym. Po 7 października obudziliśmy się.

„Nie możemy już dłużej odkładać decyzji. Wszyscy wiedzą, że coś się wydarzy, ponieważ dla bezpieczeństwa musimy odepchnąć Hezbollah”.

Nissan Zeevi w swoim kibucu w pobliżu granicy libańskiej. Fot.: Quique Kierszenbaum/The Observer

Dzień po tym, jak palestyńska grupa bojowników Hamas przeprowadziła niszczycielski atak na południowy Izrael, zabijając 1200 osób i uprowadzając kolejnych 250, sprzymierzony z Iranem Hezbollah przyłączył się do walki, strzelając rakietami i moździerzami w stronę odsłoniętych wiosek i gospodarstw przylegających do kontrolowanej przez ONZ niebieskiej linii oddzielającej oba kraje.

W pierwszych dniach po rozpoczęciu przez Izrael ofensywy odwetowej w Gazie prezydent USA Joe Biden odradził izraelskiemu gabinetowi wojennemu rozpoczęcie także prewencyjnej ofensywy lądowej na Hezbollah, która mogłaby wywołać konflikt regionalny. Zamiast tego na północnym froncie Izraela obie strony toczą wojnę na wyniszczenie, ale sytuacja jest nie do utrzymania i staje się z dnia na dzień coraz bardziej niebezpieczna.

Warto przeczytać!  Premier Wielkiej Brytanii Sunak broni nowej kontrowersyjnej rozprawy z nielegalną migracją

Około 60 000 mieszkańców północnego Izraela otrzymało rozkaz ewakuacji, a kolejne 20 000 opuściło teren z własnej woli, niszcząc zbiory i zamykając firmy. W opuszczonych ogrodach i parkach wyrosły wysokie chwasty. Po libańskiej stronie granicy około 100 000 ludzi opuściło swoje domy, ale bez rządowych funduszy na pobyt w przebudowanych hotelach lub apartamentach wakacyjnych. Nikt po obu stronach nie wie, kiedy będą mogli bezpiecznie wrócić.

„Nie możemy wrócić, jeśli Hezbollah pozostanie na granicy” – powiedział 40-letni Shai Mor Yosef, który pomagał swojej córce Adele w odrabianiu zadań domowych z matematyki w holu ich tymczasowego domu, obskurnego hotelu w Tyberiadzie. „Nic nie zrobiliśmy. Oni to zaczęli.

Cały region jest teraz domem jedynie niesamowitej ciszy, przerywanej wyciem syren przeciwlotniczych, rakiet, artylerii, rakiet i dronów. W ciągłym ogniu między Hezbollahem a Izraelem zginęło 16 izraelskich żołnierzy i 11 cywilów, a także 71 libańskich cywilów i około 500 bojowników z potężnej grupy sprzymierzonej z Iranem i innych frakcji. Szacunki wskazują, że w Libanie zginęło obecnie więcej bojowników niż podczas ostatniej wojny w Libanie, toczonej latem 2006 roku przez 34 dni.

Działania wojenne nasilają się teraz szybciej, w miarę jak obie strony prowadzą ostrzał w głąb swojego terytorium. Bojownicy Hezbollahu dziesiątki razy próbowali przedostać się po izraelskiej stronie Błękitnej Linii, a 15 kwietnia izraelska armia po raz pierwszy potwierdziła, że ​​czterech jej żołnierzy zostało rannych podczas operacji w Libanie.

Pierwszy w historii bezpośredni atak Iranu na Izrael dwa tygodnie temu, przeprowadzony w odpowiedzi na bombardowanie budynku konsulatu w Damaszku, tylko wzmocnił u mieszkańców północy poczucie, że należy usunąć zagrożenie ze strony Hezbollahu. Ruch szyicki jest najpotężniejszą siłą zastępczą Teheranu i od 2006 r. zbudował potężny arsenał. Z pewnością byłby zaangażowany w jakąkolwiek przyszłą szerszą wojnę.

Warto przeczytać!  Eksplozja magazynu na Krymie: wybuch pożaru na rosyjskim poligonie wojskowym
Siły izraelskie badają drogę trafioną rakietą wystrzeloną z Libanu w Kiryat Shmona w północnym Izraelu. Zdjęcie: Léo Corrêa/AP

Zeevi i około 4000 innych osób stanowi obecnie część grupy o nazwie Lobby 1701, której nazwa wzięła się od rezolucji ONZ kończącej wojnę w 2006 roku. Wymagało to od Hezbollahu wycofania się na północ od rzeki Litani, która biegnie równolegle do Błękitnej Linii, ale nigdy tego nie zrobił.

Stwierdził, że grupa straciła wiarę w wysiłki dyplomatyczne pod przewodnictwem Francji i Stanów Zjednoczonych mające na celu uniknięcie nowej wojny i bierze sprawy w swoje ręce, wywierając presję na komisje Knesetu, aby nie zapominały o trudnej sytuacji wysiedlonych społeczności północnych.

Lobby 1701 chce, aby Izraelskie Siły Obronne (IDF) utworzyły 10-kilometrową strefę buforową na terytorium Libanu, która utrzymałaby ich społeczności poza zasięgiem rakiet przeciwpancernych. Zeevi i inni również zastanawiają się nad sprowadzeniem rodzin do domu, zanim rząd uzna, że ​​jest to bezpieczne, aby wymusić tę kwestię. Dodał, że wszyscy są gotowi zapłacić cenę wielkiej wojny.

Mapa

„Nie możemy porzucić Galilei – byłaby to najgorsza porażka Izraela w historii” – powiedział. „I pomyślcie: jeśli stracicie Galileę, to centrum, Jerozolimę i Tel Awiw, staną się bliżej zagrożenia”.

Sondaż przeprowadzony na początku tego roku sugeruje, że większość Izraelczyków uważa, że ​​wojna z Hezbollahem jest konieczna, aby osoby wysiedlone z północy mogły wrócić do domu. Mniej jasne jest to, czy społeczeństwo w pełni rozumie konsekwencje starcia ze znacznie potężniejszym wrogiem niż Hamas.

Izraelczycy są przyzwyczajeni do zachodnich standardów życia, ale infrastruktura, taka jak elektrownie, wodociągi i transport, byłaby celami Hezbollahu. Wpływ na silną gospodarkę Izraela byłby ogromny.

Liban, sześciomilionowy kraj naznaczony bliznami sekciarstwa i znajdujący się pod faktyczną kontrolą ruchu islamistycznego, pogrążony jest w poważnym kryzysie finansowym; jego mieszkańcy nie są w stanie unieść ciężaru kolejnej wojny. The Obserwatora rozmowy z Bejrutem przeprowadzone w ciągu ostatnich kilku tygodni sugerują, że Libańczycy nadal wierzą, że transgraniczne działania wojenne można powstrzymać, ponieważ Hezbollah nie chce antagonizować swojej bazy.

Warto przeczytać!  Wojna Izrael-Hamas: najnowsze aktualizacje – The New York Times

Na razie to, co wydarzy się na północy, zależy od trajektorii izraelskiej wojny w Gazie. Pomimo międzynarodowych wezwań do powściągliwości, w tym ze strony najbliższego sojusznika Izraela, Stanów Zjednoczonych, wydaje się, że IDF w końcu przygotowują się do długo grożonej ofensywy na Rafah.

Miasto na granicy egipskiej to jedyny zakątek terytorium palestyńskiego, w którym nie doszło do zaciekłych walk naziemnych i w którym ponad połowa 2,3-milionowej populacji szukała schronienia podczas wojny, w której zginęło 34 000 osób.

Izraelska operacja naziemna prawdopodobnie spowoduje tysiące ofiar wśród ludności cywilnej i jeszcze bardziej zakłóci dostawy skromnej pomocy. Mniej więcej w zeszłym tygodniu przedłużające się rozmowy o zawieszeniu broni, w których pośredniczą Stany Zjednoczone, Egipt i Katar, ponownie nabrały tempa, pozostaje jednak niepewne, czy uda się zawrzeć rozejm i uwolnienie zakładników, które oszczędziłoby Rafahowi izraelską ofensywę w ciągu najbliższych kilku tygodni.

IDF nie chce rozciągać wojsk na dwa główne fronty, więc jest mało prawdopodobne, aby szersza operacja na północy miała miejsce przed rozstrzygnięciem się losu Rafaha. Ze swojej strony Hezbollah obiecał kontynuować walkę do czasu całkowitego wycofania się Izraela ze Strefy Gazy.

W zaniedbanym hotelu w Tyberiadzie rodzina Enava Levi z Moshav Zar’it, tuż przy niebieskiej linii, grała w karty przy basenie i w czasie upałów zajadała się arbuzem. 36-latka powiedziała, że ​​czwórka jej dzieci uczęszcza obecnie do lokalnej szkoły; jej mąż pozostał w domu jako osoba udzielająca pierwszej pomocy i ogólnie rzecz biorąc, sytuacja mogła być gorsza.

„Oczywiście, że nie wrócimy szybko do domu” – powiedziała. „Wojna jeszcze się nawet nie zaczęła.”


Źródło