Filmy

Czy James Hamilton jest najlepszym fotografem w Nowym Jorku?

  • 24 kwietnia, 2024
  • 8 min read
Czy James Hamilton jest najlepszym fotografem w Nowym Jorku?


Dokument DW Younga pozwala wciągnąć się w twórczość legendarnego fotografa Village Voice i Harper’s Bazaar, którego zdjęcia są cudem spontanicznego klasycyzmu.

Każdy fotograf, który fotografuje to, co dzieje się podczas lśniącego, surowego, pełnego ludzi karnawału Nowego Jorku – sklepy, mury, wieże i alejki, gwiazdy, nieskończony przekrój ludzkości – ma już artystyczną siłę. Ale drugą nogą jest to, co z nią robi. Weegee nakręcił brutalny, nocny świat grzechu i zbrodni. Diane Arbus uchwyciła ukryty dziwaczny show i pokazała nam jego człowieczeństwo. Alfred Eisenstaedt i William Klein uchwycili zgiełk dnia codziennego. Jednak oglądając „Uncropped” – uzależniające spojrzenie na życie i twórczość fotografa magazynów i gazet Jamesa Hamiltona, możesz pomyśleć: to największy ze wszystkich nowojorskich fotografów.

Czarno-białe obrazy Hamiltona – w filmie dokumentalnym widzimy ich setki – charakteryzują się wyrafinowaną wrażliwością dotykową i psychologią tak niewymagającą wysiłku, że każdy z nich opowiada jakąś historię. Fotografie są piękne galeryjne, ale są też formą Nowego Dziennikarstwa. On także pokazywał nam dziwaków i robił zdjęcia sławnych osób spotkaniai uchwycił to, co jego życiowa partnerka, pisarka Katherine Dobie, nazywa „choreografią życia ulicznego”.

To świetne sformułowanie, bo sugeruje porządek, rodzaj orkiestracji – ale oczywiście nikt nie układa choreografii życia ulicznego. „Choreografia” jako taka dzieje się organicznie, nieświadomie. To społeczeństwo ludzkie organizuje się na chodnikach miejskiej dżungli, a obrazy Hamiltona odnajdują ten niewidzialny porządek wewnątrz nieporządku. Sylvia Plachy, jego koleżanka z pracy w Village Voice w latach 70. i 80., nazywa Hamiltona „klasycystą”, a on w pełni tłumaczy się obsesją kompozycji i oświetlenia, które nawiązuje do źródeł tak stylizowanych jak filmy noir, w których dorastał NA. Jednak na zdjęciach Hamiltona nigdy nie ma nic statycznego. To cuda spontaniczny klasycyzm, jakby wyjął chwilę z powietrza i uczynił ją ponadczasową. Jego umiejętność konstruowania kompozycji wokół sytuacji egzystencjalnej jest formą artystycznego voodoo.

Tak naprawdę mówię, że James Hamilton jest fotografem, który mógł i powinien być znacznie bardziej znany – nazwisko powszechnie znane, jak Weegee, Arbus czy Annie Liebovitz. Jednak częścią fascynacji „Uncropped” w reżyserii i montażu DW Younga jest to, że pokazuje on, że Hamilton nie prowadził swojej kariery w ten sposób. Odniósł ogromny sukces, pracując dla Harper’s Bazaar i The Voice (w czasach, gdy Voice był najbardziej zbliżoną do dziennikarskiego bicia serca rzeczą w mieście), kręcąc okładki dla nowojorskiego magazynu i pisząc kronikę sceny blichtrowych imprez, które przedstawiał z rodzaj szelmowskiego demaskowania. W „The Voice” nakręcił takie historie, jak ta, w której wraz z reporterem Michaelem Dalym na wiele dni włączyli się w uliczny gang na Coney Island zwany Homicides (który zasłużył na swoją nazwę). Jeśli chodzi o podejmowanie ryzyka, nie było niczego, czego James Hamilton nie mógłby, nie zrobiłby lub nie zrobił.

Warto przeczytać!  Piękny, ale pełen wrażeń rustykalny wypad

Jednak Hamilton, urodzony w 1946 roku, jest tą rzadką osobą – bohemą przez całe życie. W dokumencie widzimy go dzisiaj przechadzającego się po Washington Square Park, zawsze z kamerą. Jest wysoki, ma burzę siwych włosów i głos o zaskakującej aksamitnej łagodności. Opowiada o tym, jak bardzo tęskni za czasami analogowymi, kiedy trzeba było wejść do ciemni, żeby zobaczyć, co nakręciłeś. Latem 1966 roku Hamilton i dwaj kumple przeprowadzili się do małego mieszkania przy University Place (czynsz wynosił 109 dolarów) i nadal w nim mieszka — zacienionym, przytulnym, przypominającym pułapkę na szczury beatnikiem z ciemnią, którą wbudował w kuchnię, która była ledwo wystarczająco duża, aby pomieścić kuchnię. Jako fotograf magazynu sam tam przetwarzał i drukował, nalegając, aby zdjęcia wchodziły tak, jak je oprawił, bez wykadrowania, co w zasadzie się stało. Był tak dobry w tym, co robił, że redaktorzy pozwolili mu napisać własny bilet.

W 1969 roku Hamilton spędził kilka miesięcy podróżując autostopem po całym kraju, kręcąc setki rolek filmu (ujęcia z tej podróży mają w sobie klimat surowej skóry Larry’ego Clarka), aż w końcu rozbił się na Texas Pop Festival, fałszując odznakę prasową, aby móc stań ​​przed sceną i rób zdjęcia BB Kingowi, Janis Joplin i Johnny’emu Winterowi. Doprowadziło to do jego pierwszego występu, podczas którego przez dwa lata (1969–1971) pracował jako fotograf w Crawdaddy, ówczesnej gazecie. Świetnie się bawił. Wszystkie gwiazdy rocka zatrzymywały się w hotelu Albert, po drugiej stronie ulicy od biura gazety, lub w Chelsea. Hamilton zrobił milion zdjęć w pokojach hotelowych i praktycznie mieszkał za kulisami Fillmore.

Warto przeczytać!  Anthony Mackie tęskni za Sebastianem Stanem w nowym Kapitanie Ameryce

Jego zdjęcia ze świata muzyki są niesamowicie żywe. Jedną z rzeczy, do których zabiera nas „Uncropped”, jest świat sprzed publicystów, kiedy fotograf taki jak James Hamilton mógł pokazać życie za kulisami lub spędzać godziny w pokoju hotelowym z Duane’em Allmanem, utrwalając jego rozpustny hedonizm, lub z Alfredem Hitchcockiem, który uśmiechnął się do niego inaczej niż na jakiejkolwiek innej fotografii Hitchcocka. On też, nieprzypadkowo, załapał się na punkową rewolucję.

Jak widzimy, Hamilton był w pewnym sensie purystą, choć nie czuł się z tego powodu nieznośny. W czasach swojej świetności był bardzo przystojny, jak potargany Tim Robbins z prywatnym uśmieszkiem i mówiło się, że wszyscy w Voice się w nim podkochiwali. Połącz to z talentem, a otrzymasz taką aurę, której nie da się kupić. Jednak Hamilton, trzymając się z daleka, był zbyt modny, aby być gracz. Podróżował z niewielkim bagażem, z małym aparatem i pojedynczą lampą błyskową na górze aparatu, a każdy dzień żył zdjęciami i nie lgnął do władzy. (Musisz to zrobić, aby stać się sławnym.)

Kiedy Hamilton był dzieckiem, ciotka zabrała go na „Psycho” już w dniu premiery, a matka nalegała, aby został w domu i poszedł do szkoły, aby obejrzeć w telewizji „Obywatela Kane’a”. Był zanurzony w kinie, a jego fotografie były pod takim samym wpływem filmów, jak i innych fotografów. To część tego, co uczyniło go najlepszym kronikarzem Nowego Jorku, za którym wszyscy teraz tęsknią: brudnym, obskurnym Nowym Jorkiem lat 70. i 80.

Warto przeczytać!  X-Men 97 ma jedne z najlepszych historii o X-Menach w historii

Rozkwitł w The Voice w czasach, gdy był właścicielem Clay Felker. Nawiązał także kontakt z reżyserem George’em A. Romero i został fotografem na planie filmu Romero „Knightriders” (a następnie „Creepshow”, gdzie zaprzyjaźnił się z Halem Holbrookiem; obaj wymykali się, aby latać ultralekkimi szybowcami nad Pittsburghiem). . Potem wrócił do „The Voice”, gdzie w 1989 roku wraz z Joe Conasonem wkradli się do kostnicy w Pekinie i zrobili zdjęcia zwłokom protestujących zabitych przez chiński rząd na placu Tiananmen. To była sprawa jeżąca włos na głowie i zagrażająca życiu.

Hity wciąż napływały. Dla magazynu New York zrobił zdjęcia Robertowi Altmanowi i Rudolphowi Guilianiemu (którzy przypominali mu Boo Radleya) oraz Davidowi Dinkinsowi (mówiono, że jego portret Dinkinsa był tak sympatyczny, że mógł zapewnić Dinkinsowi wybory na burmistrza). Zastrzelił „preppie zabójcę” Roberta Chambersa, obiektyw aparatu wpatrując się w psychopatyczną duszę Chambersa, a londyński magazyn Sunday Times wysłał go, by relacjonował wojnę w Etiopii. Spędził tam miesiące, jeżdżąc ciężarówkami na benzynę po drogach usianych minami lądowymi, aż w pewnym momencie goniły go Migi strzelające rakietami.

James Hamilton, którego poznajemy w „Uncropped”, to nieustraszony człowiek o czarującej skromności: artysta-dziennikarz, który swoją pracę traktuje znacznie poważniej niż on sam. On i Katherine Dobie mają piękny dom w Hamptons, a swoją aktywną karierę zakończył po tym, jak został potrącony przez samochód w Brooklyn Heights, powodując kontuzję nogi wymagającą czterech operacji. Ale on jest właścicielem wszystkich swoich zdjęć (są góry stykówek), a część z nich umieścił w książkach. „Uncropped” to dokumentalny hołd, na jaki zasługuje, chociaż nie bez powodu wyszedłem z filmu, myśląc, że zasługuje na jeszcze więcej. Film tak uzależnia się od twórczości Hamiltona, że ​​zapragniesz podzielić się nią ze światem.


Źródło